Cały kraj potrzebuje psychologa

Cały kraj potrzebuje psychologa

Monika Szymanska fot. Archiwum prywatne

Nie dajemy ludziom możliwości rozwoju. To niehumanitarne Monika Szymańska – psycholożka, działaczka Stowarzyszenia Wszechnicy Oświeceniowo-Racjonalistycznej, członkini Rady Krajowej Partii Razem oraz aktywistka inicjatyw feministycznych. Dlaczego zaangażowałaś się w działalność publiczną? – Z czystej frustracji. Przyszedł moment, w którym moje schematy wewnętrzne przestały pasować do rzeczywistości. Dotyczyło to różnych sfer, w których się z nią zderzałam – życia zawodowego, rodzinnego, także spraw światopoglądowych. Te nie były pierwsze, ale i tam rzeczywistość przerosła moje najśmielsze wyobrażenia i fantazje. Co cię tak w Polsce frustruje? – W którymś momencie w tym społeczeństwie, w tej kulturze, w tej Polsce przestałam się czuć jak u siebie. Z powodów pracowniczych, jako kobieta, ale też jako ateistka. Nie czuję się jak we własnym domu w kraju, w którym religia i obrzędy religijne są w szkole traktowane na równi z nauką. W głowie mi się nie mieści, jak w przestrzeń szkolną można wkładać drogę krzyżową lub spowiedź. Jestem psychologiem i na człowieka patrzę przez pryzmat jego rozwoju fizjologicznego, psychologicznego. Szkoła jest miejscem na edukację opartą na nauce. A religia wchodzi nie tylko do szkół, ale również na uczelnie i kiedy na AGH ksiądz święci komputer… …superkomputer o imieniu Prometeusz… – …to mnie coś takiego nie mieści się w głowie. To, że w telewizji można zobaczyć dyskusje, do których księży zaprasza się jako ekspertów, przypisując im taką samą rolę jak naukowcom, i że na tak masową skalę zrównuje się status religii z myśleniem naukowym, jest dla mnie nie do zaakceptowania. Tym bardziej że ubiera się to w wartości narodowe. Brakuje nam przestrzeni do racjonalnej oceny rzeczywistości. W polityce, w problemach społecznych, także w etyce. Doszło do tego, że rozmowa o ochronie przyrody jest oparta na nauczaniu Kościoła. Ci, którzy chcą bronić natury, odwołują się do papieża Franciszka. Lasy Państwowe odpowiadają na to, sięgając po bardziej tradycyjną interpretację doktryny katolickiej. O tym, czy będziemy wycinać drzewa, czy je chronić, ma więc zdecydować to, kto wygra w sporze teologicznym. Kiedy na to patrzę, stwierdzam, że „Alternatywy 4” było do tego podobne, a jednak bardziej ludzkie. Dlatego zaangażowałam się w pracę Stowarzyszenia Wszechnicy Oświeceniowo-Racjonalistycznej. Ale też w pisanie stanowiska Razem dotyczącego świeckości, które jest przemyślane i wyraziste. Nie znam go. Jakiej świeckości oczekuje Razem? – Najważniejsze są postulaty dotyczące świeckiej edukacji, wycofania się państwa z finansowania związków wyznaniowych, które powinny się utrzymywać z dobrowolnego podatku, a docelowo samodzielnie, i zlikwidowania klauzuli sumienia oraz dążenie do zerwania konkordatu. Ważne jest też miejsce Kościoła w przestrzeni publicznej i to, by nie łączyć sprawowania urzędów z manifestacjami religijnymi. Teraz robi się to ostentacyjnie i traktuje, jakby było normą. Prezydent ma nie klękać? – Jako prezydent. Prywatnie może robić, co chce. Świat, który wspiera rozwój Mówiłaś, że do działania pchnęły cię też sprawy zawodowe. Co robisz? – Jestem psycholożką kliniczną, psychoterapeutką. W zawodzie jestem od 27 lat i spotkałam się z niesprawiedliwością sądów w orzecznictwie dotyczącym spraw rodzinnych, przemocy domowej, egzekucji alimentów. Ale była w tym również motywacja osobista. Mając dwójkę dzieci na utrzymaniu, zostałam z pensją 500 zł. Uznałam, że coś jest nie tak. Co najbardziej tłamsi kobiety w Polsce? – Jeśli chodzi o sprawy kobiet, to uwiązanie w rolach społecznych. W Polsce kobiety wciąż podporządkowują się temu, że dom i praca są sprawami najważniejszymi – na nic innego nie ma miejsca. Tłamsi je także konieczność trzymania się każdej pracy, która da możliwość utrzymania. Pracuję w różnych środowiskach i widzę, że tam, gdzie kobiety zarabiają więcej, mają świadomość, że kiedy jest źle, mogą się wyrwać i przebudować swoje życie. Jednak gdy zarabiają mało, zamyka się im świat. Nie mają jak ani dokąd uciec. Tkwią w sytuacjach przemocowych. Nie ma dla nich pomocy. One wracają i wracają. Jak wygląda sytuacja maltretowanej Polki? – Nie ma wystarczającej edukacji ani świadomości kobiet, że mogą szybko reagować, że mają taki obowiązek wobec siebie. Mało jest poza tym centrów interwencji kryzysowej, ośrodków pomocy. Prokuratorzy nie orzekają zakazów zbliżania się. Skuteczne eksmisje sprawców przemocy domowej to rzadkość. Kiedy kobiety są niezależne finansowo, niekiedy od tego uciekają. Jeżeli są finansowo zależne, decydują się na to bardzo rzadko. Co roku kilkaset kobiet ginie w wyniku przemocy domowej – to więcej

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2017, 34/2017

Kategorie: Wywiady