Całkiem dobrze wyszło! – rozmowa z Katarzyną Hall

Całkiem dobrze wyszło! – rozmowa z Katarzyną Hall

Katarzyna Hall, minister edukacji narodowej W edukacji nigdy nie będzie spektakularnego efektu, że od jutra świat stanie się piękniejszy. Tu ten świat buduje się powoli – Jest pani najdłużej urzędującym ministrem oświaty w III Rzeczypospolitej. A w zasadzie w III i IV. – Ostatniego 20-lecia – tak będzie lepiej. Doceniam poprzedników – Podsumowując dokonania poprzedników, wyłączając Romana Giertycha, poświęciła im pani bardzo wiele ciepłych słów. Nie patrząc, czy przychodzili z lewicy, z prawicy, czy z centrum. To bardzo miłe, bardzo pedagogiczne, ale mało polityczne, patrząc na naszą politykę. – Staram się zauważać to, co dobre. Każdemu można przecież wytknąć jakieś zaniechanie, zły pomysł. Ale przecież nie o to chodzi. Dlaczego mam nie zakładać dobrej woli działania moich poprzedników w interesie jakości edukacji? – Oni byli różni. – Zawsze pracowałam w edukacji, na różnych szczeblach, a od dwudziestu kilku lat zajmuję się zarządzaniem edukacją. Począwszy od stanowiska dyrektora szkoły. Każdy dyrektor szkoły dobrze zna prawo oświatowe. Bo ono go dotyczy. Więc, siłą rzeczy, im bardziej chce być twórczy, aktywny, sensownie pracować, tym lepiej to prawo musi znać. Śledzić zmiany, tendencje. Dlatego tak pilnie obserwowałam działania kolejnych ministrów jako praktyczny wykonawca ich pomysłów. – I? – Każdy usiłował jakieś elementy polepszać. Jeden mniej, drugi więcej. Ale pracuję w tym gmachu już wystarczająco długo; wiem, jak ta ministerialna machina działa. Przede wszystkim działa wolno. Od projektu, od pomysłu do wdrożenia zmian legislacyjnych dzieli nas wiele miesięcy. – Kilka czy kilkanaście? – W wypadku prostych rozporządzeń można to liczyć w miesiącach. Ale w przypadkach bardziej złożonych projektów, zmian ustawowych – to idzie w lata. Najpierw założenia, potem projekt, potem są uzgodnienia z partnerami społecznymi, mamy i korporacje samorządowe, i związki zawodowe. Trzeba z szacunkiem wszystkich traktować. Bo czasem z ich doświadczeń, podpowiedzi wynika sporo dobrego. A często jest też tak, że ich interesy są rozbieżne, więc trzeba przekonywać, szukać złotego środka. To, co się wymyśli, nie zawsze da się do razu zrobić. Nawet jeżeli mamy życzliwą większość parlamentarną. Z sześciolatkami dobrze wyszło – Kiedy wdrażany był pomysł posłania sześciolatków do szkół, wydawało się, że pójdzie to szybko i łatwo. A było trudno. – Ale całkiem dobrze wyszło! Uzyskaliśmy duże poparcie projektu ustawy. Potem nie było łatwo, bo czas płynął, widać było, że ustawa wejdzie w życie zbyt późno, żeby w pierwszym roku samorządy poradziły sobie z jakimś znaczącym wypromowaniem tego pomysłu i przygotowały się do jego wdrożenia. Przypomnę – prezydent postawił weto, i to w ostatnim możliwym dniu, o północy. Ale przy wsparciu lewicy odrzuciliśmy je i ustawa została przyjęta. Z trzyletnim okresem przejściowym, z senackimi poprawkami, które uelastyczniły harmonogram, że rodzic wybiera, czy dziecko posłać wcześniej do szkoły, czy nie. I myślę, że dobrze się stało, że jest elastycznie. Bo są samorządy i regiony, w których jest mobilizacja, gotowość do przyjęcia sześciolatków, a są miejsca, gdzie potrzeba jeszcze trochę czasu. Najważniejsze, że zmiana ustawowa nastąpiła, że to już będzie się toczyło. – Już jest pani w historii. – Tę ustawę wspieramy programem „Radosna szkoła”. Już 80% szkół podstawowych od września ma miejsca zabaw wyposażone w zabawki dydaktyczne z rządowych środków. To jest konkret! Dzieci mają czym i gdzie się bawić. I tak powinno być. Niech dzieci w szkole też się bawią, nie tylko w przedszkolu. A rodzic musi sam zobaczyć te zabawki, żeby uwierzyć. – Gdy zaczynała pani reformę, pewnie wydawało się pani, że pójdzie łatwiej. – W edukacji nic nie idzie łatwo. Idzie wolno i musi iść wolno. W edukacji nigdy nie będzie spektakularnego efektu, że od jutra świat stanie się piękniejszy. Tu ten świat buduje się powoli. Efekty widać po latach – Jak więc ocenić, czy jakaś zmiana jest mądra lub nieudana? – Są pomiary. Są regularnie badane wyniki 15-latków i w kolejnych pomiarach widać, jak zmieniają się na plus. Po kilku latach od reformy edukacyjnej ministra Handkego widać dynamikę wzrostu, szczególnie jeśli chodzi o rozumienie czytanego tekstu. Ale w innych wskaźnikach też widać zmiany. – Dlaczego? – Dlatego, że nastąpiło wydłużenie okresu

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2010, 38/2010

Kategorie: Wywiady