Będzie tak albo owak

Najwyższa góra japońska nazywa się Fudżijama, natomiast aktualnie najgłośniejszy zamerykanizowany Japończyk to Francis Fukayama. Włączył się on do szeregu osób zafascynowanych wydawaniem książek „o końcu wszystkiego”. Jednym z pierwszych był Horgan z redakcji „American Scientist”, który popełnił książkę pod tytułem „Koniec nauki”. Gdy rzecznicy nauki zaczęli Horgana krytykować, profesor Fukuyama napisał pozycję zatytułowaną „Koniec historii”. Ponieważ jednak nic takiego nie nastąpiło, Fukuyama we wstępie do następnej książki „Koniec człowieka” wyjaśnił wykrętnie, że koniec historii zaszedłby nieodwołalnie, gdyby nie ta okoliczność, że jednak nie ustał rozwój nauki. Nie chcę być tak niegrzeczny, aby przypuszczać, iż autor „Końca człowieka” świadomie kłamie, choć jest to niestety bardzo prawdopodobne. Jeżeli w ogóle można mówić o nowej epoce historii, która wstrząsnęła światem, to datę wyznacza 11 września 2001 roku! Wszystkim, którzy choć trochę słyszeli lub czytali o ataku Al Kaidy na Stany Zjednoczone, wiadomo, że terroryści arabscy nie posłużyli się i nadal się nie posługują żadnymi świeżymi owocami własnej nauki. Samoloty, materiały wybuchowe, rakiety, granaty i miny na równi z rozmaitymi rodzajami broni palnej nie są wcale wyprodukowane ani zaprojektowane przez Arabów, lecz stanowią instrumenty i bronie wytworzone na Zachodzie, przez terrorystów jedynie z dużą wprawą przejęte. Wstęp do najnowszej książki

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 13/2004, 2004

Kategorie: Felietony