Bicie na alarm

Bicie na alarm

O czym naprawdę warto rozmawiać przy okazji naciąganej afery z „poradnią pedagogiczną, która dopuszcza bicie dzieci” Materiały w mediach lokalnych i ogólnopolskich, burzliwe dyskusje w internecie, oświadczenia władz miasta, komentarz rzecznika praw dziecka, a nawet czynności sprawdzające ze strony prokuratury – broszurka pod niewinnym tytułem „Podstawowe działania wspierające dziecko w rozwoju”, od kilku lat dostępna na stronie Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej nr 5 w Łodzi, stała się niedawno przyczyną niemałego skandalu. Kontrowersje wzbudziły zwłaszcza fragmenty odnoszące się do typologii kar. Autorka publikacji, zatrudniona w placówce psycholog i nauczycielka, podzieliła je na społeczne i konkretne, do tych drugich zaliczając „klapsy, bicie pasem, potrząsanie”. Podczas ich omawiania pada stwierdzenie, że „czasami rodzice muszą bić dziecko coraz mocniej, aby skłonić je do posłuszeństwa”. Towarzyszy temu spostrzeżenie, że niektórym dzieciom klapsy powszednieją i przestają wówczas spełniać funkcję kary. Zwłaszcza pierwsze sformułowanie, na którym skupiły się uwaga mediów i głosy oburzenia opinii publicznej, budzi odruchowy sprzeciw. Szkopuł w tym, że jest ono wyrwane z kontekstu. Już na samym początku dokumentu można przeczytać, że „omyłką, błędem jest wymuszanie posłuszeństwa siłą i groźbą, kłamstwem, zawstydzaniem porównywaniem itd. Wytyczony cel dorosły w kontakcie z dzieckiem osiąga na drodze

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2018, 22/2018

Kategorie: Kraj