Biskup Paetz znowu w łaskach

Biskup Paetz znowu w łaskach

Czy odnowa moralna Polski głoszona przez środowiska PiS-owskie i wsparta autorytetem Kościoła ma mieć za symbol osobę i „dokonania” poznańskiego arcypasterza?

Oglądając telewizyjną transmisję z pogrzebu pary prezydenckiej z kościoła Mariackiego w Krakowie, nie mogłem uwierzyć własnym oczom – wśród biskupów siedzących w pierwszych rzędach rozpoznałem abp. Juliusza Paetza, znanego ze skandalu seksualnego, w wyniku czego został w atmosferze kompromitacji wysłany decyzją Jana Pawła II na przedwczesną emeryturę. Moje spostrzeżenie potwierdził na swoim blogu m.in. red. Daniel Passent: tak, to był abp Paetz.
Ta obecność jest kwintesencją tego wszystkiego, czego doświadczaliśmy podczas żałoby ze strony mediów. Ten nadmierny patos, przeradzający się w kicz, nadętość, wysokie tony, niezasłużona i faryzejska czołobitność wobec polityki jednej opcji, a jednocześnie napominanie adwersarzy o moralności, o etyce, o wartościach, o ideałach narodowych i religijnych. I wszędzie nadreprezentacja duchownych jednego wyznania, jakby to tylko oni byli jedynymi mandatariuszami tych cnót, tych przewag, tych pojęć. Parafrazując słowa Króla-Słońce („Państwo to ja”), można powiedzieć, że państwo-PiS-Kościół katolicki to jedno, a kto nie z nami, ten jest ze wspólnoty narodowej wykluczony.
Obecność owego skompromitowanego hierarchy (według mnie nie czynami homoseksualnymi, ale hipokryzją, niezgodnością słów i czynów) w świetle nie tyle nauk Kościoła – one doznają ostatnio na świecie w perspektywie skandali na tle seksualnym poważnego uszczerbku – co wartości głoszonych przez te środowiska w Polsce, którym Kościół patronuje i które hołubi, jest dla mnie clou polskiego zakłamania, polskiej hipokryzji, polskiej teatralizacji życia publicznego. Polskiego irracjonalizmu i faryzeizmu. Mentalno-duchowej głuchoty i ślepoty.
W tym fakcie upatrywałbym kilku prawd:
• Kościół nadal jest instytucją feudalną, a dewiza Roma locuta causa finita święci cały czas w nim triumfy. Nijak się to nie ma do demokratycznego państwa prawa i społeczeństwa obywatelskiego (do lewicy i inteligencji polskiej winno to dotrzeć raz na zawsze);
• polski Kościół za nic ma skandale seksualne w swoich szeregach, jakie ujawnia się cały czas na świecie (w Polsce dyskretnie się przemilcza ów problem – wyjątek: wspomniany abp Paetz), i jest postrzegany oraz prezentowany jako jedyne źródło i mandatariusz Prawd najwyższych i niepodważalnych, jedyna instytucja godna oceniać moralność i postępowanie każdego człowieka i całego społeczeństwa;
• czym dla Polaków i hierarchów kościelnych są więc „wartości” i „słowo”? Jak w tym fakcie widzieć zapewnienia papieża Benedykta XVI o uzdrowieniu raz na zawsze sytuacji w Kościele rzymskim w kontekście wszelkich skandali o podłożu seksualnym?
• czy odnowa moralna Polski głoszona przez środowiska PiS-owskie wsparta autorytetem Kościoła powszechnego ma mieć za symbol (a te środowiska kochają przecież symbole!) osobę i „dokonania” poznańskiego arcypasterza?
Radosław S. Czarnecki, Wrocław

Wydanie: 17/2010, 2010

Kategorie: Opinie

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy