Chcę znaleźć syna i umrzeć

Chcę znaleźć syna i umrzeć

Detektyw wolontariusz

Po rozwieszeniu ogłoszeń o zaginięciu Marcina zaczynają dzwonić ludzie.

– Raz zadzwoniła osoba, przedstawiła się jako członek jakiegoś mało znanego Kościoła. Powiedziała, że na komisariacie w Kartuzach była jakaś awantura pod celą, w czasie gdy Marcin tam przebywał. Potem dzwoniła kobieta z zastrzeżonego numeru z Żukowa. Twierdziła, że widziała tam Marcina. Pojechałem do tej miejscowości, lecz syna nie znalazłem. Dzwonili też inni ludzie, zawsze z zastrzeżonych numerów, z żartami w stylu „Znaleźli pana syna. Proszę przyjechać, zidentyfikować zwłoki”. Odebrałem kilka takich telefonów – opowiada Roman Szcześniak.

– Zgłosił się też do nas detektyw, młody chłopak – dodaje Justyna.

– Obiecał, że pomoże nam w poszukiwaniach za darmo. Byliśmy trochę zaskoczeni. Zaprowadził nas do notariusza, który wystawił mu pełnomocnictwo. Zapłacił mu za to 150 zł. Powoływał się na dobre kontakty w organach ścigania i radził, byśmy nie nagłaśniali sprawy. Gdy zwróciliśmy się do mediów, przestał odbierać telefony.

O znalezieniu zwłok rodzina Szcześniaków dowiaduje się w piątek, 2 października, po południu, od gdańskiego dziennikarza. Justyna natychmiast dzwoni na komendę do Kartuz, by potwierdzić wiadomość, ale zostaje odesłana do prokuratury. Godzinę później dostaje potwierdzenie z bartoszyckiej policji.

W poniedziałek, 5 października, przeprowadzona zostaje sekcja zwłok. – Wyników sekcji jeszcze nie ma. Są tylko wyniki badania sekcyjnego, na podstawie którego biegły zdołał ustalić, że na kościach nie ma żadnych śladów działania osób trzecich – informuje prokurator Marek Kopczyński, szef Prokuratury Rejonowej w Kartuzach. Śledczy nie przesądzają, że mężczyzna popełnił samobójstwo. – Na tym etapie postępowania bierzemy pod uwagę wszystkie możliwości. Gdybyśmy rozpatrywali tylko jedną, byłoby to nieuprawnione – zaznacza prokurator. Dzień później prokurator spotyka się z rodziną. Informuje, że ubiór, budowa ciała, wzrost wskazują na Marcina, lecz ostatecznie zdecydują badania DNA.

W środę, 7 października, prokurator Kopczyński składa wniosek o wyłączenie z prowadzenia śledztwa i przekazanie tej sprawy innej jednostce. Informację potwierdza rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gdańsku Grażyna Wawryniuk: – Zajmiemy się przede wszystkim ustaleniem tożsamości mężczyzny. Następnym krokiem będzie zapoznanie się z wynikami sekcji zwłok, co powinno nastąpić za jakieś trzy tygodnie. Jeśli okaże się, że jest to Marcin Szcześniak, prokuratura zajmie się wyjaśnieniem okoliczności jego zaginięcia.

Prokuratura Okręgowa w Gdańsku prowadzi również dochodzenie w sprawie niedopełnienia obowiązków przez policję w kwestii zaginięcia Marcina.

– Żona wszystko przeczuła, od niedzieli już wiedziała. Powiedzieli, że zwłoki znalazł podobno grzybiarz o godz. 6 rano. Podejrzewają powieszenie. Ale ja w to nie wierzę. Niech mi udowodnią, że Marcin od nich wyszedł. Będę pisał wszędzie: do ministra sprawiedliwości, do prokuratora generalnego, aż dojdę prawdy – mówi Roman Szcześniak.

Strony: 1 2 3 4

Wydanie: 2015, 44/2015

Kategorie: Reportaż

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy