Buntownik wyraża uczucia pominiętych

Buntownik wyraża uczucia pominiętych

Myślenie młodych ludzi bywa czarno-białe, ale kryje się w nim często duża odwaga i wiara w szansę na prawdziwą zmianę Łukasz Czapski – scenarzysta filmu „Prime Time” Bohaterem „Prime Time” jest Sebastian, zwykły chłopak, który nie ma szansy pojawić się na ekranie, tymczasem bierze broń i włamuje się do studia telewizyjnego w sylwestrową noc 1999 r. To wasz komentarz do filtrowania rzeczywistości przez media? – Uważam, że temat reprezentacji jest istotny. Był problemem wtedy i nie przestał nim być. Główne media wciąż często pomijają pewne grupy społeczne. To jeden z powodów, dla których Sebastian wchodzi do studia. To, co widzimy w mediach, traktujemy przecież jako odbicie rzeczywistości. Oczywiście jest ono podkręcone, ale szukamy w nim siebie, niezależnie od tego, z której grupy społecznej pochodzimy. Dlatego osoby pracujące w telewizji, czy w ogóle w mediach, nie mogą zapominać, że dysponują ogromną siłą rażenia. Wpływają na życie ludzi, mogą mówić o ważnych sprawach albo o nich milczeć. To drugie zawsze rodzi napięcia, pytanie: dlaczego moje problemy są pomijane, a innych nie? Sebastian nie chce, by po prostu powiedziano o nim w serwisie informacyjnym, chce sam wygłosić oświadczenie na żywo. – Wejście na żywo gwarantuje niezakłócony przekaz. Bohater wie, że tylko wtedy jego wypowiedź ma szansę zabrzmieć bez cenzury. Montaż i oprawa wiążą się z władzą. Od tego, co z naszej wypowiedzi się zachowa i czym zostanie zobrazowana, zależy wydźwięk materiału. W ostatnich latach możemy o tym się przekonać, bo propaganda powróciła z olbrzymią siłą. Główne stacje wciąż kształtują nasze spojrzenie na wiele spraw, poglądy i wpływają na podejmowane przez nas wybory. Manipulują informacją, wypowiedziami, kreują wizerunki i atmosferę społeczną wokół istotnych tematów. Media nadal potrafią zarówno wynieść na piedestał, jak i zniszczyć. A czasami totalnie pominąć, co bywa jeszcze boleśniejsze. Dlatego reprezentacja jest taka ważna. Telewizja była wtedy głównym źródłem informacji. Mówiło się: nie ma cię w telewizji, to nie istniejesz. – Bardzo dobrze te czasy pamiętam. Później telewizja ewoluowala, jej rola się zmieniła, wtedy jednak była w centrum świata. Pochodzę z małej miejscowości, a w nich właśnie dzięki telewizji można było się dowiedzieć czegoś o świecie. Zanim zacząłem jeździć do warszawskich kin, ambitne filmy oglądałem po nocach, bo emitowane były o późnych porach. Powiedzenie czegoś na antenie miało ogromną wartość, mogło ukształtować i zmienić rzeczywistość. Gdyby Sebastian żył dzisiaj, mógłby swoją wiadomość przekazać za pomocą Instastories. – Sieć i media społecznościowe to potężna siła. Dlatego akcja „Prime Time” dzieje się w 1999 r. Wtedy internet nie miał jeszcze takiego znaczenia ani nie był tak dostępny. Najważniejszym medium wciąż była telewizja. Hasło „na żywo” dotyczyło wtedy tylko anteny telewizyjnej i radiowej. Dzisiaj termin live będzie się kojarzył z Instagramem albo YouTube’em. Generalnie z siecią. Powrót do lat 90. był dla nas również podróżą sentymentalną. Zarówno ja, jak i reżyser i współscenarzysta Kuba Piątek oraz producent Kuba Razowski byliśmy wtedy nastolatkami. Ale nie korzystaliśmy wyłącznie z własnych wspomnień. Wykonaliśmy też dużą dokumentację. Przekopaliśmy archiwa fotografii prasowej z tamtych lat, kupiliśmy zestaw gazet i magazynów z 1999 r., spotykaliśmy się z ludźmi, którzy pracowali wtedy w telewizji i na policji. Chcieliśmy dobrze odtworzyć w scenariuszu nastroje społeczne ówczesnej Polski i na tym tle umieścić doświadczenie młodego człowieka, który wszedł właśnie w dorosłość. Te społeczne napięcia widać także wśród innych bohaterów. Ochroniarz Grzegorz zaczyna sympatyzować z Sebastianem, bo sam pochodzi z grupy, którą telewizja systematycznie pomija. Kolejny dowód na to, że klasa wyższa udaje, że nie widzi niższej. – Rozwarstwienie społeczne było jednym z tematów w trakcie pracy nad scenariuszem. Rok 1999 wydawał się nam fascynujący, bo to był czas, kiedy wiele osób w Polsce coraz głośniej zaczęło mówić, że nie są zadowolone z transformacji. Minęła dekada demokracji i przyszła pora na pierwsze rozliczenia. Podziały społeczne stawały się coraz bardziej widoczne, a grupa pominiętych wydawała się rosnąć w siłę. Jak niewiele się zmieniło od tamtego czasu. W filmie pojawiają się materiały reportażowe. Obejrzeliśmy wiele archiwaliów i uderzyło nas, że mimo 20 lat różnicy to, co mają do powiedzenia zwykli

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 16/2021, 2021

Kategorie: Kultura