Czerwcowe wybory CZERWIEC 1989 – CZERWIEC 2010 – rozmowa z gen. Wojciechem Jaruzelskim

Czerwcowe wybory CZERWIEC 1989 – CZERWIEC 2010 – rozmowa z gen. Wojciechem Jaruzelskim

Gen. Wojciech Jaruzelski mówi, jak przeprowadził Polskę z PRL do III RP – Panie generale, jest czerwiec roku 1989. Jest po czerwcowych wyborach. Przegranych… – Timothy Garton Ash powiedział, że gdyby na liście kandydatów PZPR był św. Piotr, to i on by przegrał. Po pierwsze, władza sprawowana przez 45 lat, nawet gdyby była idealna – a nie była idealna – wreszcie się zużywa, czeka się na coś innego. Po drugie, po drodze było wiele naszych ciężkich grzechów, błędów. Ale co najistotniejsze, my nie mogliśmy dokonać takiej reformy gospodarczej, która by spowodowała inną sytuację społeczną. Nie mieliśmy na to społecznego przyzwolenia. Każda próba uwolnienia cen, żeby uzdrowić relacje płace-ceny-wydajność, powodowała eksplozję. Nie mogliśmy na to przecież kolejny raz pozwolić. – Balcerowicz nie miał takich wątpliwości. – Żeby przeprowadzić taką reformę, która by przyniosła efekty w jakiejś perspektywie, trzeba było dokonać bolesnej operacji, właściwie szokowej. Tego typu operacja wymaga narkozy, znieczulenia. Takiego znieczulenia nie mieliśmy. „Solidarność” po zwycięstwie, na fali euforii, zyskała duże zaufanie. Warto dodać, że gdybyśmy porównali 21 punktów z 1980 r. czy nawet program „Solidarności” zapisany przy Okrągłym Stole, był to zwrot o 180 stopni. Po prostu oni mieli siłę społeczną, żeby to przeprowadzić. I przeprowadzili. Okowy zimnej wojny – Zanim do tego doszło, trzeba było doprowadzić Polskę do wyborów. – Europa, a właściwie świat w ciągu ostatnich 200 lat przeżyły cztery wielkie wojny. Trzy gorące, jedną zimną. Pierwsza, „gorąca”, skończyła się w 1815 r., druga w 1918 r., trzecia w 1945 r. Końca zimnej wojny nie da się określić datą. To był pewien proces, który zachodził w drugiej połowie lat 80., przy ogromnej zasłudze Michaiła Gorbaczowa. Wcześniej mieliśmy dwa skleszczone bloki, istniała równowaga sił, a inaczej – równowaga strachu. Każdy segment tego bloku był nie do ruszenia, bo on tę równowagę zmieniał. Nie było więc mowy o pójściu odrębną drogą. Wiadomo, co się stało na Węgrzech, w Czechosłowacji, jaka była reakcja na rakiety na Kubie – bo to też była próba naruszenia równowagi, z kolei przez Związek Radziecki. Dopóki więc istniał wyścig zbrojeń, dopóki istniała zimna wojna, dwa antagonistyczne, zbrojące się bloki – ruchy wewnętrzne nie mogły być daleko idące. Bo naruszały cały system. Symboliczny moment zmiany nadszedł, gdy Gorbaczow powiedział: „wspólny europejski dom”, a nie „zachodni imperializm”. A Reagan mu odpowiedział: „już teraz Związek Radziecki to nie jest imperium zła”. To oznaczało, że inaczej się już te rzeczy widzi. – Czyli, mniej więcej, od kiedy? – W roku 1987 mieliśmy rokowania wiedeńskie, jedna i druga strona położyły karty na stół. I spirala zbrojeń poszła w dół. Wówczas można było wewnątrz każdego kraju działać bardziej zdecydowanie, bez oglądania się na innych. – Czyli demontaż systemu dwóch bloków, który się rozpoczął, to była droga ku poszerzeniu polskiej swobody. – Koniec zimnej wojny to była dopiero szansa na zasadnicze zmiany. Od tego wszystko się zaczynało. Owszem, doceniam historyczną rolę „Solidarności” jako zaczynu, impulsu, ale… Gorbaczow pojawił się nie wtedy, kiedy „Solidarność” była na szczytach, lecz wtedy, kiedy była w sytuacji schyłkowej. Inne czynniki zadecydowały o jego miejscu i roli. Opatrzność zesłała nam Gorbaczowa – Jego pozycja, zwłaszcza gdy rozpoczął reformowanie państwa, była coraz mocniej kontestowana. Mówiło się, że może podzielić los Chruszczowa. Że dziś u władzy są w Moskwie reformatorzy, a jutro – twardogłowi. Obserwował pan uważnie, co dzieje się w Rosji? – Bardzo uważnie temu się przyglądałem. Byłem w stałym kontakcie z Gorbaczowem. On zresztą w swoich wspomnieniach poświęca mi cały rozdział pod tytułem „Wojciech Jaruzelski – sojusznik i jednakowo myślący”. Widziałem, że on chodzi po bardzo cienkim lodzie. Doskonale znam Rosję, szanuję naród rosyjski, lubię Rosjan, w odróżnieniu od wielu, którzy dziś wybrzydzają, chociaż kiedyś wypijali toasty za drużbu, ale jednocześnie wiem, jak potężne siły aparatu były przeciwko zmianom i reformom. Gorbaczow musiał je przezwyciężać. – Można było mu w tym pomóc? – Byliśmy ważnym ogniwem. Po pierwsze, wiele naszych rozwiązań, cząstkowych, substytutów demokracji i gospodarki rynkowej, Gorbaczow przejmował. Kiedy był

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2010, 24/2010

Kategorie: Wywiady