Noty w złym humorze

Noty w złym humorze

W księgarni zauważyłem nowe polskie wydanie dzieła „O papieżu” autorstwa Josepha de Maistre’a, filozofa żyjącego na przełomie XVIII i XIX wieku. Pierwsze polskie tłumaczenie ukazało się półtora wieku temu. De Maistre był skrajnym kontrrewolucjonistą, katolickim integrystą, głosił wyższość papiestwa nas władzą świecką i już w czasach, gdy swoje poglądy ogłaszał, uchodził za myśliciela bardziej anachronicznego niż niebezpiecznego. Polemistą był efektownym, pisał świetnie (przekład polski tego nie oddaje) i to mu zapewniło prawie niewygasającą sławę, mimo niektórych odrażających poglądów, jak obrona świętej inkwizycji czy pochwała instytucji kata. Kto uznał, że ten niechlubny zabytek przewrotnej myśli warto drukować w 2010 r.? Zastrzegam się, że mnie to nie gorszy. Książkę wydało środowisko bardzo prawicowych inteligentów, których zauważyłem jako młodych ludzi, ale teraz już młodzi nie są. Bardzo politycznie zaangażowani, uprawiają politykę za pomocą idei. Ich abstrakcje mają, „przełożenie” na realną politykę partyjnej prawicy. Nie mówię, że fakt wydania książki jest godny uwagi sam przez się w naszych czasach nadmiaru książek. Biorę ten fakt jako pars pro toto, część świadczącą o większej całości. W księgarniach w miejscach sprzedaży czasopism tygodniowych, miesięcznych, kwartalnych czy rocznych widzimy imponującą ilość i rozmaitość wydawnictw o ideowej wymowie prawicowej, konserwatywnej. Część tej produkcji jest pisana i wydawana przez księży, ale nie te są najbardziej czytane. Moje obserwacje streszczają mi się w następującym uogólnieniu: prawica konserwatywna się kształci, dużo czyta, do poglądów i stanowisk przeciwników dobiera się okrężną drogą, zachodząc nieraz z daleka (okazuje się, że czasem aż od de Maistre’a), zaskakując przeciwnika i wprawiając go w zakłopotanie. Ma poczucie pewności i siły swoich przekonań, co w istocie jest złudne, ale daje odwagę interpretowania rzeczywistości po swojemu. Inna sprawa, że te abstrakcje polemiczne w pospolitych głowach (a z takimi ma się do czynienia w polityce) układają się w paranoiczną wizję świata i nie pozwalają zobaczyć faktów takimi, jakimi one są. Z młodymi konserwatystami dyskusja jest przyjemna, dopóki nie zejdzie na poziom faktów. Typowym przedstawicielem konserwatywnej prawicy jest poseł Marek Jurek, wykształcony i nadzwyczajnie biegły w posługiwaniu się abstrakcyjnymi argumentami, ale dostaje często rozumu głupiej baby – jak powiedziano by w epoce przedfeministycznej – gdy sądzi o faktach nawet niezbyt złożonych. („Jesteśmy pokoleniem wyżu demograficznego, dzięki temu obaliliśmy komunizm” – wypowiedź w telewizji). Wysłuchałem dłuższej niż zwykle wypowiedzi telewizyjnej Grzegorza Napieralskiego i bardzo byłem zasmucony. W żadnej sprawie, o jaką był pytany, nie zajął wyraźnego stanowiska. Wcale się nie wyczuwało, że je ma i tylko z ważnego powodu nie chce się z nim zdradzić. Chce uchodzić za gołąbka pokoju i nawołuje Platformę i PiS do zaprzestania „niepotrzebnego” konfliktu i wzajemnej wrogości, jakby nie wiedział, że ten konflikt i ta wrogość występują między swymi, podczas gdy rzeczywistą wrogość obie te partie odczuwają do SLD, którego on jest przewodniczącym. Możliwe, że w ten sposób został ustawiony przez doradców od wizerunku. Prawdopodobniejsze wydaje się, że SLD nie ma żadnych idei, które mógłby przeciwstawić swoim przeciwnikom. Jest okazja, aby formacja lewicowa wystąpiła ze swoimi zasadami w całej, że tak powiem, okazałości. Spór o emerytury prywatne (OFE) czy państwowe (ZUS) jest taką okazją. Najważniejszy od lat spór o ustrój społeczno-gospodarczy. Leszek Balcerowicz zajmuje stanowisko skrajnie „neoliberalne” i walczy o uznanie totalnej prywatyzacji za nienaruszalny dogmat. Jego argumentacja – na pozór czysto ekonomiczna – prowadzi do zanegowania państwa socjalnego. Strona rządowa występuje w obronie finansów publicznych, twierdząc, że częściowa prywatyzacja emerytur w formie OFE jest zbyt kosztowna, niemal rujnująca dla tych finansów. Rząd także wyznaje neoliberalną ideologię ekonomiczną, ale z powodów praktycznych relatywizuje dogmat prywatyzacji emerytur. Partia, która w swojej nazwie ma lewicowość, nie może się wahać: ideologię Balcerowicza z miejsca powinna odrzucić, stanowisko rządu poprzeć jako krok we właściwym kierunku, a wyborcom uczciwie obiecać emerytury państwowe. Nie można nawet sobie wyobrazić, żeby państwo polskie, które jest bardziej demokracją niż państwem, nie dopłacało z budżetu do emerytur prywatnych, gdyby się okazały w społecznym poczuciu zbyt niskie. Lewica partyjna czyniła wysiłki napisania na papierze swojego programu ideowego. Proszono o to kilku wybitnych uczonych, a oni nie odmówili. Niestety, środowisko SLD

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 07/2011, 2011

Kategorie: Bronisław Łagowski, Felietony