W krainie batów i tortur

W krainie batów i tortur

Dawniej brutalna przemoc była nieprzyjemnym, ale nieuniknionym elementem codzienności Wbrew temu, co powszechnie się sądzi, przemoc fizyczna jest we współczesnych społeczeństwach Zachodu problemem znacznie mniejszym niż w minionych stuleciach. Jak pisze Michel Foucault, dawne brutalne masakrowanie ciała zastąpiła władza wielkich instytucji, państwa, korporacji, banków, władza pieniądza, kredytów i prawa. Podobnie rzecz widział niemiecki historyk Norbert Elias: przeszliśmy wielusetletni trening panowania nad emocjami, odruchami i agresją. Władza masakrowania została usunięta spośród akceptowalnych i tolerowanych form postępowania. Wprawdzie dalej bije się ludzi, ale to, co uchodziło za poważane i do przyjęcia, jest już bezdyskusyjnym złem. Właśnie dlatego o przemocy tyle się mówi, bo społeczeństwo, media i politycy są na nią uwrażliwieni. Przemoc też coraz bardziej wiąże się nie z władzą, ale z biedą, przestępczością i bezradnością. Bić, ale nie zabić Obecnie władzę patriarchalną w coraz większym stopniu zastępuje pozbawiona płci kapitalistyczna władza pieniądza. Dawniej brutalna przemoc była nieprzyjemnym, ale niekiedy nieuniknionym elementem codzienności. Przestępcą był wówczas nie jak dzisiaj bijący, ale bity. Niezależnie od usytuowania majątkowego mężczyzna będący głową rodziny niczym surowy Stwórca mógł wymierzać sprawiedliwość podlegającej mu rodzinie i służbie. Ale z umiarem, co w tym czasie znaczyło, aby nie zabić i nie uszkodzić, np. nie połamać. Kobieta potrzebna była przecież do pracy. Przemoc wobec kobiet była tylko częścią przemocy w ogóle. Nie występkiem mężczyzny, ale karą dla kobiety za niewłaściwe postępowanie. Wymierzał ją nie mężczyzna agresywny przestępca pod wpływem alkoholu, lecz mężczyzna głowa rodziny, sprawujący nad nią władzę analogiczną do władzy boskiej, królewskiej i władzy pana feudalnego nad chłopem. Bicie było nie wynaturzeniem, ale wymierzaniem sprawiedliwości po osądzeniu sprawy. Teoretycznie przemoc fizyczna w rodzinie i wobec podwładnych w przedsiębiorstwie miała być stosowana, kiedy zawiodły inne środki poprawy, takie jak dawanie przykładu i skarcenie. Praktyka zależała od indywidualnego temperamentu i skłonności. Śląski lekarz Johann Kausch (XVIII w.) o przemocy wobec poddanych chłopów pisał: „Jest to masa rządzona przy pomocy kańczuga, ale nigdzie nie używają go z taką surowością – nie, to za słabo powiedziane, z tak wielkim barbarzyństwem – jak w tym królestwie. Dwadzieścia uderzeń kańczuga to jest kara przerażająca, ale w Polsce za nic, zupełnie za nic odmierzają sto i więcej batów”. Wycieczki po rózgi Bicie w dawnym świecie było wszechobecne: w domu, w szkole, w miejscu pracy. Wobec pracowników, służby, rodziny, szeregowych żołnierzy. Przemoc fizyczna stanowiła ważny element wychowania małych i dużych dzieci. Pedagogika strachu widoczna jest w dawnych bajkach, np. braci Grimm, zebranych w Niemczech na początku XIX w. „Było sobie raz uparte dziecko – czytamy w jednej z nich – co nie chciało słuchać swojej matki. Nie podobało się to Panu Bogu, zesłał więc na dziecko chorobę, której żaden lekarz nie umiał wyleczyć, i wkrótce umarło. Kiedy włożono je do grobu i przykryto ziemią, nagle wyciągnęła się w górę rączka i sterczała nad mogiłką. Chociaż wpychano ją wciąż z powrotem i przysypywano ziemią, rączka coraz to się z grobu wysuwała. Wreszcie matka musiała przyjść z rózgą i dać nią dziecku po ręce. Dopiero wtedy schowało rączkę i leżało już potem spokojnie pod ziemią”. Nierzadkie było przekonanie, że dzieci tylko kijem można zachęcić do posłuchu. Sebastian Petrycy uważał, że wymuszają wszystko, czego chcą, płaczem i krzykiem i że kto dziecko kocha, ten je bije. Dominikanin Fabian Birkowski nauczał: „Kto żałuje kija, ten ma w nienawiści syna swego”. Podobnie matka szlachcica Józefa Rulikowskiego powtarzała jego guwernerowi: „Bij, waćpan, bo to będzie wielkie ladaco”. Ojciec miał być surowy, ale i sprawiedliwy, jak Bóg. Andrzej Maksymilian Fredro nakazywał: „Niech nigdy nie gniewa się na nie bez nadziei przebaczenia, ani nie pieści ich bez poważnej przyczyny”. To bicie było podobne bardziej do kary sądowej niż do środka wychowawczego, bo też dzieci długo traktowano trochę jak dorosłych, tylko małych i głupszych, i nie dostrzegano wyraźnie różnic rozwojowych okresu dzieciństwa. Historyk francuski Marc Bloch podaje, że w średniowieczu brano na świadków podpisywania dokumentów dzieci, a żeby treść dokumentów nie uciekła im z pamięci, otrzymywały uderzenie w twarz. Po wielu latach można było je wzywać do świadczenia w sprawie dawno zawartej umowy, bo sam tekst

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2018, 49/2018

Kategorie: Historia