Bolesna świadomość

Bolesna świadomość

Fragmenty wystąpienia gen. Wojciecha Jaruzelskiego na procesie w sprawie Grudnia 1970 r. Przed Sądem Okręgowym w Warszawie rozpoczął się proces w sprawie wydarzeń na Wybrzeżu w Grudniu 1970 r. Oskarżenie postawiło zarzuty gen. Wojciechowi Jaruzelskiemu – ówczesnemu ministrowi obrony narodowej, Stanisławowi Kociołkowi – ówczesnemu wicepremierowi, gen. Tadeuszowi Tuczapskiemu – ówczesnemu wiceministrowi obrony narodowej oraz kilku dowódcom jednostek wojska o tłumienie rozruchów związanych z protestami przeciwko podwyżkom cen. Gen. Wojciech Jaruzelski w obszernym wystąpieniu przed sądem podjął merytoryczną polemikę z tezami aktu oskarżenia, przedstawiając wiele faktów i wyjaśnień podważających zarzuty prokuratora. Poniżej publikujemy fragmenty tego wystąpienia. Sprawie wydarzeń Grudnia 1970 r. nadany został bieg procesowo-karny. Ma ona swój polityczny rodowód i tło oraz specyficzny akompaniament. Niezwykle istotny jest jej wymiar historyczny, społeczny, moralny. Na to ostatnie słowo kładę nacisk szczególny. Chodzi bowiem o śmierć kilkudziesięciu ludzi, o liczne zranienia, okaleczenia, pobicia, a także o inne różnego rodzaju krzywdy. Chcę powtórzyć to, co już wielokrotnie oświadczałem i w słowie, i w piśmie, i oficjalnie, i nieoficjalnie, iż była to jedna z najbardziej tragicznych kart naszej najnowszej historii, że pochylić się nad nią trzeba w zadumie i żalu, wyrazić głębokie ubolewanie i współczucie rodzinom zabitych oraz wszystkim w różny sposób skrzywdzonym i poszkodowanym. Czyniłem to wielokrotnie. Czynię to raz jeszcze. Nie unikam też oceny minionego systemu, w tym jego organicznych wad i realizacyjnych patologii. Jedną z ich konsekwencji była tragedia Grudnia 1970 r. Niosę w sobie bolesną tego świadomość. (…) Jako oskarżony skoncentruję się – z natury rzeczy – przede wszystkim na racjach i argumentach obrony. Przed tym jednak oświadczam: upór Władysława Gomułki w sprawie podwyżki cen, burzliwa na nią reakcja i w konsekwencji – decyzja o użyciu siły i broni okazała się politycznie błędna, społecznie szkodliwa, brzemienna w tragiczne skutki. Zasłużyła na moralne potępienie. Jest to oczywiste. Jednakże główne – decydujące wówczas i w Warszawie, i na Wybrzeżu – osoby, już nie żyją. Na tej ławie zasiadają oskarżeni w wyniku swoistej, politycznie inspirowanej „łapanki”. (…) Wysoki Sądzie, w tym też kontekście odbieram oskarżenie, iż „wydałem sprzeczny z prawem rozkaz użycia broni palnej – mimo iż do podjęcia takiej decyzji zgodnie z art. 32 pkt. 7 Konstytucji PRL upoważniona była Rada Ministrów”. Takiego rozkazu nie wydawałem. Prokuratura nie przedstawiła na to żadnego dowodu. (…) Teraz przejdę do szczegółowych wyjaśnień. Akt oskarżenia wychodzi ze wskazania na decyzję Władysława Gomułki podjętą na spotkaniu, a faktycznie odprawie o godzinie 9.00 15 grudnia 1970 r. Byłem na niej obecny. Wyrażane są opinie, że była to decyzja kolegialna. To nieprawda. (…) Akt oskarżenia mówi, iż żadna z osób obecnych na owej odprawie nie zgłosiła sprzeciwu. Ten w istocie zarzut znajduje odbicie i rozwinięcie w różnych politycznych interpretacjach i sugestiach – iż powinienem przeciwstawić się, zaprotestować przeciwko decyzji Władysława Gomułki, do złożenia dymisji włącznie. Dlaczego jednak, podobnie zresztą jak pozostali uczestnicy odprawy, tak nie postąpiłem? Informacje wówczas przedstawione – w tym zrelacjonowana przez premiera Józefa Cyrankiewicza rozmowa telefoniczna z przebywającym w Gdańsku generałem Grzegorzem Korczyńskim, który prosił o zezwolenie na użycie broni – wskazywały na skrajnie dramatyczny obraz sytuacji. (…) Wszystko to potwierdzają, a nawet znacznie poszerzają zeznania licznych świadków oraz różne dokumenty i materiały znajdujące się w aktach sprawy. Szczególnie wyraźnie wynika to z orzeczonego 27 września 1993 r. przez Prokuraturę Marynarki Wojennej „Postanowienia o częściowym umorzeniu śledztwa”, które dotyczy osób w międzyczasie zmarłych. Czyta się je wręcz jak horror. Wynika z niego, iż stroną atakującą, niszczącą nie było bynajmniej wojsko, siły porządkowe (nakazane im działania blokujące zwłaszcza przy bramie nr 2 Stoczni Gdańskiej oraz wokół stacji kolejowej w Gdyni to już późniejsza, odrębna sprawa). (…) Jakie na tle przedstawionych okoliczności oraz decyzji Władysława Gomułki były moje miejsce i rola? Byłem członkiem rządu, ministrem obrony narodowej. Poczuwam się z tego tytułu do politycznej i moralnej współodpowiedzialności za to, co się wówczas stało. Nie jest to jednak odpowiedzialność, jaką przypisuje mi akt oskarżenia. Znalazłem się bowiem w warunkach pomijania mnie, marginalizowania moich możliwości i co za tym idzie – ograniczenia bezpośredniego

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2001, 46/2001

Kategorie: Historia