Big Brother – Wszystko za kasę

Big Brother – Wszystko za kasę

Co jeszcze wymyśli Wielki Brat dla nabicia kasy? – Może teraz seks grupowy – szydzą internauci Kierownictwo TVN odetchnęło. Inżynier Ireneusz Próchenko, 41-letni radomianin oskarżony o malwersacje (wkrótce rozprawa w sądzie), zszedł już z oczu kamerzystów programu „Big Brother”. Sterowane oklaski fanów towarzyszące wyjściu pierwszego nominowanego w III edycji, były wyjątkowo krótkie. Organizatorzy chcieli jak najszybciej pozbyć się dowodu skandalicznego niedopatrzenia w czasie rekrutacji. Może jakoś ludzie zapomną o tej wpadce. Do trzech razy sztuka. Pierwsza wpadka też była z Irkiem, ale Gregorczykiem, niezbyt obliczalnym psychicznie sołtysem z Lubuskiego. Trzecia, mógłby ktoś powiedzieć – zdarzyła się za sprawą Łukasza Wiewórskiego zwanego „Kenem” i Agnieszki Frykowskiej „Frytki”. Ten ktoś musiałby jednak nie mieć nic wspólnego z inicjatorami przedsięwzięcia pod tytułem „BB”. Bo dla ekipy żyjącej z tego, co się dzieje w domu Wielkiego Brata, całodobowa bezpruderyjność pary uczestników to powód do radości porównywalnej z wygraną w totolotka. Przecież napędzili kasę. A poza tym, jak mówi dyrektor programowy TVN, Edward Miszczak, nic się nie stało, wszak żyjemy w epoce normalsów. Lubisz hard core? Jacy oni są – ci normalsi, zamknięci dziś w klatce nr 3 Wielkiego Brata? Posłuchajmy, o czym rozmawiają. Nazajutrz po tym, gdy „Ken” i „Frytka” skonsumowali już erotyczny pociąg ku sobie, mężczyzna udzielił rad kolegom w czasie śniadania: „Dmuchaj młody, dmuchaj, jak nie masz w co dmuchać, to dmuchaj w ogień… Bij, bij konika. Ja nie muszę, od konika mam tu pewną panią” (tu zerknięcie w kamerę). W tym samym czasie „Frytka” odpowiadała dziewczynom (które ją podziwiały, ale jeszcze nie wiedziały, czy starczyłoby im odwagi na taki popis przed kamerami), że robi, co lubi, bo przecież żyje w wolnym kraju. Zwierzyła się też, że pozostawała w związku z chłopakiem, którego utrzymywała, a on „jeszcze chlał i bił ją po ryju”. Niemalże wszystkie rozmowy mieszkańców domu Wielkiego Brata krążą wokół jednego tematu – seksu. Panowie potrafią godzinami rozmawiać o piersiach swoich koleżanek, posługując się przy tym sformułowaniami, w rodzaju: „zwisy”, „krosty”, „psie uszy”. Prowokatorem rozmów seksualnych jest głównie „Ken”. Pozostali mężczyźni usiłują mu dorównać i popisują się opowieściami o łóżkowych podbojach na wolności. Kobiety włączają się w te rozmowy bez większych oporów. „Barbie” przyznaje, że jest nimfomanką, a Magda – że chętnie się onanizuje. Karykaturalnie gruba „Zołza” chwali się, jak na urodzinach urwał się jej film. Fragment takiej pogawędki: Wojtek: – „Frytka”, ty lubisz hard core? Pejcze, kajdany? „Frytka”: – Noo. „Góral”: – A bronę? „Ken” do „Frytki”: – Jeżeli nie ma seksu, to ja w ogóle nie chcę mieć z tobą nic wspólnego. Leżysz ze mną tylko dlatego, że ja tego chcę. Sama wiesz, że ci do „Barbie” wiele brakuje. „Frytka”: – Odp… się. Na porządku dziennym jest również nazywanie innych „suką” lub „zdzirą”. Mieszkańcy obgadują się przy każdej okazji, a potem donoszą osobie obgadywanej, kto i co o niej mówił. Często okazują sobie jawną niechęć, obrażają się na siebie i podjudzają. Kasia: – Wkur… mnie, że wszyscy liżą sobie nawzajem d…, żeby nie być nominowanymi. Jeśli nie intrygują, nie oglądają się narcystycznie nago w łazience, nie szczują na siebie, nie obłapiają się, wówczas demonstrują, że mimo kamer chcą być sobą. Wojtek Bernacki, z zawodu budowlaniec, głośno odkrzykuje w stronę wielomilionowej widowni, że jak zechce, to „od dziś będzie chodził w brudnych gaciach. Pierdzielę jakieś rygory – ze szlacheckiej rodziny pochodzę!”. „Ken” co rusz rozkłada na łóżku torbę pełną kosmetyków i z lubością, uważnie ogląda swoje ciało, czy aby nie wyskoczyła mu jakaś krostka. Potem jedną ze specjalnie przywiezionych szmatek (którą wybrać? – zastanawia się co wieczór) poleruje paznokcie. Wzdycha: pierwsze, co zrobi, gdy wyjdzie z domu Wielkiego Brata, to umówi się na zabieg w gabinecie kosmetycznym. Wanda Korolczuk, językoznawca, współautor jednego z poradników językowych, tak komentuje komunikowanie się bigbrotherowców: – Wulgaryzmy, niewybredne epitety, wyzywający styl rozmów jest zarówno językiem kluczem, poprzez który mieszkańcy chcą zwrócić na siebie uwagę, jak i konsekwencją środowiska, w którym wyrośli. Agresja słowna ma na celu przekazanie odbiorcy pewnego

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 12/2002, 2002

Kategorie: Obserwacje