Ponad 100 byłych parlamentarzystów AWS szuka pracy Bezrobocie dotknęło nie tylko zwykłych zjadaczy chleba, ale także dawnych ludzi władzy – byłych posłów i członków rządu z AWS. Ponad 100 byłych parlamentarzystów Akcji znalazło się na lodzie. Zostali wyrzuceni za burtę życia nie tylko politycznego, ale i zawodowego. Wielu z nich, zwłaszcza w mniejszych miejscowościach, zatrudniało własne żony do prowadzenia biur poselskich (na co Sejm przeznaczał im dodatkowe środki). Teraz więc, gdy skończyła się trzymiesięczna odprawa sejmowa, są rodziny polityków, które zostały właściwie bez środków do życia. I bez możliwości uzyskania pomocy ze strony dawnych liderów. W Sejmie działa biuro do spraw socjalnych wspomagające materialnie posłów – byłych i obecnych – którzy popadną w tarapaty finansowe. Nie ma jednak jeszcze danych, ilu byłych parlamentarzystów ubiegłej kadencji zwróciło się o pomoc. Niektórym byłym posłom po czterech (lub więcej, jeśli mieli mandat kilka kadencji) latach prestiżowej pracy w parlamencie ciężko było wrócić do mniej eksponowanego zawodu np. robotnika albo urzędnika biurowego. Ale z czasem okazuje się, że zdobycie jakiegokolwiek – odpowiadającego wykształceniu i doświadczeniu posła – etatu jest problemem… – Wbrew pozorom, wieloletnie sprawowanie władzy, kontakty i znana z mediów twarz często nie pomagają, ale wręcz utrudniają otrzymanie pracy – uważa Grzegorz Cygonik, były rzecznik prasowy i poseł AWS, który szuka zatrudnienia. Byli parlamentarzyści, jeśli w czasie trwania kadencji nie załatwili sobie nowej, intratnej posady, starają się wrócić do dawnego, przedsejmowego zajęcia. Zazwyczaj byli urlopowani na czas sprawowania mandatu. Według obowiązujących przepisów, pracodawca ma obowiązek przyjąć powracającego na swoje stanowisko byłego posła. Jeśli natomiast chce go zwolnić, musi uzyskać zgodę sejmowej Komisji Regulaminowej. Tak się stało na przykład w 1993 r., gdy do pracy w Urzędzie Rady Ministrów wrócił po przegranych wyborach Marian Piłka (ówczesny polityk ZChN teraz PiS). W URM-ie szefował wówczas premier Waldemar Pawlak z PSL i aby pozbyć się Piłki, musiał poprosić komisję o zgodę. Prawodawcy ułatwili więc posłom „miękkie lądowanie” w nowym-starym miejscu pracy. Kłopoty zaczynają się wówczas, gdy tego miejsca już nie ma, bo firma została zlikwidowana, albo gdy powrót posła jest niemożliwy ze względu na ostracyzm i niechęć innych pracowników. W takie tarapaty popadli przede wszystkim byli posłowie AWS – związkowcy „Solidarności”. Ich sytuacja wydaje się najgorsza. Zarówno w kontekście upadku znaczenia i siły NSZZ „Solidarność”, jak i z powodu niechęci związkowców do swoich dawnych reprezentantów w Sejmie. – Znakomita większość posłów AWS nie może wrócić do poprzedniego zakładu pracy, zwłaszcza gdy pełnili funkcje związkowe. Zostaliby chyba żywcem zjedzeni. Albo w najlepszym razie wywiezieni na taczkach – powiedział nam anonimowo jeden z obecnych parlamentarzystów dawnego AWS, który w porę ewakuował się z Akcji do PiS. Psychologię tego mechanizmu można prześledzić na przykładzie pewnego mało znanego polityka AWS. Januszowi Brzeskiemu, byłemu posłowi AWS, niegdyś przewodniczącemu Komisji Zakładowej NSZZ „Solidarność” Stalprodukt w Bochni, nie dano szansy powrotu na związkową posadę. Poseł Brzeski wszedł w 1997 r. do parlamentu niejako na plecach innego Brzeskiego, Andrzeja, też parlamentarzysty AWS z Tarnowa – bogatego biznesmena, który prowadził olbrzymią kampanię wyborczą i chcąc nie chcąc rozpropagował noszącego to samo nazwisko konkurenta. Teraz Andrzej Brzeski dalej prowadzi własną firmę, a Janusza koledzy z „Solidarności” nie chcą widzieć z powrotem w pracy – powiedziano nam. Podobny los spotkał innych posłów dziesiątego szeregu, którzy, choć nie zaznaczyli niczym szczególnym swojej obecności w Sejmie, w swoich miejscowościach i zakładach pracy zbierają cięgi za cztery lata rządów prawicy i kłopoty gospodarcze kraju. Ci, którym udało się wrócić do dawnej firmy, nie mają w niej lekko. Tak jak Mirosław Swoszowski, były poseł AWS, niegdyś wiceprezydent Tarnowa, potem pełnomocnik Zarządu do Spraw Rodziny w Urzędzie Miasta co prawda pracujący znów w urzędzie, ale na stanowisku niewiele znaczącego referenta. Wysadzeni z siodła mają pretensje do swoich partyjnych zwierzchników, że nie pomagają im odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Jednak ich żale trafiają właściwie w próżnię, gdyż dawni wpływowi liderzy dziś praktycznie niewiele mogą. Natomiast sami liderzy mieli zazwyczaj więcej
Tagi:
Joanna Tańska