Rady dla Wałęsy

Rady dla Wałęsy

Przywódcy puczu Janajewa robili wrażenie „much w smole” Rozmowa z gen. Wojciechem Jaruzelskim – Jak pan zareagował na wieść o puczu? Jak się pan o nim dowiedział? – Dowiedziałem się z mass mediów. To było szokujące. Przede wszystkim masa niewiadomych, niejasności. Od ponad pół roku byłem na emeryturze. Nie miałem dostępu do niepublicznych informacji, chociażby z polskiej ambasady w Moskwie czy z innych kompetentnych źródeł. Główna myśl – aby nie doszło do konfrontacji, do krwawego konfliktu. Przypomniałem sobie, że w 1988 roku Gorbaczow mi powiedział: „Związek Radziecki jest jak wielki statek. Jeśli się go nadmiernie rozkołysze, powstaną fale, które mogą przelać się przez brzegi, przez granice”. Do Gorbaczowa miałem – i mam zresztą – stosunek bardzo osobisty. Nigdy nie zapomnę, iż to właśnie z nim rozpoczęliśmy proces budowy partnerskich stosunków między naszymi państwami. To przecież on – mimo wahań i napotykanych oporów – publicznie wyznał prawdę o katyńskiej zbrodni, wręczył mi spisy zamordowanych oficerów. To on wielokrotnie podkreślał, że nasze reformy lat 80. były swego rodzaju laboratorium dla pierestrojki. Po prostu po ludzku bałem się o jego los. Pół biedy – jeśli to będzie tylko pamiętny „wariant chruszczowowski”. A przecież może być znacznie gorzej. Jak opowiadał mi później, liczył się z tym w czasie dramatycznych dni na Krymie. Znałem dobrze Związek Radziecki, znałem naród rosyjski. Choć to dziś niemodne, mam do niego szacunek i sympatię. Pomyślałem też wtedy, ile oni wycierpieli: carat, rewolucja, stalinizm, II wojna światowa. Czy nie czeka ich kolejna tragedia? Jakie mogą być tego reperkusje dla Polski? Ale wracając do pańskiego pytania – jak zareagowałem? Poza takimi właśnie refleksjami, poza rozmowami z niektórymi byłymi podwładnymi i współpracownikami realnie nic innego nie mogłem zrobić. Pozostało oczekiwanie. Po konferencji prasowej przywódców tzw. Komitetu Stanu Wyjątkowego, na której robili oni wrażenie „much w smole”, a także w miarę napływania kolejnych informacji, narastało przekonanie, iż może to być niewypał. – Czy wcześniej nie brał pan pod uwagę, że sprawy w Związku Radzieckim mogą potoczyć się nie według scenariusza Gorbaczowa? – Istotnie, po ochłonięciu z pierwszego wrażenia przypomniałem sobie, iż były przesłanki, aby już od dawna liczyć się z takim lub podobnym biegiem wydarzeń. Przecież zwłaszcza w ostatnich latach można było zauważyć oznaki niezadowolenia, dezaprobaty dla pierestrojki ze strony różnych cywilnych i wojskowych kręgów radzieckiego aparatu. To się nasilało. Korespondowało z ciężarami i dokuczliwościami, jakich doświadczyłyby dziesiątki milionów ludzi. Zaostrzyła tę sytuację dokonana w kwietniu 1991 roku znaczna podwyżka cen artykułów żywnościowych i przemysłowych. W podobnej sytuacji w Polsce płonęły komitety. Tam fatalnie pogorszyły się nastroje. Miałem już okazję kiedyś powiedzieć, że jeśli do puczu lub jakieś formy przewrotu pałacowego doszłoby rok czy dwa lata wcześniej, to mógłby się on udać. Takie niebezpieczeństwo czuliśmy, mówiąc obrazowo, „przez skórę”. To było jedną – choć nie jedyną – z przyczyn ostrożności w realizowaniu niektórych reform. Nasze – na tym etapie – zbyt daleko idące rozwiązania mogłyby dać argumenty radzieckim siłom konserwatywnym i w konsekwencji uderzyć w korzystną wówczas dla Polski linię Gorbaczowa. To rozumieliśmy dobrze jako władze. Jak sądzę, miała również tego świadomość większość opozycji, „Solidarność”. Szkoda, iż krytycy Okrągłego Stołu oraz stopniowości naszych przemian tego nie rozumieją, a raczej nie chcą rozumieć. – Jak pan ocenia ówczesne zachowania władz polskich? – Mogę odnieść się przede wszystkim do tego, „co na wierzchu”, do oficjalnych głosów. Reakcje ówczesnych władz w drodze poufnej, dyplomatycznej, kontaktów z innymi państwami itd. nie były mi oczywiście znane. Powiem tylko o swej rozmowie z prezydentem Lechem Wałęsą. Na jej temat pojawiły się różne mity. A było tak: zatelefonował on do mnie wkrótce po tym, jak dotarła pierwsza informacja o puczu. Pamiętam, iż powiedział: „Pan zna dobrze Związek Radziecki, tamtejszych polityków i wojskowych. Jak pan ocenia sytuację? Co może się zdarzyć?”. Miałem świadomość niezwykłej złożoności sytuacji. Nie było wówczas żadnych oficjalnych wypowiedzi polityków zachodnich. Rozumiałem, że oni też czekają. Co oznacza choroba Gorbaczowa?

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2001, 35/2001

Kategorie: Historia