Beksińskiego życie po życiu

Beksińskiego życie po życiu

Mimo że w obrazach Beksińskiego zamknięty jest ogromny ładunek emocji, wiele renomowanych galerii boi się stworzyć stałą ekspozycję jego prac Panicznie bał się śmierci. Miał okropne sny i myśli, był masochistą, który zupełnie nie pasował do dzisiejszego świata. Prawie nie wychodził z mieszkania, w ogóle nie wyjeżdżał z Warszawy. W domu założył system alarmowy wspomagany kamerą. Zginął od 17 pchnięć nożem zadanych mu przez syna sąsiada. Od tego morderstwa minęły już ponad dwa lata. Zdzisław Beksiński nie miał zupełnie zmysłu handlowego. Niczego się w życiu nie dorobił. Mieszkał w zwykłym bloku, nie miał samochodu. Wszystkie pieniądze wydawał na sprzęt fotograficzny i audio-wideo. Swoje obrazy, warte dziś średnio 100 tys. zł za sztukę, oddawał do muzeum w Sanoku albo do galerii, gdzie wisiały miesiącami, aż ktoś je kupił. Przypadek sprawił, że znakomity malarz zyskał swego marszanda. Przed ponad 22 laty Piotr Dmochowski, prawnik wykształcony w Polsce i w Paryżu, mieszkający na stałe we Francji, w czasie wakacyjnej wizyty w ojczyźnie odwiedził państwową galerię BWA przy ul. Piotrkowskiej w Łodzi i eksponowane tam obrazy zrobiły na nim wielkie wrażenie. Nie był wielkim znawcą sztuk pięknych ani człowiekiem zamożnym, więc nawet nie zanotował nazwiska artysty i z tym swoim zadziwieniem wrócił do Francji. Kiedy jednak po jakimś czasie opowiedział znajomemu, co oglądał w Polsce i jak wielkie wrażenie to na nim zrobiło, usłyszał po raz pierwszy: „To jest Zdzisław Beksiński. On maluje przejmujące obrazy, wstrząsające treścią i formą. Mieszka w Warszawie. Jego prace można obejrzeć, a nawet kupić w galerii Alicji Wahl”. Zanim Piotr Dmochowski stał się marszandem Beksińskiego, kupił u Alicji Wahl dwa obrazy. Ponieważ bardzo chciał poznać osobiście artystę, poprosił właścicielkę galerii o adres, ale mu odmówiono. Nie zraziło go to jednak i w książce telefonicznej znalazł bez trudu to, czego szukał. Beksiński przyjął wielbiciela swej sztuki z otwartymi ramionami, on zaś zaoferował współpracę. Będzie co roku kupować kilka obrazów i spróbuje zainteresować nimi rynek francuski. Na podbój Paryża Był rok 1985. Początkujący marszand przygotował się do sprawy bardzo solidnie. Wydał bogato ilustrowany album – katalog prac Beksińskiego, wyprodukował nawet 25-minutowy film o artyście. Chciał sprzedawać te obrazy po godnych cenach i zapewnić malarzowi dobry dochód, ale w pierwszym roku nie udało się sprzedać ani jednego dzieła. Z wielkich zamierzeń pozostało tylko zadłużenie. Kiedy jednak żona pechowego marszanda stała się dobrze zarabiającą modelką, Dmochowski przystąpił ponownie do działania. W latach 1985-1986 znów zorganizował sprzedaż poprzedzoną dużą wystawą prac Beksińskiego. Tym razem ceny były czterokrotnie niższe, ale za to obrazy poszły jak woda. Można było kontynuować ambitne zamierzenie. Kolejnym etapem była zorganizowana przez Dmochowskiego wystawa w 1988 r. w galerii Valmay. Po niej wziął pożyczkę z banku i stworzył od podstaw własną galerię na terenie dawnych hal w samym centrum Paryża, w pobliżu słynnego Centrum Pompidou – Galerie Dmochowski, Musée-Galerie de Beksiński. Tutaj była stała ekspozycja obrazów, czyli muzeum Beksińskiego, oraz dział sprzedaży. Ten etap trwał sześć lat. Ale w 1995 r. wszystko się urwało, Beksiński wypowiedział umowę, twierdząc, że współpraca z Dmochowskim mu ciąży. Po jakimś czasie, już po śmierci żony, napisał list, w którym proponował wypalenie fajki pokoju i odnowienie przyjaźni. Komu obrazy, komu? Kolekcja Piotra Dmochowskiego powstawała latami. Zbiór prac Beksińskiego był za życia artysty uzupełniany o nowe obrazy, część udało się sprzedać prywatnym kolekcjonerom, część trafiła jako depozyt do Miejskiej Galerii Sztuki w Częstochowie, ale zasadnicza i bardzo reprezentatywna dla twórczości Beksińskiego liczba prac jest w posiadaniu założyciela galerii, który teraz zamienił się w promotora wielkiego artysty. Jego celem, a właściwie życiową misją stało się nie tylko rozpropagowanie dzieła polskiego twórcy i wizjonera na całym świecie, ale też wprowadzenie na stałe twórczości Beksińskiego do czołowych galerii i muzeów. Piotr Dmochowski usiłuje zainteresować Beksińskim dziesiątki instytucji kulturalnych, aby zechciały przyjąć cenne depozyty w postaci kilku, kilkunastu, a nawet kilkudziesięciu obrazów z kolekcji, pod warunkiem wszakże, że nie spoczną one w magazynach, lecz będą eksponowane i każdy odwiedzający będzie je mógł podziwiać. Niestety większość propozycji

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 17-18/2007, 2007

Kategorie: Kultura