Białowieskie przeciąganie liny

Białowieskie przeciąganie liny

Konsensus co do potrzeby ochrony Puszczy Białowieskiej istnieje po obu stronach barykady. Kością niezgody pozostaje skala ludzkiej ingerencji

Mimo że trudno mówić o kryzysie wokół Puszczy Białowieskiej jako o problemie mogącym zagrozić pozycji ministra Szyszki, to historia poniekąd zatoczyła koło. Garstka aktywistów ekologicznych znowu zdołała przykuć uwagę opinii publicznej nieprzejednanym uporem i wybitną medialnością protestu. Przypominają się niemal identyczne obrazy z doliny Rospudy z roku 2007, też za rządów PiS. Dekadę temu mieliśmy wieszanie się na drzewach – dziś mamy fizyczne uniemożliwianie wycinki drzew i blokadę ciężkiego sprzętu. To samo województwo. Ten sam minister. Nawet aktorzy z grubsza ci sami. Do tego dochodzi mocne zaniepokojenie instytucji unijnych oraz zauważalny podział wśród najbardziej zainteresowanych – mieszkańców powiatu hajnowskiego. Kolejny pat i kolejna wielka batalia. Walka wszak toczy się o symbol. Można nie mieć stanowiska w sporze naukowców, gwizdać na odezwy czy omijać szerokim łukiem protesty, ale krążące w mediach obrazy 80- czy 100-letnich drzew leżących pokotem w miejscu, które w świadomości wielu Polaków jest nietykalne, podziałały. Czy podobnie jak przed dekadą minister Szyszko ustąpi? Niekoniecznie.

Winny kornik

Doceniając florę i faunę Rospudy, na której obecny minister połamał sobie zęby 10 lat temu, warto zaznaczyć, że Puszcza Białowieska to jednak inna liga. Jej znaczenie zarówno w naszej świadomości społecznej, jak i dla znawców tematu z Europy jest nie do przecenienia. Chodzi wszak o ostatni naturalny las na kontynencie. Wyjątkowy, a przez to godny najwyższej ochrony. Co ciekawe, konsensus co do potrzeby chronienia puszczy istnieje po obu stronach barykady. Kością niezgody pozostaje skala ludzkiej ingerencji w procesy w niej zachodzące. Które z przyjętych działań są niezbędne, a które wykraczają poza ramy wynikające choćby z objęcia patronatem UNESCO? Linia podziału w konflikcie, narastającym na długo przed ponownym objęciem stanowiska przez Jana Szyszkę, jest w zasadzie stała. Po jednej stronie znajdują się Ministerstwo Środowiska, Związek Leśników Polskich, znaczna część mieszkańców powiatu hajnowskiego, a także organizacja SANTA. Po drugiej są ekolodzy (w tym Greenpeace), część naukowców, a od wzmożenia wycinki również Komisja Europejska i UNESCO. Wbrew obiegowej opinii przybywa też miejscowych, którzy w niekontrolowanej wycince widzą zagrożenie dla coraz lepiej rozwijającego się sektora turystycznego. Kto przyjedzie do Białowieży, jeśli puszcza straci swój niepodważalny walor, a błogą ciszę zastąpi ryk pił?

Kornik to szkodnik dobrze znany właściwie na wszystkich dużych obszarach leśnych półkuli północnej. Walka z nim toczyła się na olbrzymich połaciach Kanady i USA, Niemiec czy Słowacji. Wraz ze stopniowym ocieplaniem się klimatu rośnie światowa populacja tego chrząszcza. Ostatnie lata są suche, zimy nie przynoszą opadów, a warunki żerowania są dla kornika o wiele dogodniejsze niż dawniej, nawet na terenach podmokłych, do jakich zalicza się Puszcza Białowieska. Nawet laicy zauważają w puszczy obszary straszące kikutami wyschniętych drzew. Sytuacja ta rodzi pytania o charakter ochrony lasu naturalnego. Czy ma pozostać nietknięty, nawet jeśli współczesnym wydaje się, że umiera? Czy pozwolimy naturze na spokojne przejście przez jeszcze jeden z chwilowych z perspektywy istnienia całego ekosystemu etapów?

Leśnicy i „ekoterroryści”

Tu dochodzimy do sedna sporu, jaki na dobre rozgorzał na początku zeszłego roku wraz z planami masowej wycinki puszczańskich świerków. Jak czytamy w oświadczeniu z 5 lutego 2016 r., „Związek Leśników Polskich w Rzeczypospolitej Polskiej, zaniepokojony informacjami w sprawie Puszczy Białowieskiej, szczególnie docierającymi do nas w ostatnim okresie, zdecydowanie opowiada się za czynną ochroną Puszczy poprzez usuwanie posuszu i zasiedlonych przez kornika drukarza drzew świerka pospolitego, który jest gatunkiem dominującym w zbiorowiskach leśnych i zajmuje 26% powierzchni Puszczy. (…) Popieramy stanowisko pracowników nadleśnictw Białowieża, Hajnówka i Browsk oraz samorządów puszczańskich miejscowości. (…) Jeżeli nie nastąpią zdecydowane działania zmierzające do zwalczania kornika drukarza w celu zachowania jeszcze żywych świerków, wystąpi problem podobny do sytuacji w innych regionach kraju, gdzie ścisła i bierna ochrona terenów zaatakowanych przez kornika drukarza doprowadziła do całkowitego zaniknięcia drzewostanów świerkowych”. W tym samym tonie utrzymane były uchwały Rady Powiatu Hajnowskiego. Mimo protestów organizacji ekologicznych plany wycinki świerków na obszarze prawie trzykrotnie większym, niż pierwotnie zakładano, wzmocnione poparciem ministra środowiska, zostały ostatecznie zatwierdzone w marcu 2016 r. Konflikt odżył na wiosnę tego roku, kiedy po dokonaniu zleconej przez ministerstwo inwentaryzacji zaczęto wprowadzać zapowiedzi w czyn. Jak to ma w zwyczaju obecna władza, nie patyczkując się.

Zwolennicy wycinki powołują się na przykłady z krajów zachodnich, gdzie masowe pozbywanie się chorych drzew nie jest niczym nowym. Jak zauważa prof. Marek Konarzewski, ekolog z Uniwersytetu w Białymstoku, kraje takie jak Kanada czy USA, mające setki tysięcy kilometrów kwadratowych lasów pełniących funkcje gospodarcze, bez narażenia na szwank całego ekosystemu mogą sobie pozwolić na tak inwazyjne metody jak wycinka. Wszak chodzi tam nie o las mieszany jak w Białowieży, ale o jednorodne lasy szpilkowe. O lasy wielokrotnie większe niż całość polskiej puszczy, co zmienia skalę prowadzonych przez człowieka działań. Nade wszystko zaś takie akcje przeprowadza się wyłącznie na terenach nieobjętych ochroną. Bez względu na stopień zarażenia kornikiem parki narodowe nie podlegają regułom dotyczącym lasów gospodarczych, zdolnych do błyskawicznego odradzania się. Co zatem robić? Zdaniem prof. Konarzewskiego nie ma żadnych dowodów na skuteczność postulowanej przez leśników metody, a cykliczne pojawianie się i znikanie kornika należy do niezmiennego rytmu, jakiemu wraz ze zmianami klimatycznymi podlegają lasy naturalne. Puszcza Białowieska zaś jest jedna i trudno eksperymentować na organizmie niemającym sobie podobnych w całej Europie. Warto podkreślić, że w pobliskiej Puszczy Knyszyńskiej leśnicy stosujący metody wprowadzane obecnie w Puszczy Białowieskiej nie odnieśli żadnych sukcesów w walce ze szkodnikiem, i to mimo braku barier prawnych.

Świat naukowy nie jest jednak w tej sprawie monolitem. Zdaniem prof. Jacka Hilszczańskiego z Instytutu Badawczego Leśnictwa jedyną metodą ograniczania degradacji puszczy jest wycinanie posuszu czynnego, czyli drzew, na których aktualnie przebywa kornik. Zakładając, że ok. 10% z 3,7 mln martwych drzew to właśnie posusz czynny, takie drewno można wywieźć albo zostawić w lesie, ale tylko pod warunkiem, że larwy kornika wyschną lub zostaną zjedzone przez drapieżniki. W podobnym duchu wypowiada się prof. Bogdan Brzeziecki, kierownik Katedry Hodowli Lasu Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego. Według niego właśnie gospodarka leśna jest szansą na zapewnienie trwałości i różnorodności zasobów przyrodniczych. Tym bardziej jeśli gra toczy się o stabilność drzewostanów i gatunków, które egzystują na terenach zamierania świerka. Być może powinniśmy jednak przyjąć szerszą perspektywę niż wiek?

Do postaci najbardziej znienawidzonych przez zwolenników wycinki należy Adam Wajrak – dziennikarz, działacz na rzecz ochrony przyrody, autor licznych tekstów i książek o tej tematyce. Pochodzący z warszawskiego Żoliborza Wajrak symbolizuje swoją osobą popularną tezę na temat ekologów upominających się o nietykalność parku narodowego: że jest obcy, że jest „ekoterrorystą” i lepiej od miejscowych wie, co robić. Identyczne zarzuty stawiano aktywistom z głębi Polski dekadę temu, gdy wyposażeni w krzyże mieszkańcy okolic doliny Rospudy argumentowali, że ekolodzy myślą o zwierzętach, a nie o dobru ludzi czekających na autostradę jak na zbawienie. Podobnie jak prof. Konarzewski Adam Wajrak wskazuje cykliczność zjawisk w puszczy. Uważa, że wpisują się one w naturalny rytm, jaki cechuje wielowiekowy las naturalny, i wszystko należy zostawić samej przyrodzie. Zdaniem Wajraka minister Szyszko reprezentuje lobby drzewiarsko-leśne, a jego ideologia opiera się na antropocentrycznym przekonaniu, że las bez człowieka i gospodarki leśnej nie jest w stanie przeżyć.

Konflikt interesów?

Poglądu ministra nie podzielają nie tylko aktywiści pilnujący, by w Białowieży ucichły piły, ale także organizacje międzynarodowe. Pod koniec kwietnia 2017 r. Komisja Europejska przeszła do drugiego etapu postępowania przeciwko Polsce w sprawie podjętych w puszczy działań, wzywając do natychmiastowego wstrzymania cięć. Według Komisji „z dostępnych dowodów wynika, że środki te nie są zgodne z celami ochrony przedmiotowego obszaru i wykraczają poza to, co jest niezbędne do bezpiecznego użytkowania puszczy. Pozyskiwanie drewna prawdopodobnie niekorzystnie wpłynie na zachowanie siedlisk i gatunków obszarów Natura 2000, a także spowoduje nieodwracalne straty w zakresie różnorodności biologicznej”. Swoje zdanie ma zamiar wyrazić również prowadzące własne śledztwo UNESCO, jednak w przeciwieństwie do organów UE jego stanowisko ma charakter wyłącznie opiniodawczy.

Wielu z tych, którzy wzywają do obrony puszczy przed kornikiem, podkreśla, że nie robi tego z chęci zysku, po prostu literalnie stosuje się do obowiązującego prawa. Istotnie – w art. 9 ust. 1 ustawy o lasach czytamy: „W celu zapewnienia powszechnej ochrony lasów właściciele lasów są obowiązani do kształtowania równowagi w ekosystemach leśnych, podnoszenia naturalnej odporności drzewostanów, a w szczególności do: 2) zapobiegania, wykrywania i zwalczania nadmiernie pojawiających i rozprzestrzeniających się organizmów szkodliwych” (art. 9 ust. 1 dotyczy również dyrektora parku narodowego). Nie znaczy to jednak, że leśnicy robią wszystko, by odsunąć od siebie podejrzenia o dybanie na białowieskie drewno w celach stricte zarobkowych. Z pewnością nie robi tego stowarzyszenie SANTA, powołane w powiecie hajnowskim jako organizacja ekologiczna mająca stanowić przeciwwagę dla Greenpeace’u, Wajraka i spółki. Jak czytamy na stronie internetowej, „Celem statutowym Stowarzyszenia »SANTA« Obrona Puszczy Białowieskiej jest działanie na rzecz ekologii i ochrony dóbr dziedzictwa przyrodniczego oraz kulturowego terenu Puszczy Białowieskiej oraz jej okolic w kraju jak i zagranicą” (pisownia oryginalna). Nie sposób jednak nie odczuć pewnego dysonansu, dowiadując się, że prezesem stowarzyszenia jest Walenty Wasiluk, współzałożyciel ZPHU Was-Bel Wasiluk & Wasiluk – firmy zajmującej się przerobem, handlem drewnem i wyrobami z drewna. Dziwnym trafem organizacja pożytku publicznego, której Wasiluk przewodzi, jest gorącym zwolennikiem fizycznej rozprawy z kornikiem drukarzem, co chcąc nie chcąc, rzuca cień na intencje stowarzyszenia występującego jako głos niezależnych ekologów.

Bez kompromisów

Najmocniej jednak na opinię publiczną podziałały w ostatnich tygodniach krążące wśród internautów zdjęcia efektów wycinki. Wykonane nie tylko przez ekologów, ale także zaniepokojonych mieszkańców okolic puszczy. Maj i czerwiec tego roku to już właściwie stała obecność przeciwników wycinki i blokowanie harwesterów służących do wycinania lasu. Co ciekawe, obecna wycinka prowadzona jest pod hasłem zabezpieczania szlaków, którymi wędrują turyści, przed zawaleniem się przesuszonych drzew na ludzi i samochody. Również czasowy zakaz wstępu do określonych miejsc w Nadleśnictwie Białowieża ma służyć – zdaniem leśników – wyłącznie bezpieczeństwu zwiedzających. Ekolodzy z Greenpeace’u wskazują jednak, że wycina się drzewa również na terenach leżących w znacznej odległości od jakichkolwiek szlaków i dróg.

Po zeszłotygodniowym wystąpieniu ministra Szyszki sytuacja jeszcze bardziej się zaogniła. Minister oskarżył poprzedni rząd o doprowadzenie do bezprawnego wpisania w 2014 r. Puszczy Białowieskiej na listę UNESCO. Jego zdaniem nie powinno to mieć miejsca, ponieważ puszcza jest obiektem mieszanego dziedzictwa przyrodniczo-kulturalnego i nie powinna podlegać ochronie jako pomnik przyrody. Przyjęty przez ministra kurs kolizyjny z czynnikami zarówno zewnętrznymi (Komisja Europejska), jak i wewnętrznymi (krajowa opozycja) nie powinien dziwić. Wszak batalia o puszczę to jeszcze jedna z wojenek, które mają doprowadzić Polskę do pełnego i ostatecznego „powstania z kolan”.

Wydanie: 2017, 27/2017

Kategorie: Kraj

Komentarze

  1. antypisowiec
    antypisowiec 1 sierpnia, 2017, 07:39

    Skoro ten cały pseudo minister szyszka, postanowił zniszczyć puszczę i wykraść mnóstwo drzewa, to moje pytanie jest następujące, gdzie jest wywożone to niby chore drzewo nikomu nie przydatne, a gdzie drzewo zdrowe do kogo trafia ta scheda złodziejstwa w „majestacie „prawa.

    Odpowiedz na ten komentarz
  2. Przyrodnik
    Przyrodnik 1 sierpnia, 2017, 11:01

    „Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi p pieniądze. Jeśli nie o pieniądzy to chodzi o wiecej pieniędzy”

    W tym przypadku o duże pieniądze, jak się wygadał Dyrektor Generalny Lasów Państwowych Konrad Tomaszewski: „wyceniliśmy w oparciu o inwentaryzację tę stratę, i ona wynosi 2 mld zł”

    Odpowiedz na ten komentarz
  3. Anonim
    Anonim 30 października, 2017, 07:38

    Stratę dla narodu Polskiego bo dla szyszki z małej litery ką kretna kase ślepy by to zauważył na kroniki są inne sposoby

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy