Rzeczpospolita zginęła w XVIII wieku na skutek działań ówczesnych Lepperów Prof. Aleksander Krawczuk – Panie profesorze, co u pana słychać? – Jeśli się skończy lat 80, a jest się w miarę sprawnym fizycznie i intelektualnie, to zaczyna się dobry okres w życiu. Czuję się jak uczeń, który odrobił zadanie domowe – może na stopień dostateczny – i ma wreszcie czas wolny. Cokolwiek teraz zrobię, nawet jeśli można by się obawiać, że to szkodzi zdrowiu, już mi wolno. Skoro mam tyle lat, to znaczy, że maszynka działa. Ważne jest, by być w jakiej takiej kondycji, żeby mieć swoje zainteresowania i ulubione zajęcia. Więc je mam. Interesuje mnie – to oczywiste – historia, i to nie tylko starożytna, także popularne prace o postępach fizyki i biologii, wydarzenia współczesne. Mniej – przyznam szczerze – literatura, jeszcze mniej sport. Nie uprawiam joggingu, byłbym bowiem niewolnikiem pewnej mody. Nie myślę też za bardzo o zarabianiu pieniędzy, bo i po co? No, chyba żeby na jakiś ładny, niezbyt drogi starodruczek. – Obserwuje pan świat. Jakie nasuwają się analogie? Gdy patrzymy na świat starożytny, okazuje się, że my, współcześni, tak naprawdę niczym poza technicznymi gadżetami nie moglibyśmy tamtych zaskoczyć. – Są jednak rewolucyjne postępy medycyny, nauki o świecie, techniki i komunikacji. Fakt, że z panem rozmawiam, zawdzięczam szybkiej interwencji lekarskiej i przypadkowi. Jeśli natomiast chodzi o naturę ludzką i stosunki społeczne, o politykę i obyczaje, ma pan rację, w zasadzie wszystko już było. Z tym tylko, że dziś wszystko dzieje się w skali nieskończenie większej. Weźmy prosty przykład: sport był życiem ludzi starożytności. To oni wymyślili olimpiady, wyścigi rydwanów, zapasy i walki gladiatorów. Niekiedy rozruchy kibiców w cyrkach i na stadionach obalały cesarzy. Mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że od czasu pierwszej nowożytnej olimpiady w Atenach w roku 1896 rozpoczął się triumfalny powrót starożytności w tym, co stanowiło jej szczególny wyróżnik. Chodzi o stosunek do ciała, umiłowanie higieny, sportu i czystości osobistej. Bogowie zwyciężyli. Przez ponad półtora tysiąca lat chrześcijaństwo było niechętne, ba, wrogie temu wszystkiemu. Głosiło, że ciało jest z natury grzeszne, dbać trzeba tylko o duszę. – A jak znaleźliby się starożytni we współczesnym świecie? – Stale to podkreślam, zwłaszcza w ostatniej książce „Polska za Nerona”, jak bardzo jesteśmy bliscy tamtym ludziom. Nie tylko w stosunku do sportu i ciała, ale też w sposobie naszego rozumienia świata, w tym, co nas interesuje, w naszej otwartości intelektualnej. Gdyby dosiadł się do nas Petroniusz – ten z „Quo vadis” – okazałby się świetnym kompanem. Co jest teraz wielkim przedmiotem debat fizyki? Problematyka chaosu w budowie materii i wielość światów. Miałby coś o tym do powiedzenia, bo i te zagadnienia w jego czasach i w jego kręgach rozważano. Mówilibyśmy o roli przypadku, o podstawach etyki, początkach religii i sprawach społecznych. Jego i nasz stosunek do świata jest otwarty – wszystko do zbadania, nic nie zostało nam objawione ani dane. Dziesięcioro przykazań, na które wciąż się powołujemy, to przecież normy i zasady porządku społecznego obecne w różnych wersjach, we wszystkich zorganizowanych kulturach od nie wiadomo kiedy. Moglibyśmy również rozmawiać otwarcie o sprawach seksu. Wprawdzie pan Petroniusz, jak by się okazało, należał raczej do „kochających inaczej”, nie był jednak w tych kwestiach dogmatykiem. Mimo wszystko chyba trochę ze zdumieniem słuchałby o paradach miłości w Berlinie i innych miastach. Można kochać, jak się chce, ale po co od razu parady? To byłaby tego rodzaju rozmowa. – Czy Petroniusz zrozumiałby nasz Sejm, naszą demokrację? – Wręcz denerwuje mnie ciągłe narzekanie, biadolenie, samousprawiedliwianie się, że jesteśmy młodą demokracją, jacyż to ludzie rządzą. Ci narzekający niechże poczytają Krawczuka. O demokracji, jaka była w V w. p.n.e. w Atenach. Pod pewnymi względami było gorzej niż obecnie. Niewiarygodna korupcja (nie było chyba ani jednego polityka, który nie byłby skorumpowany albo nie był o korupcję podejrzewany), nieczyste walki stronnictw, oskarżanie i pomawianie wszystkich o wszystko. Także o agenturalność. Temistokles, który w roku 480 doprowadził do pokonania Persów pod Salaminą, musiał potem uciekać z Aten oskarżony o… szpiegowanie na rzecz króla perskiego, został skazany na śmierć przez tych samych, których ocalił! Czym
Tagi:
Robert Walenciak









