Budżetówka? Nie, dziękuję

Budżetówka? Nie, dziękuję

Moja pensja pokrywa tylko koszty wynajmu mieszkania, nie licząc nawet rachunków za media Praca w sektorze publicznym, kiedyś tożsama ze złapaniem Pana Boga za nogi, dziś coraz częściej jest postrzegana jako ostateczność dla tych, którym nie udało się nigdzie indziej. Kasia: – Od przeszło 22 lat pracuję w ZUS. Tusk zamroził nam pensje na 10 lat. Odkąd PiS doszło do władzy, nieco się poprawiło. Ale to, co się wyprawia od marca zeszłego roku, to jakaś farsa. Niemal 99% założeń tarczy dla przedsiębiorców obsługuje ZUS, a jeszcze doszło 300+, teraz 500+ i niemal cały Polski Ład. Podwyżka wymuszona minimalną O jakiej poprawie mówi Kasia? – Moja pensja to 2390 zł netto – wyjaśnia. – Mam orzeczenie o niepełnosprawności, w związku z tym mogę pracować siedem godzin dziennie. Ale od ubiegłego roku wywiera się naciski na osoby z orzeczeniami, aby załatwiły sobie zgody na nadgodziny. Za te dodatkowe godziny płacili nam jednak tylko w pierwszym kwartale, potem już można było odebrać je sobie wcześniejszymi wyjściami. Tyle że nie ma kiedy wyjść. Jak idę na urlop lub na zwolnienie, to moja robota leży. Nowy pracownik na start dostaje 2800 zł brutto, zatem nie ma co się

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2021, 35/2021

Kategorie: Kraj