Chłodne Termy Warmińskie

Chłodne Termy Warmińskie

Temperatura wody ma wynosić tylko 21 stopni. Źródła termalne trzeba będzie podgrzewać To jedna z kluczowych inwestycji Regionalnego Programu Operacyjnego Warmia i Mazury 2007-2013. Ale Termy Warmińskie budowane w Lidzbarku Warmińskim, rodzinnym mieście Jacka Protasa, marszałka województwa i szefa PO w regionie, wywołują emocje i sprzeczne komentarze. Wątpliwości budzi zwłaszcza niska temperatura wody. Niemiecki tygodnik „Der Spiegel” w artykule „Pełne kieszenie w czasach kryzysu” umieścił inwestycję na liście absurdów finansowanych za unijne pieniądze. Wśród mieszkańców miasta zdania na temat term są podzielone. Slow city Taksówkarz, z którym jadę oglądać budowę, tylko wzdycha ciężko, gdy rzucam pytanie. – Przerywać jej już chyba nie warto, bo za bardzo zaawansowana – mówi. – Chciałbym, żeby u nas coś się udało, coś ruszyło, ale nie wiem, czy nie będzie trzeba dokładać. Jak mam zarobić 10 zł, ale dołożyć 15, to dziękuję. Byłem kiedyś w termach w Miszkolcu, tam była taka temperatura wody, że nie dało się wysiedzieć. U nas woda ma mieć tylko 21 stopni. Dla mnie to śmieszne, że źródła termalne trzeba będzie podgrzewać, były przecież lepsze lokalizacje, np. pod Ornetą. Po co wyrzucać środki? Lidzbark się wyludnia, to miasto emerytów, rencistów i bezrobotnych. W domu, w którym mieszkam, są trzy rodziny. Czwórka ich dzieci jest za granicą i to się powtarza w każdym domu w naszym mieście. Mój syn od ośmiu lat mieszka w Londynie, pracuje w biurze projektów jako inżynier. Żadne, nawet najbardziej fantastyczne inwestycje nie skuszą go do powrotu. Myślę, że ktoś sobie pomnik stawia. I całkiem czyściutkie to chyba nie jest… Młoda kobieta z dziećmi: – Pomysł ciekawy, ale żeby się nie skończyło jak z Krzyżową Górą (niszczejący prywatny ośrodek narciarski obok budowanych term – przyp. red.). Też miała przynosić zyski, Rosjanie mieli tam ciągnąć tłumnie, a wyszło jak zwykle… Dwaj mężczyźni przed domem w pobliżu zamku: – My nic z tego nie będziemy mieć! Miejsca pracy? Ha, ha! Pewnie swoich zatrudnią albo przywiozą. To obiekt dla oligarchii, nas nie będzie stać na kąpiele w tej podgrzewanej wodzie, tak jak nie stać na obiad w Krasickim. Jeden z mężczyzn, 54-latek z 24-letnim stażem pracy, z zawodu elektryk, po kontrakcie w Rosji, jest na bezrobociu od 1995 r. – Chwytam, co się da, w 2012 r. pięć miesięcy pracowałem przy budowie mostu, ostatnio układałem kostkę z Polbruku, 7 zł za godzinę, 10 godzin na kolanach. Nam nie potrzeba basenów, tylko pracy, i to nie na czarno – podkreśla. Starsza pani na przystanku: – Jestem przeciw tej inwestycji. Są inne potrzeby, np. drogi, komunikacja, służba zdrowia. A Rosjanie, owszem, zaglądają do nas, ale chyba bliżej mają do Bartoszyc czy Braniewa i nie ma pewności, że zainteresują się wypoczynkiem w termach. Elegancka blondynka z córką: – Bardzo się cieszymy, że powstał taki projekt. Termy ściągną do Lidzbarka turystów i wszyscy na tym zyskają. Ja akurat mam pracę, ale w mieście jest 30-procentowe bezrobocie i trzeba coś robić. Pięknie wyremontowano starówkę, zamek, a teraz przyszła pora na termy. Trzeba iść w rekreację i wypoczynek, bo w co innego? Fabryk chyba nie będziemy budować? Dziewczyna z baru z hamburgerami: – Fajny pomysł, duża inwestycja, tylko nie wiem, czy się opłaci… Czy taki obiekt w kilkunastotysięcznym mieście nie przyniesie strat i nie trzeba będzie dokładać do jego utrzymania. Sprzedawczyni ze spożywczego: – Córka, która studiuje w Poznaniu, jest bardzo za tym pomysłem, ja jestem raczej ostrożna. Obiekt chyba nie dla nas, bardziej dla elity, a także dla zamożnych Niemców i Rosjan. Mam nadzieję, że będzie mnie stać na pójście choć raz do tych term. Może namówię córkę, ale ona tu nie chce wracać. Dwóch 30-latków przed dworcem: – Inwestycja bez sensu, niepotrzebna. Żeby do ogrzewania wody dopłacać prawie milion, to jakiś absurd. Jeden z nas dojeżdża do pracy do Dobrego Miasta, tam coś się dzieje, a w Lidzbarku marazm, tu żaden większy zakład nie powstanie, bo to ma być slow city… (Lidzbark jest członkiem międzynarodowego ruchu Cittàslow, którego celem jest oparcie się globalizacji i ujednolicaniu miast poprzez popieranie różnorodności kulturalnej, ochronę środowiska naturalnego, promocję tradycyjnych produktów lokalnych oraz dążenie do poprawy jakości życia. Burmistrz Artur Wajs jest koordynatorem Polskiej Krajowej Sieci Miast Cittàslow – przyp. red.). Jak

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 02/2014, 2014

Kategorie: Kraj
Tagi: Helena Leman