Stalin a powstanie warszawskie

Stalin a powstanie warszawskie

W lipcu 1944 r. strategiczne interesy Związku Radzieckiego były na Bałkanach, a nie nad Wisłą

Podstawowy zrąb faktów składających się na politykę ZSRR wobec Polski w latach 1939-1945 jest już dziś w zasadzie znany. Mimo to o wielu jeszcze sprawach wiemy za mało. Dotyczy to zwłaszcza powstania warszawskiego, a szczególnie procesu i dat dziennych decyzji podejmowanych wówczas na Kremlu.
Sukces boju o Warszawę, później nazwanego powstaniem, ci, którzy wydali rozkaz w podziemnej Warszawie, i rząd polski w Londynie, który na to zezwolił, uzależniali od czterech głównie czynników: sprawności bojowej oddziałów Armii Krajowej, zrzutów uzbrojenia z Zachodu i wsparcia politycznego ze strony Anglosasów, niezdolności Wehrmachtu do skutecznego i długotrwałego przeciwstawiania się naporowi wojsk radzieckich oraz od sukcesów tych ostatnich. Temu właśnie czynnikowi – i słusznie – przypisywano decydujące znaczenie. W ostatniej dekadzie lipca 1944 r. zakładano bowiem, że front radziecko-niemiecki przetoczy się przez Wisłę i Armia Krajowa zdoła opanować stolicę przed wkroczeniem do niej Armii Czerwonej.
Swoisty paradoks polegał jednak na tym, że sukces powstania, politycznie wymierzonego przeciwko stalinowskim zamiarom wasalizacji czy wręcz sowietyzacji Polski, trafnie odczytywanym przez przywódców podziemnego państwa i dowództwo jego wojska, ci sami ludzie wiązali z działaniami Armii Czerwonej, której głównodowodzącym był właśnie Stalin. To właśnie jego wojskowe i polityczne zarazem decyzje miały zapewnić powodzenie wojskowe i polityczne tym, którzy w imię walki o Polskę całą, wolną i niezawisłą przeciwstawiali się zamysłom Kremla. Swoista contradictio in adiecto.
Kluczowym czynnikiem ostatecznie określającym stosunek ZSRR do powstania warszawskiego był wynik moskiewskiej wizyty szefa rządu RP, Stanisława Mikołajczyka. Premier nie skapitulował, a Stalin mógł już postawić wyłącznie na twór powstały z jego własnej woli – Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego – jako trzon przyszłego,

zależnego od Kremla rządu.

Po wyjeździe Mikołajczyka z Moskwy, tj. po 10 sierpnia, powstanie było nieodwołalnie skazane na klęskę.
Po powstaniu PKWN brytyjski premier, Winston Churchill, i amerykański prezydent, Franklin Roosevelt, zgodnie poprosili Stalina, by przyjął w Moskwie Mikołajczyka i doprowadził do „jakiejś fuzji” rządu RP i komitetu. Stalin mógł triumfować. Sojusznicy powierzali mu misję rozjemcy, wyrażając nadzieję, iż zdoła on doprowadzić do utworzenia jednego, zjednoczonego ośrodka polskiej władzy państwowej. Czy jednak wierzył w możliwość ugody z Mikołajczykiem? Godząc się na jego wizytę, chciał najpewniej sprawdzić gotowość rozmówcy do ustępstw, które musiałyby się równać kapitulacji premiera polskiego, konstytucyjnego, prozachodniego rządu.
Mikołajczyk przybył do Moskwy 30 lipca. Spotkał się z ambasadorem brytyjskim, Archibaldem Clarkiem-Kerrem, wysłuchał jego rad, w szczególności by dążył do zawarcia z PKWN swego rodzaju układu roboczego.
W tym czasie Armia Czerwona była już na przedpolach Warszawy, a dowództwo AK spodziewało się jej rychłego wkroczenia do miasta. 31 lipca około godz. 18 zapadła decyzja, by nazajutrz, 1 sierpnia, o godz. 17 oddziały AK rozpoczęły bój o opanowanie stolicy. Co było dalej, wiemy dobrze z licznych polskich opracowań historycznych powstałych na emigracji i w kraju.
Natomiast nasza wiedza o planach i działaniach Armii Czerwonej, a nade wszystko o dyrektywach otrzymywanych z Moskwy przez dowódców frontów nadal zawiera wiele luk.
Wiadomo, że 12 kwietnia 1944 r. radziecka Kwatera Główna (dalej: Stawka) zdecydowała, że główną operacją lata będzie rozbicie wojsk niemieckich na centralnym, tj. zachodnim, odcinku frontu i wyzwolenie Białorusi. Operacja o kryptonimie „Bagration” rozpoczęła się 23 czerwca i rozwijała się w niebywałym tempie. W połowie lipca Armia Czerwona wyzwoliła Białoruś i południową część Litwy.
W następstwie rozmaitych przemyśleń w dniach 27-29 lipca na naradzie u Stalina po dokonaniu oceny wykonanych zadań ustalono kolejne dyrektywy dla frontów operujących na ziemiach polskich. W szczególności 27 lipca wojskom 1. Frontu Ukraińskiego marsz. Iwana Koniewa nakazywano wykonanie działań, które umożliwiłyby mu natarcie w kierunku Częstochowy i Krakowa. Tego samego dnia dowódca 1. Frontu Białoruskiego, marsz. Konstanty Rokossowski, otrzymał dyrektywę, by „po opanowaniu rejonu Brześcia i Siedlec prawym skrzydłem frontu rozwijać natarcie w ogólnym kierunku na Warszawę i nie później niż 5-8 sierpnia opanować Pragę i uchwycić przyczółki na Narwi w rejonie Pułtuska i Serocka. Lewym skrzydłem uchwycić przyczółek na Wiśle w rejonie Dęblina, Zwolenia i Solca. Zdobyte przyczółki wykorzystać dla uderzenia w kierunku północno-zachodnim, aby zwinąć obronę nieprzyjaciela wzdłuż Narwi i Wisły, zabezpieczając tym samym forsowanie Narwi przez lewe skrzydło 2. Frontu Białoruskiego i Wisły przez centralne armie swego frontu. Następnie mieć na uwadze rozwinięcie natarcia w kierunku zachodnim na Toruń i Łódź”.
Dla najbliższej przyszłości stolicy losy tych dyrektyw Stalina miały bardzo duże znaczenie. W polskiej i rosyjskiej literaturze przedmiotu są one różnie interpretowane. W każdym razie dyrektywa nie została wykonana. Spór o przyczyny trwa, ale według mnie, odpowiedzi na pytanie o stosunek ZSRR do powstania warszawskiego – nie lekceważąc niezwykle istotnych względów natury wojskowej – szukać należy w strategii politycznej Stalina. Nie wolno przy tym zapominać, że 31 lipca pod Radzyminem siły niemieckie rozbiły nacierającą w kierunku Warszawy pancerną czołówkę lewego skrzydła 1. Frontu Białoruskiego Rokossowskiego, a 1 sierpnia o godzinie 4.10 czasu moskiewskiego 2. Armia Pancerna otrzymała

rozkaz przejścia do obrony.

Na tym odcinku frontu Niemcom udało się odrzucić wojska radzieckie o kilkadziesiąt kilometrów.
Kilkanaście godzin później w Warszawie rozpoczęło się powstanie. 2 sierpnia Londyn informował dowódcę AK, gen. Tadeusza Bora-Komorowskiego, że „Anglicy uzależniają poważniejszą pomoc dla Was od wyników rozmów moskiewskich”. Od siebie dodajmy, że dotyczyło to nie tylko Anglików, lecz także Rosjan, a właściwie ich przede wszystkim. W każdym razie zanim jeszcze doszło do pierwszej rozmowy Mikołajczyka ze Stalinem w Londynie (za Brytyjczykami wkrótce poszli Amerykanie), sformułowany został ścisły związek dwóch spraw – pomocy dla Warszawy i porozumienia polsko-radzieckiego. To, co było oczywiste dla Anglosasów, nie mogło być czymś innym dla Kremla. Wielka Trójka sprawę polską – łącznie z powstaniem warszawskim – traktowała przede wszystkim w kategoriach politycznych.
Pierwsza depesza z Warszawy o wybuchu walk dotarła do Londynu prawdopodobnie w nocy z 1 na 2 sierpnia. Nie wiadomo jednak, kiedy została odczytana. Następną Londyn otrzymał 2 sierpnia o godz.11.50, ale odczytano ją dopiero o 16.30 i zaraz przekazano Anglikom. Ci z kolei obie depesze wysłali do swojej misji wojskowej w Moskwie, skąd do Sztabu Generalnego Armii Czerwonej trafiły w nocy z 2 na 3 sierpnia, o godzinie 01.10 czasu moskiewskiego. W godzinach rannych zapoznał się z nimi szef resortu spraw zagranicznych, Wiaczesław Mołotow, i zapewne najwcześniej, jak tylko mógł, przekazał je Stalinowi. Depesza oznaczona przez misję numerem 2 była krótka, ale bardzo treściwa: „Wobec rozpoczęcia walk o opanowanie Warszawy prosimy o spowodowanie pomocy sowieckiej przez natychmiastowe uderzenie z zewnątrz”.
Mikołajczyk o rozpoczęciu walk dowiedział się też od Anglików i prawdopodobnie w tym samym czasie co Stalin. Nie wiemy jednak, kiedy i jakie informacje otrzymywała Moskwa od zwiadu 1. Frontu Białoruskiego, wywiadu z Londynu (pozyskiwała stamtąd niezwykle ważne wieści i miała podobno dostęp do korespondencji władz polskich z przywódcami państwa podziemnego oraz KG AK) i ewentualnie z samej Warszawy.
W świetle powyższego dopuszczalne jest chyba domniemanie, że Kreml mógł otrzymać informacje o planach powstania powszechnego, niezwykle ważnych meldunkach gen. Komorowskiego z 14 i 21 lipca i o innych kluczowych dokumentach wiążących się z zamierzoną walką o opanowanie stolicy przed wkroczeniem do niej Armii Czerwonej (choć nie o konkretnym terminie wybuchu). Nie mogę też wykluczyć, że wiadomość o rozpoczęciu walk w Warszawie przekazana przez brytyjską misję wojskową nie była jedyną, która 2 lub 3 sierpnia dotarła na Kreml. Gdyby udało się uzyskać dostęp do odpowiednich źródeł, być może łatwiej byłoby o odpowiedź na pytania dotyczące operacji Armii Czerwonej na przedpolach polskiej stolicy.
W każdym razie kiedy 3 sierpnia o godzinie 21.30 czasu moskiewskiego Mikołajczyk wraz z przewodniczącym Rady Narodowej RP, Stanisławem Grabskim, ministrem spraw zagranicznych, Tadeuszem Romerem, i tłumaczem, radcą Aleksandrem Mniszkiem wkraczali do kremlowskiego gabinetu Stalina, w którym oprócz gospodarza znajdowali się Mołotow i tłumacz, obaj rozmówcy wiedzieli już, że w Warszawie od 1 sierpnia trwają wszczęte przez Armię Krajową walki. Dysponujemy dziś polskimi i rosyjskimi zapisami tych rozmów. Nadal nie znamy jednak

radzieckich notatek

ze spotkań Stalina z przedstawicielami Związku Patriotów Polskich i PKWN z Wandą Wasilewską i Bolesławem Bierutem na czele (odbyły się 5 i 7 sierpnia).
Stalin, powołując się na prośby Churchilla, na pierwszy plan wysunął kwestię porozumienia między rządem polskim a komitetem. Nie wchodząc w szczegóły, chciałbym jedynie zwrócić uwagę na kluczową, moim zdaniem, deklarację Stalina: „Jeśli rząd polski w Londynie ma zamiar i uważa za celowe porozumieć się z Polskim Komitetem Wyzwolenia Narodowego i stworzyć jeden rząd polski, to rząd radziecki gotów jest w tym pomóc. Jeśli jednak rząd polski nie chciałby tego, wówczas rząd radziecki będzie zmuszony współpracować z PKWN. Takie jest stanowisko rządu radzieckiego, które on, Stalin, prosi wziąć pod uwagę”. Mogło to oznaczać i zapewne oznaczało, że pozytywne ustosunkowanie się Kremla do wszystkich innych wysuniętych ewentualnie przez stronę polską postulatów czy próśb zależeć będzie od stanowiska Mikołajczyka w tej najważniejszej dla Stalina, a także dla jego anglosaskich partnerów sprawie. Szef rządu radzieckiego musiał oczywiście zakładać, że polski premier zwróci się do niego o pomoc dla walczącej Warszawy, co nastąpiło. Ale podczas wszystkich tych spotkań pomoc dla powstania nie stanowiła jakiegoś istotniejszego wątku. Rozmawiano przede wszystkim o możliwości i warunkach powołania ewentualnego jednego rządu oraz jego składzie, o konstytucji i o granicach. Mikołajczyk przedstawił swoją formułę 4+1 (tzn. cztery partie wchodzące w skład jego rządu oraz Polska Partia Robotnicza) oraz proporcje składu politycznego (6:1) i bronił ich. Bierut oferował mu urząd premiera i trzy teki ministerialne, przy 14 dla PKWN. W pierwszym przypadku byłaby to „fuzja”, o której myślał i pisał Churchill, w drugim rząd całkowicie zdominowany przez komunistów, legitymizowany obecnością Mikołajczyka i zależny od Moskwy, tj. taki, jaki chciał mieć Stalin.

Sądzę, że tylko taka kapitulacja polityczna Polaków, której od Mikołajczyka domagali się Stalin z Bierutem i która prawdopodobnie – po jakichś modyfikacjach – byłaby do przyjęcia przez Anglosasów, mogłaby zmienić stosunek Kremla do powstania warszawskiego. Ale to tylko domysł, spekulacja.
Latem 1944 r. rozstrzygał się ostatecznie dylemat, czy Polska pozostanie częścią zdominowanego przez Anglosasów Zachodu, czy też stanie się częścią radzieckiego Wschodu. Przegrana Niemiec była już przesądzona i dlatego dla ogromnej większości polityków polskich była to wówczas najważniejsza sprawa. Churchill i Roosevelt szukali wciąż kompromisu, choć nie mieli już złudzeń, co zaś się tyczy Stalina, podzielam pogląd niemieckiego historyka Klausa Zernacka, że kwestia polska była „najwyraźniej kluczowym punktem polityki zachodniej” Kremla. Chciał ją rozwiązać i rozwiązywał wedle własnego scenariusza.
Patrząc z tej perspektywy na powstanie warszawskie, uważam, że losy sprawy polskiej nie zależały od takiego czy innego

finału zrywu zbrojnego

warszawian, lecz od roli, jaką odegrają w pokonaniu Niemiec siły zbrojne aliantów zachodnich i Związku Radzieckiego, oraz od tego, jaki obszar Europy będzie przez nie zdobyty czy wyzwolony. Z tego punktu widzenia powstanie warszawskie nie mogło odegrać żadnej roli. Pozostawało jedynie dramatyczną, z tragicznym finałem, manifestacją woli walki o Polskę wolną, całą i niezawisłą, a zarazem obroną idei karty atlantyckiej Roosevelta i Churchilla z sierpnia 1941 r., czyli wartości przyjętych następnie przez wszystkie Narody Zjednoczone. Oba te wymiary czynu i losów polskiej stolicy winny wyznaczać miejsce powstania na kartach historii powszechnej okresu II wojny światowej.
Powszechnie wiadomo, że stosunek Stalina do powstania był politycznie zdecydowanie wrogi. Nie mogę jednak w tych rozważaniach nie poruszyć kwestii stale powracającej w publikacjach poświęconych powstaniu: czy Armia Czerwona latem 1944 r. mogła i chciała dokonać operacji zdobycia Warszawy, czy też nie? W dawniejszej, tj. radzieckiej, ale i w najnowszej rosyjskiej literaturze przedmiotu panował i nadal panuje pogląd, że chciała i podejmowała w tym kierunku poważne wysiłki, jednak nie była w stanie zakończyć ich powodzeniem. I choć bliska prawdy może być hipoteza, że Armia Czerwona – biorąc pod uwagę jej potencjał – była w stanie pokusić się wówczas o zdobycie polskiej stolicy, ale Stalin jej nie pozwolił (niestety, nie wiemy, kiedy dokładnie i w jakiej formie zakaz taki został wydany), pozostaje ona jednak hipotezą. Również ja od dawna tak uważam.
Wróćmy do rozmowy 3 sierpnia. Z ust polskiego premiera padły wówczas ważne słowa, że w Warszawie polska podziemna armia rozpoczęła otwartą walkę z Niemcami i on, Mikołajczyk, chciałby jak najwcześniej tam się znaleźć i stworzyć rząd wedle owej formuły 4+1.
Sadzę, że jednego możemy być niemal pewni – perspektywa powołania takiego rządu w warunkach politycznych stworzonych przez zwycięskie powstanie pozostawała w całkowitej sprzeczności ze strategią polityczną Kremla. W związku z tym rodzi się zasadne pytanie: czy, jak twierdzi jeden z autorów rosyjskich, cytowane wyżej oświadczenie Mikołajczyka „nie przesądziło o losach powstania”? Być może, choć pamiętajmy i o tym, że 5 sierpnia Stalin zlecił Gieorgijowi Żukowowi i Rokossowskiemu zadanie przedstawienia poglądu na temat możliwości zajęcia Warszawy. 8 sierpnia marszałkowie przedłożyli raport, który można określić jako szkic do ewentualnej operacji warszawskiej. Był już przedmiotem analiz polskich historyków, więc tu tylko przypomnijmy, że chodziło o użycie wielkiej liczby wojska i sprzętu, a same działania miałyby się rozpocząć nie wcześniej niż 25 sierpnia. Jak wiadomo, do tak szkicowanego natarcia nie doszło, o czym oczywiście zdecydował Stalin, choć dotąd nie wiemy, kiedy dokładnie i w jakiej formie to nastąpiło. Niewątpliwie jednak nastąpiło, być może tuż po pierwszym spotkaniu z Mikołajczykiem lub zaraz po drugim, tj. 9-10, ewentualnie na przełomie pierwszej i drugiej dekady sierpnia.
Powzięta decyzja – poza omówionymi już przyczynami natury politycznej – mogła też mieć związek z walkami Armii Czerwonej na terytorium Rumunii. Jeszcze 27 marca Armia Czerwona przekroczyła Prut, ale po kilku tygodniach natarcie utknęło i Stawka wydała na początku maja rozkaz przejścia do obrony, co wiązało się w oczywisty sposób z rozpoczęciem przygotowań do operacji „Bagration”. Nowe dyrektywy dowodzący wojskami 2. i 3. Frontu Ukraińskiego otrzymali dopiero 2 sierpnia. Nakazywały przeprowadzenie operacji jasso-kiszyniowskiej. Użyto w niej 1,25 mln żołnierzy i trwała od 20 do 29 sierpnia. W połączeniu z przewrotem (zwanym przez niektórych puczem) pałacowym w Bukareszcie przyniosła błyskotliwy sukces Armii Czerwonej, zerwanie sojuszu Rumunii z Trzecią Rzeszą i skierowanie przeciwko niej 400-tysięcznej armii rumuńskiej. Sukces wojskowy i polityczny operacji otwierał też drogę do opanowania Bałkanów. Niczego takiego nie obiecywała ewentualna operacja warszawska. Przeciwnie, zapowiadała

wielkie kłopoty polityczne.

Z punktu widzenia strategii Stalina priorytet kierunku rumuńskiego, przy prawdopodobnym fiasku rozmów z Mikołajczykiem, stawał się oczywisty.
Jeśli rzeczywiście Stalin już 3 lub 4 sierpnia powziął zamiar „odgrodzenia się od warszawskiej awantury”, jak to ujął 16 sierpnia w depeszy do Churchilla, to w jakim celu zażądał od obu marszałków opinii czy wręcz szkicu planu operacji warszawskiej? Czy tylko po to, żeby wyrobić sobie własny pogląd na temat jej kosztów ludzkich i materiałowych i zestawić je z hipotetycznymi zyskami politycznymi całego przedsięwzięcia? Nie mam na to źródłowych odpowiedzi, ale nie mogę też całkowicie wykluczyć prawdopodobieństwa innego domniemania. Skoro Stalin wszystko uzależniał od zgody Mikołajczyka na kremlowski wariant „fuzji” rządu i PKWN, musiał zdawać sobie doskonale sprawę, że z chwilą uzgodnienia takiego porozumienia natychmiast pojawiłby się problem podjęcia przez Armię Czerwoną zdecydowanych działań ofensywnych, które doprowadziłyby do wyzwolenia Warszawy. Z drugiej jednakże strony sadzę, że nie wierzył w możliwość zawarcia porozumienia z Mikołajczykiem na zasadach wyłożonych przez Bieruta.
Wszystko to otwiera pole dla rozmaitych interpretacji, ale żadnej nie da się wyprowadzić z wiarygodnych źródeł, bo tych na razie brak.

Autor jest emerytowanym profesorem w Instytucie Historii PAN

Wydanie: 2004, 31/2004

Kategorie: Historia

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy