Celnicy, mrówki i prokurator

Celnicy, mrówki i prokurator

W Gołdapi przemytnikom udało się skorumpować prawie 40 funkcjonariuszy Przez przejście graniczne w Gołdapi każdej doby przechodzi do Polski ponad 1,5 tys. osób. Pasem dla samochodów zaś przejeżdża blisko 600 aut. Niewiele, zważywszy na fakt, że Gołdap, to jedno z zaledwie trzech przejść usytuowanych na granicy z okręgiem kaliningradzkim. Dużo, jeśli uświadomić sobie, że każda osoba jest sprawdzana, i że wszystkie samochody trafiają pod celniczy śrubokręt. – Prawie 90% ruchu granicznego w naszym rejonie ma charakter przemytniczy – tłumaczy skrupulatność celników Ryszard Chudy, rzecznik Izby Celnej w Olsztynie, pod którą podlegają polsko-rosyjskie przejścia. A jego koledzy z Gołdapi zaraz po naszym przyjeździe na granicę prowadzą do „turystycznego” autokaru, w którym ujawniono ponad… 30 tys. paczek przemycanych papierosów. – Jeśli poszłyby w Polskę, każda z nich sprzedałaby się za 4-5 zł – mówi jeden z celników, trzymając w dłoni kartonik z markowym napisem. – Całkiem nieźle – kiwamy głowami. Teraz znacznie łatwiej uwierzyć nam w dane z olsztyńskiej Izby Celnej. W całym 2004 r. na przejściach z okręgiem kaliningradzkim skonfiskowano 2,8 mln paczek papierosów. Do maja tego roku – już ponad 3 mln… Wódka mniej opłacalna A jeszcze 16 lat temu, w miejscu, w którym znajduje się ciągle rozbudowywane przejście graniczne, stał zwyczajny szlaban. Podnoszony sporadycznie przy okazji „wycieczek przyjaźni”, które w autokarach udawały się na zwiedzanie atrakcji turystycznych Związku Radzieckiego. Sytuacja diametralnie się zmieniła w 1990 r. – gdy w miejsce dotychczasowych koncesjonowanych wyjazdów i przyjazdów pojawił się regularny ruch graniczny. – Ludzie mieszkający po obu stronach granicy dość szybko zorientowali się w różnicach cen – opowiada Ryszard Chudy. – I tak ruszyła mrówkowa lawina, przez lata usiłująca wwieźć do Polski jak najwięcej alkoholu. Ale dziś to już pieśń przeszłości – po tym, jak w kraju obniżono akcyzę, przemyt wódki przestał być tak opłacalny. O ile w 2001 r. ujawniliśmy na naszych przejściach 28 tys. litrów alkoholu, o tyle w 2004 r. było już tego zaledwie tysiąc litrów. Dziś to właśnie papierosy kosztujące w Rosji 1-2 zł za paczkę są prawdziwym przemytniczym hitem. Co więcej, bardziej perspektywicznym, z uwagi na fakt, że ich cena w krajach Unii Europejskiej rośnie z każdym rokiem. Według British American Tobbaco – producenta papierosów, w Polsce od 13 do 15% palących sięga po papierosy pochodzące z przemytu. A do tej puli należałoby dodać ogromną liczbę papierosów ze Wschodu, wwiezionych do Polski zupełnie legalnie. A właściwie – z wykorzystaniem niedoskonałości prawa. Osoby zameldowane w strefie przygranicznej – tzn. w odległości 15 km od granicy – oficjalnie mogą przywieźć do Polski jedną paczkę papierosów. W założeniu ów przepis miał utrudnić życie mieszkającym w tym rejonie mrówkom. Tymczasem tuż po jego wprowadzeniu w Gołdapi i na całym pasie przygranicznym nagle ubyło mieszkańców, którzy poprzenosili się do odległych o kilka kilometrów miejscowości. Oczywiście, tylko oficjalnie… Ten administracyjny wybieg pozwolił im bowiem na korzystanie z praw pozostałych obywateli RP, czyli m.in. na oficjalny wwóz 10 paczek papierosów. – Zakładając, że taka osoba przekracza granicę trzy, cztery razy w ciągu doby, daje to 30-40 wwiezionych oficjalnie paczek – wylicza Ryszard Chudy. – A gdzie cała reszta? – dodaje, opowiadając o przemytniczej pomysłowości. O wydrążonych książkach, o skrzyniach na narzędzia z podwójnym dnem i pustymi ściankami czy wreszcie o coraz popularniejszej metodzie z wykorzystaniem samochodowego baku. – Papierosy owija się w lotniczą folię i zatapia w zbiorniku. Działa niemal niezawodnie. Bo sondy do wypełnionego benzyną baku nie włożymy, a kazać kierowcy spuścić paliwo nie możemy… Szczypanie do pierwszej paczki Gołdap, późne lipcowe popołudnie. Na pasie dla aut, jak okiem sięgnąć, sznur pojazdów, których kierowcy zamierzają wjechać do Polski. Tuż obok w karnej kolumnie na swoją kolej oczekuje kilkudziesięciu rowerzystów i pieszych. Większość „turystów” to Polacy, lecz nie brakuje także Rosjan. Wszyscy z zazdrością spoglądają na tych po drugiej stronie przejścia, gdzie ruch w stronę Rosji odbywa się niemal płynnie. Tymczasem pod stanowisko celników podjeżdża audi na gołdapskich numerach. Nieco wcześniej na standartowe pytanie: „Czy ma coś do oclenia”, jego kierowca udzielił negatywnej

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2005, 30/2005

Kategorie: Reportaż