Błogostan

Błogostan

Poseł Konfederacji Grzegorz Braun to człowiek głęboko zaburzony, wystarczy posłuchać, co mówi, przyjrzeć się jego mimice. Ten czołowy polski antysemita zachowuje się tak, jakby w Polsce było 3 mln krwiożerczych Żydów, zjadających żywcem biednych Polaków. Braun rozbił wykład prof. Jana Grabowskiego, historyka i badacza Holokaustu. Roztrzaskał przed nosem prelegenta mikrofon, niszczył głośniki, a jakie miny przy tym robił – jak wzburzony goryl. Konfederacja powinna mieć problem, ale nie ma, mówią: to prawda, że chłop może trochę przesadza, ale jest prowokowany. Problem może mieć PiS, jeśli będzie tworzyć sojusz z Konfederacją, więc też z Braunem. Spotkałem Brauna niedawno w księgarni na Wiejskiej, zdawał się zainteresowany książkami, chociaż niewykluczone, że chętniej by je palił, niż kupował. Przemysław Czarnek grozi profesorom, którzy odważyli się skrytykować prezydenta za to, że podpisał niezgodną z polskim prawem i szkodliwą dla Polski ustawę. „Podłość profesorów, którzy są zatrudnieni w polskich uczelniach i którzy nie widzą polskiego interesu, jest przeogromna”, grzmi. Prof. Jan Zimmermann, promotor pracy doktorskiej Dudy, mówił zaś: „Ciągle mam w tyle głowy, że pan prezydent jest moim doktorantem, który w praktyce próbuje doprowadzić do całkowitego załamania porządku prawnego w tym kraju”. Czarnka te słowa wzburzyły: „Występuje jawnie przeciwko prezydentowi Rzeczypospolitej Polskiej. To jest rzecz, z którą trzeba będzie kończyć w następnej kadencji bezwzględnie, bo to są chamskie postawy tzw. profesorów. Bo to już nie są profesorowie. Mają tytuły, mają wyższe wykształcenie, ale nie mają podstawowego, tego kulturalnego, propolskiego”. Już widzimy, co nas czeka, jeśli PiS będzie rządziło jeszcze jedną kadencję – profesorowie utracą tytuły profesorskie i zostaną wydaleni z uczelni. Nie wiem, jak Czarnek to zrobi, ale prezes pomoże. Faszyzm i stalinizm w jednym. Ładne określenie: „wykształcenie propolskie”. Trzeba na gwałt rozpocząć produkcję propolskich profesorów na propolskich uczelniach, którzy będą kształcić propolskich studentów. Żeby to było skuteczne, należy z propolskością zejść do szkół i przedszkoli. Jedziemy całą rodziną na marsz 4 czerwca. Wybrali się niemal wszyscy bliscy i dalsi znajomi. Niektórzy jechali z odległych miast. Sporo młodzieży, flagi polskie i Unii, próba odebrania PiS i Konfederacji monopolu na flagę. Ostatnio tak się porobiło, że jak nagle gdzieś widzę polską flagę, to mi się kojarzy z nacjonalizmem. Szliśmy od placu Na Rozdrożu, gdzie był matecznik marszu, i dalej Alejami Ujazdowskimi, przez plac Trzech Krzyży, a na amen utknęliśmy na Nowym Świecie, przy Chmielnej. Zapchały się plac Zamkowy i Krakowskie Przedmieście, w końcu zakorkował się Nowy Świat. I rozwiązano marsz. Jak się zdaje, wtedy pochód miał ogon jeszcze w Alejach Jerozolimskich, czyli ponad 3 km od swojej głowy. Mówi się, że było 500 tys. ludzi – jeśli przesada, to niewielka. W domu odświeżyłem się i podjąłem heroiczną decyzję. Obejrzę kilka minut „Wiadomości”. Nie oglądałem od lat, więc i odporności brak. Szykuję się do tego jak do wejścia do gabinetu stomatologicznego, gdzie będą mi wyrywać zęby bez znieczulenia. Raz kozie śmierć, wchodzę. Serce bije mocniej. Nie zaczęli od marszu, ale od tego, że to rocznica nocnego obalenia rządu Olszewskiego. Rząd był pokraczny, nieporadny, sam się właściwie obalił. A słyszymy, że to spisek Tuska i Wałęsy. Potem ze zdawkowym komentarzem migawki z marszu, jakby tam była garstka ludzi. Następnie budujące sceny, jaka Polska piękna i bogata, krajobrazy wiejskie i miejskie, jak z reklamówek, cóż, może czasami trafi się coś złego, ale, jak mówi pisowski minister: „Wszystko, co złe, jest z zewnątrz” (dokładny cytat). Potem nagle znowu o marszu, z ubolewaniem, że to był marsz nienawiści, kiedy ja widziałem tylko radość wspólnoty. Komentarz, że ludzie dali się zwieść Tuskowi. Taki z niego szczwany lis. Wyrywają zdania z kontekstu, wyłapują grymas twarzy, pojedyncze hasło. Powtarzają takie migawki co sekundę, by weszły w podświadomość. To program dla głęboko wierzących lub dla tych, którzy nie mają innego źródła informacji. Już widzę wierzących, z jaką nabożną trwogą oglądają te seanse nienawiści, przeplatane pięknymi bajkami – one mówią, że nigdzie nie jest tak dobrze jak w Polsce. Aż sam na chwilę popadam w błogostan, takie stany miałem w Korei

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2023, 24/2023

Kategorie: Felietony, Tomasz Jastrun