Chirurgiczki

Chirurgiczki

Niebawem obalony zostanie jeden z trwalszych stereotypów zawodowych, że dobrym lekarzem chirurgiem może być tylko mężczyzna Coś drgnęło w świecie medycyny, bo na zakończonym niedawno 63. Kongresie Towarzystwa Chirurgów Polskich we Wrocławiu po raz pierwszy zorganizowano sesję „Kobiety w chirurgii”. Głównym powodem i podporą tego wydarzenia była jedna z najsławniejszych w świecie lekarek, prof. Maria Siemionow, obecnie dyrektorka Ośrodka Badawczego i kierowniczka programu szkoleniowego mikrochirurgii kliniki w Cleveland w USA. To ona zdobyła sławę porównywalną chyba tylko z tą, jaką mógł się poszczycić dr Pierre Barnard, który jako pierwszy dokonał przeszczepu serca. Prof. Maria Siemionow jako pierwsza w świecie dokonała pełnego udanego przeszczepienia twarzy, najbardziej skomplikowanego anatomicznie i antygenowo obszaru centralnego twarzoczaszki. Specjaliści orzekli, że jedynie chirurg o ponadprzeciętnej równowadze wewnętrznej mógł sprostać takiemu zadaniu i pokierować zespołem 17 specjalistów, którzy brali udział w projekcie. Polka potrafiła W tym wypadku każdy aspekt tego wydarzenia zdawał się wykraczać poza standard, bezlitośnie burzył stereotypy, bo oto Polka, kobieta i chirurg, została pierwszym w historii kierownikiem kontrowersyjnego programu przeszczepowego. Jaka jest prof. Maria Siemionow? Czy może stać się wzorem dla innych kobiet, pragnących wejść do panteonu tej specjalności, która dotąd była zarezerwowana dla mężczyzn? – W kontaktach jest konkretna i profesjonalna – mówi dr Izabela Jaraczewska, również chirurg z wizją społecznej roli tego zawodu. – Konsekwentnie obrała kierunek, który doprowadził ją do sukcesu. Jest wytrwała, potrafiła zapewnić zespołowi wizję sukcesu, tj. ogłosić najbardziej spektakularny projekt w chirurgii plastycznej, stworzyć najlepszą kampanię medialną, zdobyć najlepszy grant etc. W mediach występuje sama. Potrafi doskonale kreować swój wizerunek. Przyjmuje zaproszenia do popularnych show telewizyjnych (u Larry’ego Kinga, Oprah Winfrey), autoryzuje swoje biografie, w których w zależności od zapotrzebowania występuje albo jako ucieleśnienie amerykańskiego snu, albo jako kobieta spełniona. Droga do akceptacji prawnej przedsięwzięcia, jakim był przeszczep twarzy, i odpowiedzialność wobec projektu uczyniła z niej dyplomatkę i menedżerkę. Prof. Siemionow to one man show, ale największego formatu. Prof. Krzysztof Bielecki, nestor polskiej chirurgii ogólnej z Centrum Medycznego Kształcenia Podyplomowego, specjalnie poszedł na sesję kobiecą, aby zaakcentować poparcie dla idei. W świecie sprawa obecności kobiet w chirurgii jest coraz głośniejsza, zwłaszcza w medycynie anglosaskiej. W USA, Wielkiej Brytanii i Australii powstały już specjalne stowarzyszenia – takie jak Association of Women Surgeons. Prestiżowa impreza odbyła się niedawno w Adelajdzie w Australii, szykuje się też kongres światowy, ale w Polsce jeszcze przełamujemy dawne uprzedzenia i kobiet chirurgów jest bardzo mało. Oczywiście różnie się to rozkłada w zależności od specjalności, które są zabiegowe i niezabiegowe. We wszystkich, także tych najcięższych fizycznie, są też kobiety – w chirurgii ogólnej, ortopedii, otolaryngologii. – Jestem w tym zawodzie – mówi prof. Bielecki – 47 lat, 7 miesięcy i 23 dni i w ciągu tego czasu zgłaszało się do pracy dużo pań, ale po drodze się wykruszały. Było im za ciężko, zresztą nietrudno zgadnąć dlaczego. Kobieta ma swoje powołanie, tworzy rodzinę, jest matką, żoną. Jedna z najdzielniejszych i najzdolniejszych, jakie poznałem – na imię miała Ewa – dawała sobie świetnie radę, ale urodziła dwoje dzieci i przeszła na endoskopię, jednocześnie będąc chirurgiem. Samotna jak chirurg – Kobiety mają ogromnie dużo zapału – kontynuuje profesor. – Czują wręcz nieodpartą chęć robienia operacji. Niektóre mówią, że poza chirurgią nie widzą się w żadnej innej pracy, ale potem obserwują, jak tracą na urodzie, kiedy po 24-godzinnym dyżurze są zmęczone fizycznie, i w konsekwencji zmieniają specjalność na mniej intensywną. Np. chirurgię plastyczną, bo to praca siedząca i zarobić można nieźle. Są więc chirurgami w kosmetologii, mniej trochę w urologii, laryngologii, okulistyce, a do chirurgii ogólnej zostaje już niewiele i są to zwykle kobiety samotne. Dr hab. nauk medycznych Małgorzata Kołodziejczak z warszawskiego szpitala na Solcu, odbiega od stereotypu, bo zdobyła pozycję w chirurgii, a poza tym ma rodzinę, urodziła i wychowała dwóch synów. – To bardzo, bardzo ciężka praca – mówi – ciągły stres, godziny nocne w szpitalu, wielki wysiłek. Taka praca

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2009, 41/2009

Kategorie: Kraj