Biuro Odbudowy Stolicy

Biuro Odbudowy Stolicy

Największe na świecie biuro architektoniczno-urbanistyczne

Gdy 17 stycznia 1945 r. do Warszawy wkraczali polscy i radzieccy żołnierze, stolica Polski była niemal całkowicie zburzona. Zniszczeniu uległo 71% przedwojennej zabudowy lewobrzeżnej części miasta. Odbudowę zrównanej z ziemią metropolii powierzono Biuru Odbudowy Stolicy. 14 lutego przemknęła niezauważona 75. rocznica powołania przez Krajową Radę Narodową tej zasłużonej instytucji.

„Boże, odbuduj stolicę!”, tłumaczył skrót BOS niezapomniany dozorca Popiołek z telewizyjnego serialu „Dom”, przedstawiającego panoramę powojennych dziejów Warszawy. Wielu ludziom wydawało się wtedy, że z tak ogromnej kupy gruzów nieprędko da się na powrót stworzyć miasto. „Ja byłam przekonana, że stolicę przeniosą do Krakowa. Bo jak się spojrzało, dosłownie jak się weszło do Warszawy, to nie było widać budynków. Tylko wszędzie gruzy”, opisywała swoje wrażenia z powrotu do stolicy w marcu 1945 r. przedwojenna warszawianka Julianna Rozenbaum.

Niemal całkowitej zagładzie uległa zabytkowa substancja miasta. „Spośród 957 budynków wpisanych do rejestru zabytków aż 782 uległy całkowitemu zniszczeniu, a 141 zostało poważnie uszkodzonych, czyli we względnie dobrym stanie przetrwały jedynie 34”, szacuje znany varsavianista Jarosław Zieliński. Nie lepiej prezentowała się miejska infrastruktura. Zburzone były wszystkie mosty, 95% teatrów i kin. Przemysł i budynki służby zdrowia zostały zniszczone w 90%, sieć tramwajowa w 85%, a jej tabor w 75%, obiekty związane z oświatą w 70%, drzewostan w 60%, elektrownie w 50%, przewody gazowe w 46%. Z 64 kościołów zachowały się cztery. Miasto było praktycznie całkowicie wyludnione. „Mury cmentarzy wydają się zbędne: nie dzielą już dwóch światów”, przejmująco komentował skalę destrukcji architekt Józef Sigalin, jeden ze współtwórców dzieła odbudowy stolicy.

W obliczu tak tragicznej sytuacji również przedstawiciele władz państwowych mieli wątpliwości co do zachowania stołeczności Warszawy. Myślano o tymczasowym przynajmniej ulokowaniu centralnych urzędów państwowych w Łodzi. Dylemat na korzyść Warszawy rozstrzygnął jednak… Józef Stalin, zapytany o to wprost podczas wizyty w Moskwie przez przedstawicieli polskiej delegacji. „Marszałek Stalin uważa, że Warszawa powinna być jak najszybciej odbudowana i ze swej strony pragnie przyjść nam z jak najbardziej wydajną pomocą. To przesądza dla nas sprawę, że Warszawa będzie siedzibą rządu”, relacjonował na posiedzeniu Rady Ministrów 21 stycznia 1945 r. Bolesław Bierut.

Grupa Operacyjna

Ta decyzja nadała tempo przygotowaniom do odbudowy, ale przecież działania w tym kierunku „lubelskie” władze rozpoczęły już jesienią 1944 r., po wyzwoleniu warszawskiej Pragi. Początkowo nie wyodrębniano Warszawy jako oddzielnego podmiotu prac planistycznych. 20 listopada 1944 r. przy Prezydium Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego powstało Biuro Planowania i Odbudowy, kompletowano sztab fachowców. Szczególnie cenne dla nowych władz było pozyskanie do współpracy profesora Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej Lecha Niemojewskiego. Jak ocenia historyk odbudowy Warszawy Andrzej Skalimowski, „ogromny autorytet, którym się cieszył, pomógł zmobilizować przedstawicieli środowiska – wśród nich wielu niechętnych władzy lubelskiej – do włączenia się w prace nad odbudową”.

Już 18 stycznia 1945 r. do lewobrzeżnej części miasta dotarła Grupa Operacyjna „Warszawa” PKWN pod kierunkiem Józefa Sigalina. Jej zadaniem było dokonanie wstępnego oszacowania zniszczeń i znalezienie siedziby dla Biura Planowania i Odbudowy. To wtedy Sigalin wypatrzył ocalały dom przy ul. Chocimskiej 33 na Mokotowie, w którym znalazło później siedzibę Biuro Odbudowy Stolicy. „Tam właśnie. Jutro poprosić Spychalskiego (prezydenta Warszawy – przyp. aut.). Niech da. Kto tu właściwie daje domy?”, notował na gorąco.

Kilka dni później, 22 stycznia 1945 r., prezydent Warszawy Marian Spychalski powołał Biuro Organizacji Odbudowy Warszawy, z którego 14 lutego wyłoniło się Biuro Odbudowy Stolicy, już o statusie urzędu centralnego. Zadanie, jakie władze państwowe postawiły przed nową instytucją, było gigantyczne. BOS miało odpowiadać za całokształt prac nad odbudową Warszawy, projektowanie urbanistyczne, rekonstrukcję zabytków, plan gospodarczy i inwestycyjny oraz wykonawstwo.

Do realizacji tak szeroko zakrojonych celów szybko zatrudniono armię ludzi. Już w lipcu 1945 r. w Biurze Odbudowy Stolicy pracowało ok. 1,5 tys. osób, głównie architektów i urbanistów, ale także inżynierów różnych specjalności, ekonomistów i prawników. Według Andrzeja Skalimowskiego było to największe biuro architektoniczno-urbanistyczne na świecie. Kierownikiem BOS został 50-letni architekt Roman Piotrowski, związany przed wojną z lewicującą awangardową grupą architektów i plastyków Praesens i lewym skrzydłem PPS, po wojnie członek PPR. Szybki rozwój Biuro zawdzięczało jednak w znacznej mierze rzutkości i operatywności jego zastępcy ds. organizacyjnych, Józefa Sigalina, przedwojennego komunisty i oficera armii Berlinga. „Koordynował prace związane z planowaniem gospodarczym i przestrzennym, nadzorował 10 wydziałów i trzy sekretariaty, a co najważniejsze – reprezentował BOS publicznie i utrzymywał kontakty z aparatem administracyjnym i politycznym. Dzięki znajomościom w środowisku komunistów to ostatnie przychodziło mu łatwiej niż innym”, pisał jego biograf Andrzej Skalimowski.

Choć ścisłe kierownictwo Biura Odbudowy Stolicy stanowili zdeklarowani lewicowcy, których w środowisku architektów i urbanistów nie brakowało już przed wojną, do pracy nad odbudową Warszawy udało się włączyć ludzi z różnych środowisk, choćby Politechniki Warszawskiej. Andrzej Skalimowski podkreśla, że „BOS współtworzyli przedwojenni profesorowie, będący autorytetami w swoim środowisku”.

Adiutanci wodzów

Wydziałem Architektury Zabytkowej BOS kierował światowej sławy konserwator zabytków prof. Jan Zachwatowicz, w czasie okupacji współpracownik londyńskiej Delegatury Rządu na Kraj. Jednym z najbliższych współpracowników Sigalina został były cichociemny i powstaniec warszawski Stanisław Jankowski. Wspólnie zaprojektowali m.in. Trasę W-Z i most Śląsko-Dąbrowski. Symboliczny wymiar ma fakt, że w osobach Sigalina i Jankowskiego spotkali się we wspólnej pracy nad odbudową Warszawy adiutanci wodzów konkurencyjnych polskich armii. Ten pierwszy był bowiem przez pewien czas adiutantem gen. Zygmunta Berlinga, drugi – gen. Tadeusza Bora-Komorowskiego. „Oficerowie, którzy w sierpniu 1944 r. znaleźli się po przeciwnych stronach Wisły, trzy lata później, projektując łączący jej brzegi most, zostali przyjaciółmi na blisko 40 lat”, komentował Andrzej Skalimowski.

Włączenie w dzieło odbudowy kraju wielu prolondyńsko nastawionych profesjonalistów powojenne władze uważały za jeden ze swoich sukcesów. „Nam udało się dokonać poważnych wyłomów w środowisku inżynierów i ekonomistów oraz architektów. Tych ostatnich pozyskaliśmy przede wszystkim dzięki odbudowie Warszawy, która stała się sprawą ich honoru”, chwalił się w rozmowie z Teresą Torańską Jakub Berman. Było to potwierdzeniem propagandowego hasła „Cały naród buduje swoją stolicę”, ale także wyrazem pragmatycznego podejścia przywódców PPR. W wyniszczonym wojną kraju brakowało bowiem profesjonalnych kadr i każdy fachowiec był na wagę złota.

Niejednorodny ideowo i politycznie skład Biura Odbudowy Stolicy był przyczyną wewnętrznych napięć, dających o sobie znać zwłaszcza na etapie planistycznym. „Przez cały okres odbudowy aż do 1952 r. działalność BOS naznaczona była ostrym konfliktem między frakcją »zabytkarzy«, skupionych wokół Zachwatowicza, a frakcją »modernizatorów«, którym przewodzili szef BOS Roman Piotrowski oraz jego zastępca Józef Sigalin. Podział odzwierciedlał poglądy polityczne architektów: grupa Zachwatowicza wywodziła się z akowskiego podziemia, Piotrowski i Sigalin byli ludźmi nowego porządku”, twierdzi Mikołaj Gliński z portalu Culture.pl.

Niejednokrotnie spory wewnątrz Biura rozstrzygać musieli przedstawiciele władz państwowych, do których zresztą i tak należały ostateczne decyzje w tak strategicznej kwestii jak kształt stolicy nowego, socjalistycznego państwa polskiego. Formalnie decyzje te pozostawały w gestii Ministerstwa Odbudowy, faktycznie jednak decydujący był głos prezydenta Bolesława Bieruta, który przewodniczył Naczelnej Radzie Odbudowy Warszawy. Rada, powołana dekretem rządu 24 maja 1945 r., była organem o charakterze programowym, gromadzącym przedstawicieli najwyższych władz państwowych i wybitne osobistości życia społecznego. Rola Bieruta wykraczała jednak poza formalne obowiązki z tego tytułu. Jako przedwojenny działacz Warszawskiej Spółdzielni Mieszkaniowej był mocno zaangażowany w dzieło odbudowy stolicy. To jego opinia przesądziła m.in. o realizacji budzącego kontrowersje projektu Trasy W-Z.

Tak wspominał okoliczności podjęcia tej decyzji Stanisław Jankowski: „Po kilku godzinach referaty i wypowiedzi rzeczoznawców były zakończone. Prezydent wstał i wolno podszedł do stojącej na środku sali makiety. (…) Przyglądał się jej długo. Potem zaczął mówić. Najpierw bardzo cicho, niemal półgłosem, jakby do siebie. Potem coraz głośniej, już nie tylko do nas, zgromadzonych na sali, ale do wszystkich ludzi w Warszawie (…). Wiedzieliśmy, że stanął po naszej stronie… Że będziemy budowali Trasę W-Z”.

Ostre polemiki

Biuro Odbudowy Stolicy istniało tylko do 1951 r., jednak jego działania, formujące fundament nowej Warszawy, ukształtowały na trwałe oblicze stołecznej metropolii. Do największych osiągnięć Biura należą bezsprzecznie odbudowa Starego Miasta i Traktu Królewskiego, budowa Trasy W-Z, mostów Poniatowskiego i Śląsko-Dąbrowskiego, Marszałkowskiej Dzielnicy Mieszkaniowej. Grzegorz Piątek, autor książki „Najlepsze miasto świata. Warszawa w odbudowie 1944-1949”, uważa jednak, że najważniejszy dorobek ekipy Piotrowskiego, Sigalina i Zachwatowicza to prace planistyczne. „Mimo wielu kompromisów czy zmieniających się konfiguracji politycznych nadal żyjemy w mieście rozplanowanym przez BOS”, ocenia.

Andrzej Skalimowski zwraca uwagę na fakt, że Biuro działało w szczególnie trudnych warunkach w związku z żywiołowo napływającymi do zrujnowanego miasta rzeszami ludzi. Przyrost liczby ludności był przeogromny. Już w lipcu 1945 r. Warszawa liczyła 395 tys. mieszkańców, a pół roku później aż pół miliona. Omnipotencja BOS powodowała w tej sytuacji rozdarcie między potrzebą doraźnego uporządkowania miasta a opracowywaniem długofalowych wizji rozwoju nowoczesnej metropolii. Często prowadziło to do wewnętrznego konfliktu interesów.

Biuro przejęło bowiem funkcje samorządu miejskiego zarówno w sferze planistycznej, jak i technicznej – od nadzoru nad odgruzowaniem i wyburzeniami wypalonych budynków, aż po przywracanie infrastruktury komunalnej i realizację nowych inwestycji. W gestii BOS znalazło się opracowywanie nie tylko projektów poszczególnych budynków czy osiedli, ale także całościowych planów zagospodarowania przestrzennego. W praktyce była to ogromna władza, polegająca m.in. na prawie decyzji o tym, które obiekty mają zostać odbudowane, a które rozebrane. Budziło to ogromne emocje społeczne, bo niejednokrotnie decyzje te uderzały w prywatne interesy. Odbiciem tego były ostre polemiki prasowe, szczególnie zażarte w okresie funkcjonowania jeszcze opozycyjnych gazet peeselowskich.

Dorobek Biura Odbudowy Stolicy budzi zresztą kontrowersje po dziś dzień. Wielu krytyków zarzuca projektantom nowej Warszawy tendencje do zbyt daleko idących wyburzeń zachowanej zabudowy miejskiej, zwłaszcza śródmiejskich kwartałów kamienic z przełomu XIX i XX w. Takie stanowisko reprezentują m.in. varsavianiści Jerzy S. Majewski i Tomasz Markiewicz, autorzy głośnej wystawy „Budujemy nowy dom. Odbudowa Warszawy w latach 1949-1952”, prezentowanej w 2011 r. w Domu Spotkań z Historią. „O ileż lepsza byłaby Warszawa z tą ciasną XIX-wieczną ul. Marszałkowską, z zachowaną zabudową niż z dzisiejszą Marszałkowską, która jest niczym innym jak tylko trasą komunikacyjną”, przekonywał w jednym z wywiadów Jerzy S. Majewski.

Najbardziej skrajne, kuriozalne wręcz opinie mówią o „zniszczeniu Warszawy” przez BOS na zlecenie Stalina. Wyrazicielem tego nurtu jest Artur Bojarski, historyk z Muzeum Historycznego w Legionowie, autor książki „Z kilofem na kariatydę. Jak nie odbudowano Warszawy”. Głosi on, że „Warszawa była dla Stalina symbolem, który chciał zniszczyć do końca. (…) Mieszczańskie kamienice były skazane na zagładę przez Stalina i jego otoczenie, ponieważ nie życzyli sobie, aby warszawiacy mieli dokąd wracać i mogli odtworzyć przedwojenny dorobek”. W dyskusji redakcyjnej na łamach magazynu „Mówią Wieki” bezceremonialnie wyraził się o Piotrowskim i Sigalinie: „Ci ludzie stali się wykonawcami woli Stalina, aby Warszawa zmieniła się na wzór miasta sowieckiego. Czy robili to na jego osobisty rozkaz, tego nie stwierdziłem. Natomiast jestem przekonany, że pracowali tak, aby Stalin był zadowolony”.

W kręgu varsavianistów, społeczników i historyków zajmujących się tym tematem, dominują jednak wyważone oceny dorobku BOS, podkreślające, że powstające w nim projekty były wyrazem koncepcji dominujących w owym okresie w środowiskach urbanistycznych zarówno w Polsce, jak i w Europie Zachodniej. Także wśród polskiej emigracji. Wskazują, że zniszczone w podobnym stopniu miasta zachodnioeuropejskie, zwłaszcza Rotterdam i Hawr, zostały zbudowane na nowo w stopniu znacznie radykalniej przekreślającym ich przedwojenną tożsamość niż Warszawa, z jej odbudowaną Starówką i Traktem Królewskim. Zwracają uwagę na polityczne perturbacje towarzyszące pierwszym latom odbudowy, których wyrazem było odgórne narzucenie przez władze państwowe w 1949 r. doktryny socrealizmu, wypierającej popularne w kręgu planistów BOS idee modernistyczne.

Wyrazicielem tej umiarkowanej opinii jest m.in. były wicedyrektor Muzeum Warszawy dr Jarosław Trybuś. „Wielu architektów w Europie już wówczas rozmyślało o nowym, lepszym, modernistycznym mieście, którego zasady wypracowywało grono awangardowych architektów i urbanistów pod wodzą Le Corbusiera. Byli wśród nich także Polacy. Stąd idee radykalnych rozwiązań mających uczynić miasta lepszymi do życia były znane i rozwijane także nad Wisłą. Rozmyślano zatem nad gestami, które Corbusier nazywał eufemistycznie »chirurgią urbanistyczną«, a które zakładały wymianę starej tkanki na nową. Takie działania przerastały możliwości przedwojennej Polski, ale w sytuacji »likwidacji zabudowy«, która wydarzyła się wbrew naszej woli w efekcie powstania, urbaniści mogli myśleć o realizacji najśmielszych wizji. Tak powstała nowa powojenna Warszawa. (…) Bilans BOS oceniam więc jako bardzo pozytywny, to ojcowie jednego z największych sukcesów XX-wiecznej Warszawy”, komentował w wywiadzie dla TVN 24.

Dzieło Biura Odbudowy Stolicy zostało docenione za granicą. W 2011 r. akta tej instytucji zostały wpisane na listę „Pamięć Świata” UNESCO, gromadzącą dokumenty o światowym znaczeniu historycznym lub cywilizacyjnym. Są one dostępne w internecie. Ponad 10 tys. zeskanowanych dokumentów BOS z Archiwum m.st. Warszawy, w tym opisy stanu budynków, rejestry zniszczeń i szczegółowe plany konkretnych kwartałów powojennej Warszawy, można odnaleźć w serwisie www.szukajwarchiwach.pl.

Fot. NAC/Zbyszko Siemaszko

Wydanie: 11/2020, 2020

Kategorie: Historia

Komentarze

  1. Andrzej
    Andrzej 9 marca, 2020, 20:38

    To jeden z zamieszczanych w „Przegladzie” artykulow (artykulow, felietonow, rozmow), ktorych kopie chetnie bym wysylal do IPN i Ministerstwa Oswiaty. Ale jaki bylby tego skutek?

    Odpowiedz na ten komentarz
  2. ireneusz50
    ireneusz50 12 marca, 2020, 10:35

    to żołnierze przeklęci odbudowali nam kraj, folksdojcze i NSZ.

    Odpowiedz na ten komentarz

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy