Biedne dziecko to nie jest dopust boży – rozmowa z prof. Wielisławą Warzywodą-Kruszyńską
Bieda wśród dzieci oznacza odrzucenie przez rówieśników Prof. Wielisława Warzywoda-Kruszyńska – dyrektor Instytutu Socjologii Uniwersytetu Łódzkiego, kierownik Katedry Socjologii Stosowanej i Pracy Socjalnej. Autorka licznych badań i publikacji poświęconych problematyce biedy, ubóstwa i wykluczenia społecznego, zwłaszcza wśród dzieci i młodzieży. Od wielu lat zajmuje się pani badaniem biedy dzieci. Czy to prawda, że wśród dzieci ma ona większy zasięg niż wśród dorosłych? – Zgadza się. W połowie lat 90. z naszych badań wynikało, że dzieci żyjących w rodzinach wspieranych przez pomoc społeczną wśród ogółu łódzkich dzieci było więcej niż biednych wśród dorosłych. Uważałam, że nastąpiła pomyłka w obliczeniach i wyniki odnoszące się do dzieci pomylono z dotyczącymi najstarszych respondentów. Poprosiłam o ponowne przeprowadzenie badań i na ich podstawie mogłam powiedzieć, że bieda ma twarz dziecka. Okazało się bowiem, że w niektórych miejscach aż 60% dzieci mieszkało w rodzinach, które utrzymywały się z zasiłków socjalnych. Ujawniło się coś jeszcze – że nie jest tak, jak powszechnie sądzono, czyli że biedne są tylko dzieci, które żyją w rodzinach wielodzietnych. To prawda, ale problem biedy dotyka także te z mniejszych rodzin, jak również te, które mają jedno z rodziców. Szkolna segregacja Jak dzieci przeżywają biedę? Co czują, gdy z różnych stron płyną do nich komunikaty o ich biedzie? – Bieda wśród dzieci oznacza odrzucenie w gronie rówieśniczym i strach przed takim odrzuceniem. Odrzucenie czy obawa przed nim mogą być spowodowane tym, że dzieci nie mają różnego rodzaju dóbr materialnych, np. gadżetów, które wyznaczają w szkole status społeczny. To, że lokowane są na marginesie społeczności szkolnej, jest przez nie bardzo mocno odczuwane. W związku z tym muszą szukać innych grup rówieśniczych. Najczęściej są to grupy, w skład których wchodzą podobne dzieci. Oczywiście taki mechanizm działa też w innych klasach społecznych. Dzieci pochodzące z rodzin należących do klasy średniej również grupują się wokół siebie. Oznacza to doświadczanie nierówności społecznych już w okresie dzieciństwa. Tak wcześnie dzieci zaczynają dzielić rówieśników na biednych i bogatych, aby potem spośród nich wybierać kolegów? – W szkołach występuje proces segregacji statusowej. Dzieci z zamożniejszych rodzin posyłane są do szkół prywatnych albo do takich, do których można się dostać na podstawie wysokich osiągnięć w testach kwalifikacyjnych. Dzieci z rodzin ubogich, które nie mają wsparcia w postaci dobrze wykształconych i zamożnych rodziców, chodzą zazwyczaj do swoich szkół rejonowych. Rodzice nieczęsto mogą się stać ich obrońcami w konfrontacji ze szkołą i innymi rodzicami, więc dzieci z rodzin najbardziej upośledzonych nie mają swoich adwokatów. Rodzice są takimi naturalnymi adwokatami, ale dzieci, które pochodzą z rodzin zaniedbanych, dysfunkcyjnych czy biednych, nie mogą liczyć na nich jako adwokatów. Nie ma przy nich kogoś, kto mógłby zabrać głos w ich sprawie? – Niestety, te dzieci nie mają kogoś takiego, kto zwróciłby uwagę na zjawisko społeczne, jakim jest ich bieda. To pozbawia je możliwości zbiorowego formułowania opinii czy wywierania nacisku. Taka sytuacja oznacza, że są bezbronne wobec instytucji szkoły, wobec innych, zamożniejszych, lepiej sytuowanych rodziców i ich dzieci. To szczególny problem. Dzieci z klasy średniej chodzą do szkół, do których uczęszczają również dzieci z klas niższych. Jak wyglądają ich relacje? – Zdarza się, że te z rodzin biednych sprawiają trudności wychowawcze. Od zawsze słyszymy, że niegrzeczne i leniwe dzieci pochodzą z klas niższych. To krzywdzący stereotyp, ale jest on powszechnie powielany. Wobec tego szkoły starają się ich pozbyć. Wysyła się je do innych szkół, co prowadzi do tego, że nie są one zakorzenione ani w klasie, ani w społeczności szkolnej, zmagają się ze stresem i poczuciem klęski. Oczywiście w szkołach są prowadzone zajęcia wyrównawcze, skierowane na wyrównanie ich zdolności poznawczych, uczy się je pisać, czytać. Najważniejsza wiara w siebie Wyrównywanie szans jest chyba dobrym kierunkiem? – Zgadza się, ale ważne, w jaki sposób wyrównuje się dystans między dziećmi biedniejszymi a zamożniejszymi. W ostatnim czasie ukazały się nieprawdopodobnie ważne badania, ich autorem jest laureat Nagrody Nobla James Heckman. Z badań, które przeprowadził ze swoim zespołem, wynika, że najważniejsze są umiejętności nie poznawcze, ale miękkie, czyli wiara w siebie, świadomość, że może mi się udać, pozytywna samoocena, czyli poczucie,









