I w bólach umierać będziesz

I w bólach umierać będziesz

Death after life or afterlife concept as a reincarnation symbol or suicide and moving on as a transition to heaven or eternity icon in a 3D illustration style.

Dlaczego w Polsce eutanazja wciąż jest tematem tabu? Dlaczego nie potrafimy o niej rozmawiać? Mój pies miał lepszą śmierć niż moja mama. Psa uśpiłam, kiedy tego potrzebował, mama odchodziła w cierpieniu, odarta z godności, poddana okrutnym procedurom medycznym, bez możliwości pożegnania się – mówi Nina Sankari, wiceprezeska Fundacji im. Kazimierza Łyszczyńskiego powstałej w 2013 r. jako organizacja działająca na rzecz wolności sumienia oraz świeckości państwa, a także promująca światopogląd ateistyczny i świecką etykę. Mama Niny leżała w szpitalu w stanie terminalnym. Lekarz przekonał do tego leżenia i matkę, i córkę, wcale jej otwarcie nie mówiąc, że mama umiera. Powiedział po prostu, że Nina sama sobie nie poradzi. Zapalenie płuc rozwinęło się do granic możliwości. Chora czuła się na tyle beznadziejnie, że wyrwała sobie wąsy tlenowe. Nina: – Zapytałam: mamo, czy nie chcesz już tego tlenu? Dała znak, że nie chce. Pobiegłam do pokoju pielęgniarek. Nagle zrobiło się potworne zamieszanie, mamie podano leki. Pewnie miałoby to sens, gdyby podano je wcześniej. Trzymałam mamę za rękę w poczuciu bezradności. Nagle zabrali ją do metalowej windy i gdzieś wywieźli. Biegałam po schodach, szukając sali intensywnej terapii. Drzwi były uchylone. Mamę reanimowano. Małe, wychudzone ciałko podskakiwało. Ten widok zostanie ze mną na zawsze. Nie mogłam matki trzymać za rękę, widziałam tę przedłużoną agonię… Kiedy zaś pies Niny był już bardzo chory, poszedł w kąt ogrodu, odwrócił się tyłem do świata. Dał znak, że nie chce żyć. Biegała z nim do weterynarza. Ten w końcu powiedział, że to bez sensu, ale jeszcze polecił świetny ośrodek weterynaryjny. Nina zawiozła tam psa. Czuł, że to jego ostatnia podróż. Jak wcześniej potrzebował być noszony na rękach, tak teraz na sztywnych łapach wszedł do kliniki. Zostawiła go na noc, bo lekarze robili badania. Gdy następnego dnia była w pracy, zadzwonili – to koniec. Czy chce być przy uśpieniu psa? Nina zwolniła się i popędziła do kliniki. Cały czas głaskała psa, odchodził pogodzony, obdarzony miłością, może nawet szczęśliwy. Historię mamy i psa opowiedziała w Parlamencie Europejskim przy okazji dyskusji o eutanazji. Słuchacze byli poruszeni. – Nie może być tak, że ludzkość rozumie humanitaryzm jako unikanie cierpienia zwierząt przy jednoczesnym skazywaniu na bezsensowne cierpienie człowieka – mówi Sankari. Ojciec odchodzi Adam miał 19 lat, gdy 63-letni ojciec przez dwa lata umierał na raka płuc. W domu Adam z matką świadczyli intensywną opiekę medyczną. Wyczerpującą. Nastolatek zamiast przeżywać zauroczenia i bunt, targał chorego ojca z łóżka do łazienki. Z miłością. Z pokorą. Opowiada ponurą rodzinną anegdotę. Trzeciego dnia po operacji ojciec, któremu odjęto płat płuc, stał w ubikacji, zaciągając się ekstra mocnym bez filtra. Nałóg był silniejszy niż śmierć. Stopniowo pogłębiały się problemy z motoryką, w 65-metrowym mieszkaniu na warszawskiej Chomiczówce był w stanie przejść z sypialni do toalety, potem już nie. Był karmiony w łóżku. – Gdy jesteś chory na grypę i dusisz się tak, że oczy wychodzą z orbit, a płuca wyskakują z klatki piersiowej, wiesz, że za dwa tygodnie będzie lepiej. Przy raku płuc wiesz, że może być tylko gorzej – mówi Adam. Jego ojciec miał umysł jak brzytwa i coraz bardziej rozpadające się ciało. Cierpienie do kwadratu. Adam: – Gdy tata zmarł, pomyślałem: no nareszcie. Jemu tam jest lepiej. Nawet jeśli „tam” nie istnieje, już nie cierpi. Tu cierpienie zżerało go nie mniej niż nowotwór. Fizyczny ból był dla niego nie do zniesienia. Ja i mama współuczestniczyliśmy w tej ciągnącej się agonii. Nie rozmawialiśmy na ten temat, ale było dla nas oczywiste, że gdyby wówczas istniały odpowiednie procedury, tata skorzystałby z nich. Cierpiąc, od czasu do czasu wypijał kielonka, żeby łatwiej było mu znieść życie. W ostatnim roku przed śmiercią nagle stał się żarliwie religijny, choć nigdy nie był. Nie epatował religijnością na zewnątrz, raczej szukał mistycznego wsparcia. To było 30 lat temu. Lekarze rozkładali ręce: ma pan raka, musi boleć. Dziś podejście do bólu się zmieniło – bywa uśmierzany. Pojawiły się np. plastry morfinowe, hospicja. Terapia bólu jest często kwestią szacunku

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 04/2022, 2022

Kategorie: Kraj