Wywiady

Powrót na stronę główną
Wywiady

Sposób na klienta

Proponowany przez nas system informatyczny służy do zarządzania kontaktami z kupującymi Rozmowa z Marcinem Jahnem, specjalistą w firmie Oracle Polska – Od czego zaczyna się sprzedaż takiego produktu jak system informatyczny CRM, czyli Zarządzanie Kontaktami z Klientami (Customer Relationship Management)? – Trzeba o tym produkcie najpierw opowiedzieć naszemu klientowi, pokazać jego wszystkie zalety, skutecznie zachęcić do zakupu. Zajmuje się tym komórka w dziale sprzedaży Oracle o nazwie Business Solutions Group, w której pracuję, odpowiedzialna za tzw. obsługę przedsprzedażną. – Klient klientowi nierówny. – Toteż staramy się naszą prezentację dopasować jak najdokładniej do jego potrzeb, struktury, nawet mentalności i języka. Aby wszystko przebiegało gładko, musimy posiąść wiedzę o specyfice naszego klienta. – Uczycie waszych klientów dobrze współpracować z ich własnymi klientami. Jest to zatem nauka o klientach do kwadratu! – W pewnym sensie tak. Niekiedy naszym klientom podajemy przykład, że poszczególne części oferowanego systemu CRM funkcjonują już w firmie Oracle i przynoszą nam spore korzyści w kontaktach z klientami. Ważne jest jednak również to, że proponowany przez nas system informatyczny służący do zarządzania kontaktami z klientami nie jest pomysłem samym w sobie, ale aplikacją w pełni zintegrowaną z innymi oprogramowaniami w przedsiębiorstwie. System

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wywiady

Nie muszę mieć ciała do ubierania

W modzie tworzenie polega na tym, że ubranie można włożyć na butelkę Rozmowa z Pierre’em Cardinem – Na konferencji prasowej powiedział pan, że pamięta zapach pierwszych w życiu perfum. Kto pachniał tymi perfumami? – To był ktoś, od ktogo je dostałem. Dlatego zrobiło to na mnie tak duże wrażenie i tak dobrze pamiętam to do tej pory. Do dzisiaj jestem w stanie rozpoznać w tłumie osobę pachnącą Ten austriackiej firmy Kniese. – Czuje się pan bardziej artystą czy biznesmenem? – Jednym i drugim. Jestem bardzo dumny z tego, że jestem biznesmenem. Gdybym nim nie był, możliwe że nie byłbym Pierre’em Cardinem. Bardzo trudno jest być biznesmenem. – Pana produkty są znane na całym świecie. Często słyszy pan zarzut, że rozmienia się pan na drobne? – Jako jedyny na świecie kreator mody jestem w 100% właścicielem swojego nazwiska, nie obciążają mnie bowiem żadne kredyty bankowe. Jedynie papierosy Pierre Cardin nie należą do mnie. Są produkowane w Chinach i sprzedawane na świecie w milionach paczek, ale… ja nie palę. Wracając do sukcesu – kiedyś łatwiej go było osiągnąć, bo wystarczył sam talent. Dziś świat wygląda inaczej. – Fortuna i branża mody kojarzą się z życiem pełnym przepychu. Patrząc na pana – najmocniej przepraszamy za tę uwagę

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wywiady

Media wykreowały obecny terroryzm

Rozmowa dr. Krzysztofem Karolczakiem, specjalistą w dziedzinie terroryzmu międzynarodowego z Instytutu Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego – Do tej pory terroryści chcieli być obecni w mediach, pokazywać swoje twarze, mówić o celach swych organizacji. W przypadku zamachów w USA tego nie ma. Nikt się do nich nie przyznał. – Być może się nie przyznają, bo liczba ofiar przerosła ich oczekiwania. Przestraszyła ich. Przyznaliby się, gdyby zginęło kilkadziesiąt osób, a tak nie mogą liczyć na jakąkolwiek sympatię. A może jest tak, że nikt nie stał za zamachem, bo grupa zamachowców-samobójców nie była z nikim powiązana i wszyscy zginęli? – Terroryści, którzy dokonali zamachów na World Trade Center i Pentagon, byli Arabami i wyznawcami islamu? – Nie mamy na to dowodów. Istnieje tylko duże prawdopodobieństwo, że oni byli wyznawcami Allaha w najbardziej skrajnej odmianie. A jeżeli potwierdzą się doniesienia, że z listy tych 19 osób, których FBI zidentyfikowało jako sprawców, dwie były wówczas w swoich domach, z rodzinami, u siebie w kraju? To może sugerować, że w tej chwili w USA na gwałt szuka się winnego. – Ale przecież wszyscy mówią, że zamachu na WTC dokonała grupa Osamy bin Ladena. – Jest wiele grup islamskich, na które można wskazać. W 1996 roku działająca w Egipcie Grupa Islamska, której duchowym przywódcą

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wywiady

Próżnia w (polskich) głowach

Nie można powiedzieć, że chrześcijaństwo ma monopol na budowanie cywilizacji europejskiej Rozmowa z prof. Normanem Daviesem, laureatem Nagrody im. Andrzeja Drawicza – Co się panu w Polakach podoba najbardziej? – Po pierwsze – Polki. Nie przypadkiem moja żona urodziła się przecież tutaj, nad Wisłą. – A w narodzie jako całości? – To dla mnie zawsze bardzo trudne pytanie, bo zastanawiam się, czy istnieje w ogóle coś takiego jak narodowy charakter. – Ale mówi się, że Polacy są dumni, a nawet hardzi… – Część Polaków rzeczywiście jest dumna – sama w sobie i z siebie, ale bardzo wielu Polaków bardziej wyróżnia skłonność do narzekania, krytykanctwa, widzenia wszystkiego, zwłaszcza w Polsce, w ciemnych barwach. Czyli – trudno o takie uogólnienia. – A Polska? Co pan myśli o naszym kraju? – Przede wszystkim nie ma takiego drugiego państwa w Europie, a może i świecie, gdzie wszystko tak radykalnie zmieniłoby się w ciągu ostatniego stulecia, a nawet dłuższego okresu czasu. Kilka wieków temu Polska była europejskim mocarstwem. W XVII w. wpływała na losy całego kontynentu. A potem znikła z map świata. To bardzo ważne doświadczenie nie tylko dla was. Powinno być ono sygnałem także dla innych narodów, które tego na razie nie rozumieją. Przeciętny

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wywiady

Przestałam odczuwać strach

W Himalajach nie jest możliwe zniesienie rannego partnera ze znacznej wysokości. Trzeba go zostawić i nieraz to robiłam Rozmowa z Anną Czerwińską – Założę się, że w dzieciństwie toczyłaś wojny z chłopakami, chodziłaś po drzewach i strzelałaś z procy. – Nic podobnego. Byłam grzeczną i bardzo nieśmiałą dziewczynką, rozpieszczoną jedynaczką, wychowywaną pod kloszem. Długi czas nie miałam żadnych zainteresowań ani pasji. Nie bawiłam się z rówieśnikami na podwórku, tylko siedziałam w domu i się uczyłam. Nie przypominam sobie, abym w dzieciństwie wykazywała się jakąkolwiek samodzielnością. Byłam zadowolona z totalnej opieki, jaką roztaczali nade mną rodzice. – Wobec tego powiedz, w jakim momencie dokonał się w tobie przełom, a żywiołem stały się ekstremalne wyzwania? – Tak się złożyło, że w wieku 17 lat pojechałam z koleżanką na Bukowinę i zaczęłam chodzić po Tatrach. I to mnie zupełnie wzięło. Po dwóch sezonach wycieczek turystycznych zaczęłam się wyczynowo wspinać. Wtedy nie miałam już drogi powrotnej. Wpadłam w ten tor i on mnie pokierował. Z początku była czysta fascynacja górami, pięknem przyrody, ale dość szybko się to zmieniło w pragnienie pokonywania coraz większych trudności. – Chciałaś uciec od rozpieszczonej jedynaczki i udowodnić sobie, że potrafisz być odważną dziewczynką? Wyróżnić się? – Nie myślałam w ten

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wywiady

Wieś i miasto – czyli dwa światy

Rolnicy mówią: „Dziś sprzedajemy za bezcen, zadłużamy się coraz bardziej, nic nie kupujemy. Czy długo tak ma być?” Rozmowa z posłem Jerzym Pilarczykiem, wiceprzewodniczącym sejmowej Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi – Jak pan ocenia zróżnicowanie między miastem a wsią w Polsce? – To dwa światy. Raport komisji ONZ pokazuje, że dochody ludności wiejskiej są znacznie mniejsze niż miejskiej. Dzieje się tak nie od dziś, ale w ostatnich latach ta rozpiętość dramatycznie wzrosła. Gorszy jest stan zdrowia mieszkańców wsi, krócej żyją, wyższy jest faktyczny poziom bezrobocia. Na wsi mieszka 38% mieszkańców kraju. Milion ludzi to zarejestrowani bezrobotni, a bezrobocie ukryte szacowane jest na 700 tys. osób. – Statystycznie biorąc, ludność wiejska jest gorzej wykształcona od miejskiej i poświęca na pracę mniej godzin. Jest więc poniekąd zrozumiałe, że obywatele gorzej wykształceni i krócej pracujący zarabiają gorzej. A czy fakt, że ci ludzie są słabiej wykształceni i nie mają szans pracy w dobrze płatnych zawodach, jest wyłącznie ich winą? Czy to ma być tylko ich problem, czy też może jest problem ogólnospołeczny, dotykający prawie 40% obywateli kraju? Czyja to wina, że mieszkańcy wsi mają znacznie gorszy dostęp do szkół średnich i wyższych? Na SGGW – typowo rolniczej uczelni

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wywiady

Źle się czuję wśród polityków

Istnieje dostateczna liczba ludzi bezpartyjnych, wykształconych, sprawnych. Nie ma potrzeby pchać kolesiów Rozmowa z Aleksandrem Małachowskim – Jak zmienia się Polska? Czym obecni Polacy różnią się od tych sprzed lat 40? – Różnią się. Pojawiła się zupełnie inna grupa ludzi, o innym pochodzeniu społecznym. Wieś masowo ruszyła na szczyty władzy. Ta wieś, która przed wojną była w sytuacji troszkę lepszej niż pańszczyźnianej. W wielu regionach Polski była straszliwa bieda, było poniewieranie. Chłop był czymś gorszym. Przyzwoity człowiek nie wpuszczał chłopa do salonu. Pamiętam historię pewnego znakomitego człowieka, który w czasie wojny pomógł naszej rodzinie. Mieszkaliśmy u niego. I kiedyś przyjechała z naszego majątku grupa ludzi, która przywiozła nam pamiątki rodzinne, srebra itd. To byli nasi pracownicy, fornale, jak to się mówiło. Jechali do nas 200 kilometrów konnym wozem, w zimie. Ułożyłem ich do spania w bibliotece na podłodze, wyścieliłem im materace. Na to właściciel napadł na mnie z krzykiem: „Jak mieliście prawo to zrobić?!”. Skonfudowany odpowiadałem: „Gdzie miałem ich położyć?”. I w odpowiedzi usłyszałem: „Jest stajnia. To są chłopi, czy pan tego nie rozumie?”. Już byli bolszewicy, a temu staruszkowi fakt, że chłop mieszkał u niego w bibliotece, na rozściełanym materacu, wydawał się

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wywiady

Jeśli trzeba, stanę na głowie!

Chcę robić to, na czym się znam, a znam się na prawie Rozmowa z Ryszardem Kaliszem, prawnikiem prezydenta RP – Mówi pan: „Polityka nie jest dla mnie dążeniem do władzy”, czym wobec tego jest? – To wyraz mojej osobowości. Angażuję się w politykę, bo chcę służyć ludziom, chcę, by żyło im się lepiej, szczęśliwiej, by wokół nich był szacunek. Uważam, że właśnie najważniejszy jest szacunek. – Mówi pan jak altruista… – Broń Boże… Ale przyznaję, że pieniądze zarabiałem zawsze jakby przy okazji. Przez 11 lat wykonywałem zawód adwokata, wcześniej byłem na aplikacji sądowej i adwokackiej. Lubiłem przyjmować klientów, prowadzić sprawy. Nigdy jednak nie nastawiałem się głównie na zarabianie pieniędzy. Zawsze mówiłem, że wychodzę z domu nie po to, by pójść do pracy, lecz by spełniać się w tym, co najbardziej lubię. Chciałem być aktywny i pomocny innym. Także teraz wychodzę do pracy świadomy obowiązków, jakie na siebie przyjąłem, chcę wywiązać się z nich jak najlepiej, nawet perfekcyjnie. – Czy pańska kariera polityczna jest realizacją ściśle przemyślanego planu? Dziś poseł, a jutro…? – Moją działalność publiczną planuję w kategoriach moich kompetencji. To, co do tej pory robiłem, mieści się w sferze szeroko pojętej działalności

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wywiady

Weźmiemy to na siebie

Jeśli ktoś ma wyprowadzić kraj z totalnego bałaganu gospodarczego, niemocy i lawiny kłamstw, to mogą to zrobić jedynie ludzie lewicy Rozmowa z Andrzejem Piłatem – Sondaże wykazują, że ludzie nie mają specjalnych nadziei, iż po sukcesie wyborczym koalicji SLD-UP coś zmieni się na lepsze – i po prostu wybiorą mniejsze zło. A czy pana zdaniem, będzie lepiej? – W Polsce panuje powszechna – i powiedzmy to: zasłużona – niechęć do całej klasy politycznej. Ilość niedotrzymanych obietnic i zerwanych zobowiązań jest ogromna, cierpią na tym rozmaite grupy społeczne. Przykładem słynne 203 zł podwyżki dla pielęgniarek – dlatego 203 zł, a nie np. 205 zł, bo podobno wszystko było precyzyjnie wyliczone co do złotówki i na tyle właśnie starczało pieniędzy. A tymczasem to od początku było bezczelne kłamstwo, bo rząd nie miał ani złotówki. Jeśli na tym szczeblu zarządzania państwem takie kłamstwa wprowadza się do obiegu, to ludzie sądzą, iż wszyscy kłamią. Ale gdy się z nimi rozmawia, mówią, że jeśli w ogóle ktoś ma wyprowadzić kraj z totalnego bałaganu gospodarczego, niemocy i lawiny kłamstw – to mogą to zrobić jedynie ludzie lewicy. Nie można więc tego odbierać tylko w kategoriach mniejszego zła. – I sądzi pan, że wyborcy tak w pełni wam ufają? – Pewnie nie w pełni.

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.

Wywiady

Gimbus nie zastąpi szkoły

Odsunięcie Nowej Matury nie jest zaprzestaniem reformy edukacji, ale troską o jej wprowadzenie Rozmowa z Krystyną Łybacką, wiceprzewodniczącą SLD – Internetowy czat z pani udziałem zdominowali zdezorientowani maturzyści. W połowie września piszą próbną maturę, która ma poprzedzić nową, a tymczasem SLD zapowiada, że egzamin dojrzałości będzie odbywał się według starych zasad. Czy można dzisiaj powiedzieć młodzieży, by tę próbę traktowała symbolicznie? – Zakładając, że SLD będzie miał wpływ na władzę – tak. – A więc w tym roku szkolnym Nowej Matury nie będzie. Dlaczego? – Nikt nie neguje zasadności i założeń Nowej Matury. Standaryzacja wymagań i ocen, zastąpienie egzaminu na wyższe uczelnie egzaminem maturalnym – to słuszne założenia. Jednak kiedy kilka miesięcy temu poprosiliśmy rząd o informację, przekonaliśmy się, że stan przygotowań – legislacyjny, logistyczny i prawny – jest niewystarczający. Ministerstwo nie przygotowało nawet wystarczającej liczby materiałów, które miałyby dotrzeć do szkół. Słynne już syllabusy były prezentowane w Internecie. A przecież nie każda szkoła ma do niego dostęp. – Lęki maturzystów wynikają z niepewności, czy podołają nowym wymaganiom. – Słusznie się boją. Przez trzy lata byli przygotowywani do starej matury. Dopiero w ostatnim roku zaczęto ich uczyć według wymagań

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji „Przeglądu”, która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.