Świat

Powrót na stronę główną
Świat

Niewierny burmistrz Giuliani

Polityczny przeciwnik Hillary Clinton przyznał się do małżeńskiej zdrady “Burmistrz-moralista Nowego Jorku, zmagający się z rakiem prostaty, zdemaskował się jako niewierny małżonek i to podczas politycznej walki z żoną cudzołożnego prezydenta. Tu można powiedzieć tylko: “O, do diabła”, stwierdził w komentarzu dziennik “New York Post”. Nowy Jork ma swój pikantny Skandal Roku. Jego głównym bohaterem jest 55-letni burmistrz Rudolph “Rudy” Giuliani, ten sam, który dzięki prowadzonej żelazną ręką polityce “zerowej tolerancji” doprowadził do radykalnego zmniejszenia przestępczości w największej metropolii USA. To dzięki Giulianiemu, którego tygodnik “Newsweek” uznał za “skrzyżowanie Batmana z proboszczem”, życie w Nowym Jorku stało się bezpieczne. Jak niedawno pisaliśmy w “Przeglądzie”, burmistrz, gorliwy katolik i konserwatysta, ubiega się o urząd senatora stanu Nowy Jork z ramienia Republikanów. Jego rywalką w wyborach, które odbędą się we wrześniu, jest żona prezydenta USA, Hillary Clinton. Pierwsza Dama nieznacznie wyprzedziła Giulianiego w sondażach, jednak w końcu kwietnia burmistrz ogłosił, że jest chory na raka prostaty i być może będzie musiał wycofać swą kandydaturę. Wyborcy zareagowali ze współczuciem. Wiedzieli przecież, że w 1981 r. ojciec Giulianiego zmarł na tę właśnie chorobę. Wkrótce potem doszło

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Zlatko – triumf głupoty?

Nie przeczytał w życiu ani jednej książki, ale został medialnym idolem Niemiec “Szekspir? Nie kojarzę. To chyba jakiś aktor albo reżyser filmów dokumentalnych”, powiedział przed kamerami 24-letni Zlatko Trpkovski, muskularny osiłek macedońskiego pochodzenia, mieszkający w Heidenheim w Szwabii. Zlatko nie żartował, ani nie udawał. Rzeczywiście nie słyszał w życiu o Szekspirze. Zlatko jest nowym bohaterem medialnym Niemiec. Jego zdjęcie znalazło się na okładce tygodnika “Stern”, opiniotwórczy “Der Spiegel” poświęcił mu esej, także młodzieżowy magazyn “Bravo” zamieścił cover story opatrzone tytułem “Super Sladdi”. Nad fenomenem Zlatka łamią sobie głowy znawcy środków masowego przekazu i uczeni socjologowie. Bezrobotny mechanik samochodowy z Heidenheim został idolem tłumów, ponieważ nie tylko nie grzeszy nadmiarem intelektu, ale także nie wstydzi się tego. Tygodnik “Die Woche” uznał triumf tego “proletariackiego bohatera” za oznakę rychłego zmierzchu opartej na wykształceniu kultury Zachodu. Uprzednio świat Zlatka ograniczał się do siłowni, gier wideo i piwa. Także w życiu zawodowym młody człowiek miał prostą receptę na sukces: “Wkręcam śrubę tak długo, aż wszystko jest cacy”. Pracował na stacji benzynowej “Jet”, gdzie często odwiedzali go “kumple”, zazwyczaj tureckiego pochodzenia. Podobno hałasowali, odstraszając klientów. W każdym razie w kwietniu 1999 r.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Polski bigos na Litwie

Łatwiej dziś dogadać się z Litwinami. Ale związkowi Polaków grozi rozpad W Wilnie praktycznie wszędzie można porozumieć się dzisiaj w języku polskim. Na pytania naszych rodaków taksówkarze, sprzedawczynie w sklepach, nawet policjanci spontanicznie odpowiadają w śpiewnej, choć często łamanej polszczyźnie. Pozornie to nic dziwnego w mieście Mickiewicza i Ignacego Domeyki, ale osoby, które odwiedzały litewską stolicę wcześniej, dobrze pamiętają, że na początku lat 90. miejscowi Litwini demonstracyjnie dawali do zrozumienia, że nie rozumieją po polsku. . “Litwini przestali się bać, że odbierzemy im Wilno”, tłumaczy, pół żartem, pół serio, dzisiejszą sytuację Czesław Okińczyc, znany polski biznesmen i równocześnie doradca ds. zagranicznych prezydenta Litwy, Valdasa Adamkusa. Rodząca się w bólach na początku lat 90. niepodległa Litwa rzeczywiście ma już za sobą najbardziej emocjonalny etap podkreślania swojej narodowej odrębności, a także nerwowego akcentowania swojej integralności terytorialnej. Nacjonalistyczna organizacja Vilnija rzadziej oskarża Polaków o chęć oderwania Wileńszczyzny od reszty kraju, bo – jak mówi Okińczyc – “ludzie rozumieją, że to paranoja polityczna, a nie realna groźba”. Nawet osławiony “Kalendarz Litwina”, zawierający mapę, na której w granicach Litwy znalazła się m.in. Suwalszczyzna, a który wywołał tyle emocji w polskiej prasie, pod wieżą Gedymina wywołuje najwyżej

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Ambitne Nastolatki Tysiąclecia

Co drugi młody Amerykanin przynajmniej raz na miesiąc, służy swej społeczności, przynosząc posiłki bezdomnym lub czytając książki staruszkom W Stanach Zjednoczonych żyje około 22 mln młodych ludzi w wieku od 13 do 19 lat. Socjologiczny portret tej Generacji Tysiąclecia nakreślił magazyn “Newsweek”. Rezultaty okazały się zaskakujące. Trudno znaleźć nastolatka, który stałby się symbolem tego milenijnego pokolenia. Mogłaby nim być np. 17-letnia Vanesa Vathanasombat z Whittier w Kalifornii, która spędza wolny czas na plaży lub z “paczką” przyjaciół. “Jesteś tym, z kim się zadajesz. Wcześniej ukształtowali cię rodzice. Ale teraz tożsamość nastolatków określają w znacznym stopniu przyjaciele. Moją mamę widzę może godzinę dziennie, a w weekendy w ogóle nie”, opowiada Vanesa. Symbolem pokolenia mogłaby zostać również Zoe Ward z Shoreline w stanie Waszyngton, która chętnie podróżuje z przyjacielem (śpią wówczas razem w samochodzie) i sprzedaje na ulicy swoje wiersze. “Nie wiem, czy chcę być sławna, czy też zaszyć się w górach. Tak jak inne dzieciaki z High School, które nie mogą zdecydować się, jak żyć”, mówi Zoe. 16-letni Marcus Ruopp z Newton w Massachusetts również nie jest pewien, czy chciałby zostać nauczycielem, czy też może podjąć pracę w szkole. W każdym razie pragnie uczestniczyć w Amerykańskim Korpusie Pokoju (finansowanej

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Gdzie jest Francuski Kochanek?

W Paryżu furorę robi międzynarodowa Szkoła Uwodzenia Daniel, 50-letni ginekolog z Francji, mieszkający na stałe w jednym z wielkich miast Dalekiego Wschodu, miał coraz większe kłopoty z żoną szukającą “samorealizacji” w pozamałżeńskich romansach. W końcu postanowił zastosować radykalne rozwiązanie. Przeleciał kilka tysięcy kilometrów, aby zapisać się na kurs w paryskiej Ecole de Séduction, Szkole Uwodzenia. “Jeszcze przed kilku laty nigdy nie wpadłbym na podobny pomysł. Ale teraz przeżywam prawdziwe problemy w małżeństwie. Przeczytałem o tej szkole i doszedłem do wniosku, że trzeba spróbować. Być może dzięki temu zdołam odzyskać żonę”, powiedział Daniel w przerwie między “lekcjami” reporterowi brytyjskiego dziennika “The Times”. Szkoła Uwodzenia znajduje się na prawym brzegu Sekwany, w połowie drogi między gmachem opery a Palais Royal. Założyła ją w 1995 roku była doradczyni biura matrymonialnego, Véronique Jullien. Szkoła okazała się znakomitym biznesem. Do tej pory “kursy uwodzenia” ukończyło 2 tysiące kobiet i mężczyzn z wielu krajów. Można zapisać się na dwu- lub dziewięciomiesięczny kurs. Kandydaci na idealnych uwodzicieli zapłacić muszą za edukację od 900 do 2100 dolarów. Podczas nauki kursanci zdobywają wiedzę, jak ubrać się ze smakiem lub też wzbogacić swój język ciała, jak zyskać

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Porządki na Kremlu

Władimir Putin ma dwie pilne sprawy. Po pierwsze – obsadzić szczyt władzy nowymi ludźmi. Po drugie – wybrać takie tempo reform, które wytrzyma przeciętny Rosjanin Kapiące od złotych ornamentów sale Kremla mają już za sobą ceremonię zaprzysiężenia nowego prezydenta Rosji. Kiedy w pierwszą niedzielę maja niewysoki Władimir Putin składał prezydencką przysięgę, półtora tysiąca zebranych na Kremlu gości rozglądało się po sobie, wypatrując w tłumie przyszłych współpracowników “nowego cara”, jak w Moskwie mówi się – tyleż żartobliwie, co słusznie – o obecnym przywódcy Rosji. Spojrzenia przyciągał zwłaszcza Michaił Kasjanow, desygnowany trzy dni później przez Putina na stanowisko premiera. Barczysty mężczyzna, wywodzący się z podmoskiewskiego Sołncewa, znanego wcześniej jedynie z najbardziej okrutnych w Rosji gangsterów, wyrasta – twierdzą niektórzy – na gospodarczą podporę prezydenta. W ostatnich latach wykazał w ministerstwie finansów, a potem na stanowisku wicepremiera, że jest wyjątkowo sprawnym urzędnikiem, ale na dodatek udowodnił, że nie ma własnych ambicji politycznych. Putinowi, mówi się w Moskwie, potrzebny jest “rząd techniczny”, realizujący wytyczne prezydenta. Kasjanow zaś to idealny wykonawca prezydenckich poleceń. Przez prawie całe zawodowe życie pracował w strukturach rządowych, najdłużej w Państwowym Komitecie Planowania ZSRR. Od 1993 roku

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Detektyw Oskarża rabina

Czy charyzmatyczny duchowny z New Jersey kazał zgładzić własną żonę? Ponury dramat sprzed prawie sześciu lat znów znalazł się na pierwszych stronach amerykańskich dzienników. 1 listopada 1994 r. w Cherry Hill pod Filadelfią nieznani sprawcy zamordowali Carolę Neulander, żonę czołowego rabina stanu New Jersey. Głównym podejrzanym w tej sprawie jest mąż ofiary. Na początku maja br. do dokonania zbrodni niespodziewanie przyznał się prywatny detektyw Len Jenoff, który uprzednio prowadził własne dochodzenie, mające dowieść niewinności rabina. “Wiosną 1994 r. rabin Fred Neulander zapytał mnie, czy potrafię zabić dla swej ojczyzny, albo dla Izraela. Powiedziałem, że tak. Jestem tylko biednym Żydem. Rabin pomógł mi, gdy na skutek alkoholowego nałogu straciłem rodzinę, pracę i dom. Byłem więc gotowy zrobić dla niego wszystko. Mistrz Neulander twierdził, że kobieta, którą trzeba zgładzić, jest wrogiem Izraela. Obiecywał, że jeśli dokonam tego, dostanę 30 tysięcy dolarów, a potem pracę w izraelskim wywiadzie – Mossadzie. Nie wiedziałem, że chodzi tu o jego żonę”, zeznał Lenoff przed prokuratorem hrabstwa Camden, Lee Salomonem. Podczas przesłuchania wstrząśnięty i łkający detektyw zapewniał: “Gdy nazajutrz dowiedziałem się, że zginęła Carola Neulander, zwymiotowałem z przerażenia. Nie mogę

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Zabójcy z boiska

W lidze futbolu amerykańskiego grają rabusie, gwałciciele i brutalni awanturnicy Od dawna wiedziano, że liga futbolu amerykańskiego to nie miejsce dla aniołów. Tylko niezwykle agresywni gracze mogą osiągnąć sukces na boisku. Amerykanie nie dziwili się więc zbytnio, gdy kolejni zawodnicy wchodzili w konflikt z prawem. Teraz jednak przebrała się miarka. Oto dwóch czołowych asów NFL zostało oskarżonych o morderstwo. Ray Lewis osiągnął w swym 24-letnim życiu wiele. Lubił paradować po ulicach w białym płaszczu z futer. Wraz z gronem uwielbiających go kompanów szalał w ekskluzywnych lokalach, szastając studolarówkami. Na specjalne okazje wynajmował 12-metrową limuzynę wraz z szoferem. Czarnoskóry młodzieniec mógł sobie na to pozwolić. Jako zawodowy gracz, obrońca drużyny Baltimore Ravens, miał kontrakt, który przyniesie mu do 2002 roku 26 milionów dolarów. Wątpliwe jednak, aby Ray Lewis tak długo pozostawał na wolności. Prokuratura oskarża go o udział w zabójstwie dwóch mężczyzn 31 stycznia br. Jeśli w procesie, który rozpocznie się 15 maja, zapadnie wyrok skazujący, gwiazdor ligi, idol tysięcy amerykańskich dziewcząt, spędzi resztę swych dni w więziennej celi. Do krwawej walki ulicznej, po której zostały dwa zmasakrowane trupy, doszło w Atlancie. Media mówią o “morderstwie Super Bowl”. 30 stycznia odbyło się

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Wietnam wciąż umiera

25 lat po zakończeniu wojny wnuki mieszkańców dżungli odczuwają skutki amerykańskich ataków chemicznych Dzieci Dang Van Mingha nigdy się nie śmieją. Nigdy też nie wypowiedziały ani słowa, chociaż urodziły się prawie 20 lat temu. Ich potwornie zniekształcone głowy bez oczu, z groteskowo nabrzmiałymi wargami, nie pozwalają na nawiązanie kontaktu ze światem. Dang jest weteranem “wojny amerykańskiej”. Walczył w dżungli na południe od 17 równoleżnika. Pewnego dnia, latem 1965 roku, nad tropikalnym lasem pojawiły się śmigłowce wroga. Tym razem z nieba nie posypały się jednak bomby. Helikoptery US Army rozpylały za to cuchnącą mgłę. Wkrótce potem drzewa zaczęły tracić liście, a ryż na polach zmarniał. “Kiedy z nieba spadała trucizna, czułam się tak, jakby wbijano we mnie tysiące szpilek. Byliśmy śmiertelnie przerażeni” – opowiada wieśniaczka Ba Hoang Thi Ly. Dziś jej córka nieustannie cierpi. Na rękach i nogach dziewczynki skórę rozdzierają brunatne wrzody wielkości pięści. 28-letnia Truong Thi Thuy, pochodząca z tej samej osady, zna wojnę tylko z opowiadań. “Miałam zaledwie trzy lata, gdy zaczęło się wyzwolenie” – opowiada dziennikarzom. Młoda kobieta rozpaczliwie tuli do siebie sześcioletnią córeczkę o bladej twarzy

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Świat

Zwiększaj fortunę albo przepadnij

Globalizacja daje światu wspaniałe możliwości rozwoju. Ale także – niespotykaną w dziejach marginalizację całych narodów „Goldfinger, demoniczny szef światowej korporacji Spectre, zwyciężył, a James Bond, broniący kiedyś narodowego państwa, jest obecnie już tylko zdziecinniałym staruszkiem”, napisał brytyjski „The Independent” przy okazji żywiołowych protestów, jakie w ciągu ostatnich miesięcy organizują przeciwnicy tzw. globalizacji. Kiedy w grudniu ubiegłego roku, w Seattle, demonstranci niemalże sparaliżowali obrady Światowej Organizacji Handlu, gazeta zauważyła, że „ktoś wreszcie tupnął mocno nogą i powiedział: nie pozwalam na zwycięstwo światowych korporacji nad mającym swoje obowiązki państwem socjalnym”. Kilka dni temu, przy okazji szczytu Międzynarodowego Funduszu Walutowego w Waszyngtonie, organizujący kolejny protest zwolennicy „Mobilizacji na rzecz Globalnej Sprawiedliwości” napisali na swoich transparentach m.in. hasło: „Goldfinger, twoja organizacja Spectre pokonała w końcu agenta 007”. Przeciętny człowiek nie zawsze wie, co o tym myśleć. Pojawia się pytanie, ile w tym wszystkich protestach jest zwykłego hałasu, który od lat czynią przy lada okazji grupy (zawodowych niemalże) malkontentów, wywodzących się z lewicowych i ekologicznych kontestatorów, ile zaś autentycznego zatroskania sytuacją, w jakiej znalazł się świat na progu XXI w. i zjawiska nazywanego

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.