„Bogdanka” w rękach górników

„Bogdanka” w rękach górników

Słowo „prywatyzacja” przyprawia ich o drżenie rąk, zwłaszcza gdy mają wyciągnąć z kieszeni po 500 zł za jedną akcję – Trochę się boję. Własną głowę zastawiłem za prywatyzacją – mówi Bogusław Szmuc, przewodniczący Zarządu zakładowego Związku Zawodowego Górników, przy Kopalni Węgla Kamiennego „Bogdanka” SA od 1994 r. – Gdyby coś nie wyszło, to chyba na Syberię musiałbym uciekać. Wszyscy mamy pietra. Któregoś dnia jeden z moich kolegów związkowców powiada do mnie: „A może by tak na jakiś czas zawiesić działalność w związku?”. – Skąd ten strach? Jesteśmy przecież pierwszą w Polsce prywatyzowaną kopalnią. A nie ma tygodnia, aby prasa albo telewizja nie informowały o aferach i przekrętach prywatyzacyjnych. „Bogdanka” to jedyna kopalnia na Lubelszczyźnie, nasze być albo nie być. W 1989 roku – do likwidacji Pierwsze prace przy budowie pilotażowej kopalni Lubelskiego Zagłębia Węglowego rozpoczęto w 1975 r. Początkowo miało powstać siedem kopalń wydobywających rocznie ok. 25 mln ton węgla. Planowano zatrudnienie 24 tys. pracowników, a z przedsiębiorstwami towarzyszącymi – 40 tys. Okazało się jednak, że gigantomania epoki Gierka nijak się miała do późniejszej rzeczywistości. Są jeszcze w kopalni pracownicy, którzy pamiętają, jak w 1976 r. Edward Gierek i Piotr Jaroszewicz przyjechali do „Bogdanki”, złapali za łopaty

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2001, 43/2001

Kategorie: Kraj