Biesłan – tragedia terroru

Biesłan – tragedia terroru

Po tragedii w Osetii kaukaska wojna stała się fragmentem światowej walki z fanatycznym islamizmem Czeczeni strzelili sobie samobójczego gola. Reakcje świata po zajęciu przez kaukaskie komando budynku szkoły w osetyjskim Biesłanie nie pozostawiały wątpliwości, że – niezależnie od intencji, którymi kierowali się terroryści – poparcie dla sprawy czeczeńskiej skurczyło się do minimalnych wysepek w morzu potępienia dla terrorystów. Znamienne były wypowiedzi polityków, także tych, którzy jeszcze kilka tygodni temu przypominali Rosjanom, że w Czeczenii ich wojska łamią prawa człowieka. Teraz brytyjski minister spraw zagranicznych, Jack Straw, ogłosił – jeszcze przed atakiem sił Specnazu na szkołę – że ma „pełne zaufanie” do Władimira Putina i władz rosyjskich, że podejmą najwłaściwszą decyzję dla rozwiązania kryzysu w Biesłanie. Amerykanie mówili o wyrazach solidarności z Putinem i wskazywali głównego winnego ostatnich rosyjskich wydarzeń – a więc, obok ataku w Biesłanie, zamachu samobójczego w Moskwie 28 sierpnia i wysadzenia w powietrzu dwóch samolotów cztery dni wcześniej – czyli międzynarodowy terroryzm. Terrorystów potępiły kolejne rządy, opinia publiczna w wielu państwach i organizacje międzynarodowe, poczynając od ONZ. Znamienne, że tego stosunku nie zmieniła hekatomba wśród zakładników po nieplanowanym, jak się wydaje, i sprowokowanym przez ostrzał ze strony terrorystów szturmie rosyjskiego Specnazu na szkołę opanowaną przez czeczeńskie komando. Scott McClellan, rzecznik Białego Domu, już po akcji w Biesłanie oświadczył jednoznacznie: „Stany Zjednoczone stoją ramię w ramię z Rosją w globalnej walce z terroryzmem”. Kanclerz Schröder, który wcześniej oferował Rosji wszelką pomoc dla oswobodzenia zakładników w Osetii, po tragedii w czasie akcji uwalniania dzieci wezwał w Berlinie do walki z terroryzmem wszędzie, gdzie się pojawi. Głos światowej opinii publicznej akcentował głównie, że za śmierć setek dzieci i dorosłych w Osetii odpowiedzialność ponoszą terroryści, a nie władze Rosji. Jak słusznie zauważają analitycy z brytyjskiego instytutu badań strategicznych Strafor, czeczeńska wojna w ten sposób ostatecznie przestała być konfliktem lokalnym i zaczęła być postrzegana jako fragment wielkiej, ogólnoświatowej walki z międzynarodowym terroryzmem – którego zwłaszcza społeczeństwa zachodnie, te najbardziej przecież czułe na łamanie praw człowieka, coraz bardziej się boją i dla zwalczania którego będą gotowe przymykać oko na deptanie czeczeńskich swobód. Tym bardziej że coraz częściej, choć nie do końca zjawisko to potwierdzają żelazne dowody, mówi się o współpracy kaukaskich desperatów z Al Kaidą, dla Zachodu synonimem wszelkiego zła. Tym bardziej też, że jedno nie podlega wątpliwości – czeczeńskich bojowników i Al Kaidę, która wyrosła z walki afgańskich mudżahedinów przeciwko radzieckiej okupacji Agfanistanu, łączą islamska ideologia i nienawiść do Moskwy. O Czeczenii wspomina się też czasem w komunikatach bin Ladena. Teoretycznie tworzy to pole do przyzwolenia w przyszłości nawet na… dywanowe bombardowania czeczeńskich aułów, w końcu – było nie było – wylęgarni czeczeńskiego terroru. Tę swoistą złość świata na Czeczenów mogło tylko podsycić, a nie osłabić żałosne oświadczenie Asłana Maschadowa (przywódcy separatystów, którzy proklamowali w Czeczenii powstanie „niepodległej” Republiki Iczkerii), mówiącego jednym tchem, że – co prawda „dla tej nieludzkiej akcji (tj. zajęcia szkoły w Biesłanie – przyp. MG) nie ma usprawiedliwienia”, ale „tak samo nie ma usprawiedliwienia dla rosyjskiej soldateski, która zamordowała 42 tys. czeczeńskich dzieci w wieku szkolnym”. Jeden z moskiewskich komentatorów trzeźwo i okrutnie ocenił znaczenie tego apelu: „Z jednej strony (Maschadow) położył na szali jakiś skumulowany, a więc arytmetyczny, a nie emocjonalny rachunek za wieloletnie czeczeńskie krzywdy, z drugiej znalazła się rozgrywająca się poprzez telewizyjne ekrany na oczach wszystkich tragedia konkretnych maleńkich dzieci. To oczywiste, po której stronie musi opowiedzieć się międzynarodowa opinia publiczna”. Kolejny kamyk do lawiny emocjonalnego potępienia terrorystów dołożyły relacje zakładników, chociażby takie jak relacja 27-letniej Zaliny Dzandarowej, która opowiedziała światu: „W ciągu pierwszych minut (po szturmie terrorystów na szkołę) było wielu rannych. Tych, którzy leżeli na podwórku szkolnym, dobijano. Terroryści zabijali też mężczyzn, którzy próbowali stawiać opór. Łącznie zginęło około 20 osób. Niektórych rannych Czeczeni wyprowadzili już z sali gimnastycznej i dobili w korytarzu. Dwie kobiety, szahidki, wysadziły się w powietrze na szkolnym korytarzu razem z kilkoma mężczyznami zakładnikami”. Taka sytuacja – sprokurowana

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2004, 37/2004

Kategorie: Świat