Brudy zamiatamy pod dywan

Brudy zamiatamy pod dywan

Pracownica Kancelarii Sejmu zaczęła głośno mówić o zauważonych nieprawidłowościach. Zwolniono ją z pracy

Byłam w Domu Dziecka, więc wychowywał mnie skarb państwa – mówi Małgorzata Siedlarska. – Może dlatego mam taką potrzebę uczciwości i sprawiedliwości, bo byłam i jestem uczciwa i nieprzekupna. Wiem, że gdybym dała się przekupić, nadal byłabym pracownikiem Kancelarii Sejmu. Nie oczekiwałam od pracodawcy wdzięczności, ale poczucia przyzwoitości i elementarnej sprawiedliwości.

Fikcyjne prace, nieobecni pracownicy, kupowanie faktur

Dom Poselski, znany z wielu zdjęć, opowiadań i anegdot, to w istocie pokaźny kombinat hotelowy. Ma sześć pięter, 400 pokoi. Pierwsze piętro przeznaczone jest dla tzw. VIP-ów, czyli marszałków Sejmu i Senatu, wicemarszałków i ważnych gości polskiego parlamentu. Tutaj jeszcze w ubiegłym roku pracowała jako starsza pokojowa Małgorzata Siedlarska. Sumiennie wykonywała swoje obowiązki, otrzymywała nagrody i wyróżnienia aż do momentu, gdy dostrzegła szereg nieprawidłowości w swoim otoczeniu.
Sprawy z początku mogły wydawać się banalne. Oto naczelniczka wydziału usług hotelowych Domu Poselskiego, Hanna M., co najmniej od dziesięciu lat faworyzowała swoją siostrę, również zatrudnioną jako pokojowa, a dyskryminowała pracowników, których darzyła mniejszą sympatią. Przełożeni naczelniczki albo nie wiedzieli o hotelowym nepotyzmie, albo nie chcieli wiedzieć. Kiedy jednak pracownicy przedstawili Małgorzacie Siedlarskiej swoje rozliczenia z wykonania pracy na hotelowych piętrach, zobaczyła fikcyjne godziny nadliczbowe wpisywane forowanym pracownikom, choć zdarzało się, że w danym dniu byli oni nieobecni. Dowiedziała się też o przekrętach przy zakupach dla Domu Poselskiego. Fałszywe faktury firmy krzak wyłapała pracująca jako inspektor Emilia Woźnica. Poczucie uczciwości kazało Siedlarskiej sporządzić przynajmniej notatkę służbową. I tak też zrobiła. O podejrzeniach w stosunku do naczelniczki została poinformowana dyrektorka Domu Poselskiego i jej przełożeni, w tym szefostwo Kancelarii Sejmu. Przeprowadzono postępowanie wyjaśniające, szykowano nawet poważne kary, ale…
Pani dyrektor powiedziała Małgorzacie Siedlarskiej: – Podwyżkę ci dam, awans, nagrodę, tylko – radziła – przestań pisać.
Ona jednak nie przestała. Od 2004 r. była aktywnym związkowcem NSZZ Pracowników Kancelarii Sejmu, gdzie zatrudnionych jest ponad tysiąc osób, i podjęła się wyjaśnienia sprawy. Kiedy jednak krytyka sięgnęła przełożonych, pani Małgorzata trafiła na mur trudny do pokonania. Szybko się okazało, że to ona sama staje się osobą niewygodną. Gdy nadal starała się dochodzić prawdy, dano jej do zrozumienia, że przekroczyła dozwoloną granicę krytyki. Najpierw pozbawiono ją funkcji związkowej, a potem dano wypowiedzenie.

Za dużo widzisz, zarabiasz mniej

O sprawie Siedlarskiej i także zwolnionej Emilii Woźnicy pracującej jako inspektor Domu Poselskiego, pisała prasa, m.in. „Superexpress” i „Polityka”, ale Kancelaria Sejmu oficjalnie nie potwierdzała faktów zarzucanych przez byłe pracownice. Uczciwe kobiety starały się nadać sprawie rozgłos, informowały posłów, z którymi miały kontakt w Domu Poselskim, media, prawników, próbowały dotrzeć z oficjalną skargą do samego marszałka Sejmu. Posłowie radzili: – Zawiadomiłyście bezpośrednich przełożonych, teraz poczekajcie ze dwa-trzy miesiące, czy będzie reakcja.
Czekanie niewiele dało. Dla pani naczelnik, która dopisywała swojej siostrze fikcyjne godziny pracy, szykowano ponoć zwolnienie, ale po zmianie szefa Kancelarii Sejmu zamieniono je na naganę. Siostrę przeniesiono do innej komórki, nie zmieniając uposażenia. Sprawę przyklepano i trudno było nawet dotrzeć do dokumentów potwierdzających tę karę.
Małgorzata Siedlarska natomiast z nienagannego pracownika stała się ponoć złym i konfliktowym. Dano jej wyraźnie odczuć, z jak silną instytucją podjęła walkę i ile znaczą jej skargi. Otrzymała tzw. wymówienie zmieniające – przeniesienie do pracy z wynagrodzeniem o 1000 zł mniejszym (ostatnio zarabiała 2,6 tys. zł). Odmówiła. Związek zawodowy też przestał się do niej przyznawać, bezprawnie zwołano nieformalne zebranie, aby pozbawić ją funkcji przewodniczącej komisji rewizyjnej. Nawet próba dotarcia, już po zwolnieniu z pracy, z informacją do marszałka Sejmu, Marka Jurka, pozostała bez odpowiedzi. Pismo złożone drogą urzędową, przez tzw. dziennik podawczy, nie trafiło do adresata, przejął je sekretarz marszałka. Zablokowano przepływ informacji na ten temat.
Siedlarska weszła na drogę sądową, ale powództwa w I i II instancji zostały oddalone. Dwukrotnie przegrała, ale się nie poddała.

Gra znaczonymi kartami

Małgorzata Siedlarska jest dziś na zasiłku rehabilitacyjnym, a była inspektor Emilia Woźnica na wymuszonej, wcześniejszej emeryturze ciężko przeżywa „śmieć zawodową”. Z pracy odeszli także inni pracownicy, którzy poświadczali, iż Siedlarska i Woźnica nie są fanatyczkami ani wariatkami. Np. Kazimierz Ch., który działał w Związku Zawodowym Kancelarii Sejmu, a ponadto był sekretarzem Sejmowej Komisji Mniejszości Narodowych i Etnicznych, twierdził, że grożono mu i odradzano zajmowanie się sprawą działaczki związkowej. Z jego zeznań wynikało jednak, że doszło tu do jawnej dyskryminacji.
Obie zwolnione uznały, że procedury, które posłużyły do pozbycia się ich z pracy i pozbawienia szans w sądzie, były delikatnie mówiąc, mocno niesprawiedliwe i naciągane.
Pomoc prawną dla Emilii Woźnicy zaoferowała Fundacja im. Batorego, analogiczne wsparcie dla Małgorzaty Siedlarskiej zaproponowała Transparency International. Szykowana jest kasacja w Sądzie Najwyższym i tym razem jednym z motywów pozwu będzie dyskryminacja działacza związkowego i mobbing stosowany wobec szeregowych pracowników Kancelarii Sejmu.
Wystarczy sięgnąć do uzasadnienia zwolnienia z pracy. Podano w nim, że przyczyną wypowiedzenia umowy o pracę jest wielokrotne naruszanie przez panią Siedlarską obowiązku przestrzegania w Kancelarii Sejmu zasad współżycia społecznego zawartego w regulaminie pracy kancelarii. „Naruszenie to polegało na formułowaniu różnego rodzaju niepotwierdzonych zarzutów wobec współpracowników i przełożonych, co spowodowało powstanie konfliktu wśród pracowników wydziału usług hotelowych Domu Poselskiego. Takie postępowanie przyczyniło się do utrudnienia wykonywania obowiązków służbowych przez współpracowników i spowodowało konieczność podjęcia decyzji, która przywróci prawidłową współpracę i atmosferę w miejscu pracy”.

Nagrody dla świadków

Na rozprawie w sądzie pracy jako jeden z dokumentów dowodowych Kancelarii Sejmu pojawiło się swoiste wotum nieufności wobec Małgorzaty Siedlarskiej. Lista z 27 podpisami pracowników szkalujących byłą koleżankę.
Okazało się jednak, że na listach świadków, którzy potwierdzali tezę, że z Siedlarską nie da się pracować, byli w większości ludzie, którzy z nią w ogóle nie pracowali. – Z tych 27 tylko dziewięć pracowało ze mną, a spośród nich jedynie dwie osoby zeznawały w sądzie przeciwko mnie – twierdzi stanowczo Siedlarska. – Cała ta akcja podpisów była sztucznie wywołana. Niektórym podsuwano nawet do podpisania czystą kartkę bez możliwości przeczytania, co poświadczają.
Co więcej, adwokat Siedlarskiej zwrócił uwagę, że może w tym wypadku zachodzić podejrzenie przekupstwa świadków poprzez ich nagradzanie za zeznania korzystne dla Kancelarii Sejmu.
– Wysoki sądzie – mówił podczas jednej z rozpraw mecenas – fakt przyznania nagród (świadkom strony pozwanej) nie jest przypadkowy, ponieważ w poprzednich latach nagrody pieniężne otrzymały dwie osoby, w roku 2006 zaś otrzymali je wszyscy świadkowie zeznający na korzyść pozwanego.
Ale świadkowie obciążający Siedlarską to nie wszystko. Sporo do życzenia pozostawia procedura przeprowadzenia zebrania związku zawodowego, które poparło zwolnienie z pracy własnej działaczki. Najwyraźniej było zupełnie nieformalne, bo ówczesna przewodnicząca związku została bezprawnie wpisana na trzecią kadencję i nie miała czynnej legitymacji związkowej.
Nawet w samej procedurze wręczania wymówienia z pracy w Kancelarii Sejmu ukryte były drobne szykany. Małgorzata Siedlarska otrzymała pismo dokładnie w Dniu Kobiet, czyli 8 marca, a wymówienie miało datę 6 marca 2006 r. Na złożenie odwołania pozostało jej więc nie siedem, lecz tylko pięć dni. Dodatkowo pracodawca dezinformował zwalnianą pracownicę w kwestii złożenia odwołania, podając mylny adres sądu pracy.
Z innych utrudnień, jakie prawnicy Kancelarii Sejmu zastosowali wobec byłej pracownicy, można też wymienić celowe przekazanie sądowi (przez Kancelarię Sejmu) uzasadnienia odmowy wszczęcia postępowania przez prokuraturę, z którego wyjęto dwie, istotne w swej treści kartki, czy blokadę dostępu do osób i dokumentów potwierdzających prawdomówność powódek.

Idą w zaparte

Kancelaria Sejmu na pytanie redakcji o to, czy nie dochodziło do mobbingu w stosunku do dwóch pracownic i czy opowiadały one o faktach kompletnie wyssanych z palca, odpowiada ustami swego rzecznika, tylko że zupełnie nie na temat.
„Sposób rozwiązania z ww. Paniami stosunku pracy był przedmiotem badania przez Sąd Rejonowy dla Warszawy Śródmieścia VIII Wydział Pracy i Ubezpieczeń Społecznych; w obu przypadkach powództwa zostały oddalone:
– w sprawie z powództwa Pani Emilii Woźnica (Sygn. akt VIII P 1317/06) wyrokiem z dnia 25 stycznia 2007 r.;
– w sprawie z powództwa Pani Małgorzaty Siedlarskiej (Sygn. akt VIII P 478/06) wyrokiem z dnia 2 lutego 2007 r. W sprawie tej w dniu 20 sierpnia 2007 r. Sąd Okręgowy XIV Wydział Pracy oddalił w całości apelację Pani M. Siedlarskiej”.
Tyle tylko można się dowiedzieć z odpowiedzi Janusza Kotańskiego, rzecznika Kancelarii Sejmu. O szczegółach postępowania wewnętrznego woli on nie wspominać.
Poczekamy teraz na wyrok Sądu Najwyższego. A tymczasem prokuratora okręgowa poleciła prokuratorowi rejonowemu dla Warszawy Śródmieście przesłuchanie świadków na okoliczność mobbingu i łamania praw pracowniczych, w tym zastraszania personelu. Ten fragment pozwu potraktowano jako zawiadomienie o przestępstwie. Może więc poszkodowane pracownice doczekają się wreszcie sprawiedliwości? Będziemy śledzić przebieg tej sprawy.

 

Wydanie: 2007, 39/2007

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy