Ciekawość jest szalona
Dlaczego znany pisarz nie chciał się zgodzić na wznowienie swojej powieści?
– Słuchaj, wy nie doceniacie tego Kalickiego. To jest naprawdę świetna proza. , Pamiętasz, kiedy ktoś o nim pisał? A czy to jego wina, że w latach 80. książki, które wystukiwał rzeczywiście ekspresowo, szły jak świeże bułki? Marta odstawiła filiżankę-No, może jest trochę staroświecki, ale to są porządne powieści.
– Spałaś z nim? – Marcin chciał, żeby się speszyła . I rzeczywiście, zaczerwieniła się. – Jak z kimś śpię, to o nim nie piszę- odpowiedziała. – Posłuchaj – Marcin spieszył się. – Poszłaś na wieczór autorski, miałaś napisać notatkę. Napisałaś. I chodzisz za mną od dwóch tygodni, wmawiając mi, że Kalicki to temat, na który czekają czytelnicy. Proszę bardzo, pisz, tylko pamiętaj, że towar to nie analiza jego prozy tylko jakaś afera, a wątpię, żeby ten dziadunio był w stanie oszukać kogokolwiek.
– On nie jest żadnym dziaduniem.
-To znaczy, że jednak chciałabyś iść z nim do łóżka.
– Nie, ale to ty wszystko widzisz przez łóżko. Pewnie tyle u nas zachwytów nad laureatkami konkursów poetyckich. Ciekawe, że sam się nimi zajmujesz. A Kalicki? Nie ręczę ci, że znajdę jakąś aferę, ale poszukam, mam nawet pomysł.
-No widzisz, mówisz jak człowiek. Tylko się nie zakochaj.
“Proza życia” podupadała, choć była jedynym tygodnikiem literackim na rynku. Marcin miał rację, nikt nie chciał czytać poważnych, literackich analiz. A plotki z życia literatów były żałosne. A może nie potrafili ich znaleźć? Bankiety, wieczory autorskie, rankingi najlepiej sprzedających się książek, wśród których zwyciężały kucharskie i poradniki, o tym, co zrobić mężczyźnie, który nie dość nas kocha. Jakoś udawało się tym zapełnić numery, ale ciągle brakowało współczesnego literata i jego tajemnicy. Rozmowa z Martą tylko zezłościła Marcina. Wielka gwiazda dziennikarstwa. Jak na razie pisywała całkiem przyzwoite kawałki o prozie kobiecej, tam nawet znalazła czasem opisanego w szczegółach – kochanka. Ale po co jej ten Kalicki? Czas straci i tyle.
TO TY JESTEŚ WARIATKĄ
Telefon odebrał natychmiast. Słuchał jej uważnie, a ona plątała się coraz bardziej. Wreszcie Kalicki przerwał jej dukanie. – Nie widzę w tym żadnego sensu – burknął. – Ale ja nie zrezygnuję – odpowiedziała. – Pana proza warta jest nowej reklamy.
Nie chciałabym pisać bez rozmowy, bo na przykład nie jestem pewna, czy ten fizjologiczny, dokładny opis śmierci rzeczywiście jest zapisem umierania pana żony. Przynajmniej tak twierdzi jej siostra.
Cios był celny. Trzask słuchawki. A więc miała rację. Kalicki nie miał wyobraźni. Cała jego proza to mniej lub bardziej zakamuflowane fotografie rzeczywistości. Ciekawe, że nikt go nie podał do sądu. Musiał być bardzo zręczny. A może ludziom to pochlebiało? Może byli dumni, że Kalicki łaskawie ich opisał?
W bibliotece cała półka zapełniona była prozą Kalickiego. Książka w książkę, bo dziś niewiele osób po nie sięgało. – Ale teraz, po tej powieści “Znalazłem złego” – znowu jest zainteresowanie. Dziesięć lat nic nie wydał, a teraz proszę, taki romans…
– bibliotekarka z rozmarzeniem pogładziła okładkę, na której dość demoniczna dama tuliła do siebie wilkołaka; W tle Pałac Kultury.
Marta zadzwoniła do wydawnictwa. Szykowali wznowienia poprzednich powieści, choć Kalicki niechętnie się na to zgadzał. – Naprawdę? – zdziwiła się -Przecież to czysty zysk, – Ja też tego nie rozumiem – powiedział dyrektor wydawnictwa.- Myślałem, że będzie uszczęśliwiony, a on burknął, że te książki to zamknięty rozdział. Ile ja się nim musiałem nagadać. Ale uparłem się, bo uważam, że jest teraz w wielkiej formie.
– No i w końcu udało się. Będą wznowienia.
– Taaak – wydawca zawahał się. Nagle stał się chłodny, już nie miał czasu.
W kalendarzu sprzed dwóch lat Marta znalazła telefon do Janki. Przy okazji dowiedziała się, że dwa lata temu o tej porze była w Nałęczowie z Andrzejem. Za dużo się kochali i za dużo ze sobą rozmawiali. Tak dużo, że rozstali się po powrocie. Od dwóch lat była sama, nie licząc romansów bez złudzeń.
Marta szybko przewróciła kartki kalendarza. Janka natychmiast podniosła słuchawkę, wcale się nie zdziwiła. – Mówisz, że jest coś podejrzanego w tych wznowieniach. No nie wiem, sprawdzę. Rzeczywiście Kalicki przychodzi do nas często. Ładnie się zestarzał. Masz na niego ochotę?
– Nie, piszę o nim i jest mi potrzebna jakaś sensacja. Pracujesz w wydawnictwie, które go wydaje, no to do kogo mani dzwonić?
W dwa dni później zadzwoniła Janka: – Nie wiem, czy to jest jakaś sensacja, ale on nie zgodził się na wznowienie jednej powieści – “Miłość do ludzi nieznajomych”. Jego prawo, ale wiesz, to była akurat bardzo dobra powieść. Na inne się zgodził, a na taki romans nie. Nic więcej nie znalazłam.
– Rzeczywiście, nie wiem, czy to coś znaczy – Marta była rozczarowana.
Bibliotekarka natychmiast znalazła powieść. – Bardzo smutne zakończenie – powiedziała z wyrzutem. – Główna bohaterka ląduje w Tworkach. A ten facet to jakiś potwór.
Książka miała postrzępione rogi. Wydana w 1978 r., była zaczytywana przez rok. Potem, o niej zapomniano, Marta wykopała psa, który próbował ułożyć się w pościeli. Czytała i coraz bardziej dziwiła się, że Kalicki nie godził się na wznowienie. Teraz, kiedy ludzie chcą czytać o miłości, nawet złej. Obudziła się o czwartej. Śniła się jej Wandzia, główna bohaterka, która z miłości popadała w obłęd. W książce było trochę produkcyjniaka, bo jej ukochany był dyrektorem poważnego przedsiębiorstwa. Ale emocje, walka, seks – to wszystko opisane było doskonale. I nie zestarzało się. . We śnie Marty Wandzia pochylała się nad nią i mówiła – “Jesteś wariatką, ty jesteś wariatką, nie ja. Moja miłość jest niczym w porównaniu z tym, co cię spotka”. Potem Marta widziała budynki Tworek. Obudziła się.
TO CIEBIE ROZBIERAJĄ
Przez następne tygodnie nie myślała o Kalickim. Rozpoczął się festiwal muzyki współczesnej, codziennie koncert, bankiet, szybkie pisanie.
– Witam moją wścibską muzę – głowa Kalickiego wyłoniła się sponad zastawionego stołu. Koniec festiwalu świętowano
w staromiejskiej restauracji. – No i co, znalazła pani jakiś skandal? Biegam do kiosku, tylko dla pani kupuję tę “Prozę życia”, a tu nic, zapomniała o mnie autorka. Ale może to i lepiej. Teraz możemy już całkiem prywatnie się zaprzyjaźnić.
Romanse Kalickiego były przeszłością ale Marta pamiętała, że przypisywano mu długą listę kochanek. Po godzinie zauważyli, że na sali, poza nimi, zostało dwóch dziennikarzy i wiszące na nich panienki, a wszyscy, jako całość, wczepieni byli w bar,
– Jestem już zmęczony życiem, właściwie sukces tej ostatniej powieści jest dla mnie kłopotliwy. – Kalicki jechał bardzo wolno, choć ulice były już prawie puste. – No, ale napisałem, udało się, nie ma co narzekać. Trzeba wrócić do życia.
Całowali się, ale dłonie mieli ciągle zimne.
Zaczęli bywać razem. -I bardzo dobrze – w parę dni później Marcin pomachał Marcie popołudniówką. – Chciałaś go rozebrać publicznie, a jak na razie, ciebie rozbierają.
Autorka, podpisana, jako IKA, radośnie opisywała romans Kalickiego z dziennikarką z “Prozy życia”. Z tekstu Marta dowiedziała się, że niewiele w zawodzie osiągnęła i liczy na znanego pisarza. Całość zdobiło zdjęcie Marty wiszącej na Kalickim. Wyglądała, jakby zobaczyła cudowne zjawisko. – No widzisz, jak cię opisali- Marcin był zachwycony. – Ty go chociaż namów na małżeństwo, może coś będziesz dziedziczyć.
Trzasnęła drzwiami. A może to znak? Rzeczywiście, bywanie z Kalickim w ambasadach, klubach i zamkniętych miejscach, dotąd niedostępnych spowodowało, że zapomniała o tropieniu. Poza tym Kalicki okazywał jej najładniejsze, staromodne uczucia, których nie znała w szybkim życiu i szybkim seksie. Ale dość. Przecież ma o nim pisać.
“Miłość do ludzi nieznajomych”. Nie godził się na wznowienie. To był jedyny trop. Przeczytała książkę raz jeszcze. Przypomniała sobie jego żonę. A ta żona miała siostrę. Pokrętnymi drogami dotarła do kobiety, która miała butik na Krupówkach. Pulchna góralka nie mówiła, a pluła. Kalicki zniszczył jej siostrę, radosną dziewczynę z liceum plastycznego. Świata za nim nie widziała, a on zabronił jej rysowania, zabronił jej wszystkiego, co nie było mu przydatne, a kiedy umierała, przychodził do szpitala tylko po to, żeby to opisać. Rodzinę góralki też opisał, a co pożyczył, to nie oddał. – Drań – wrzasnęła góralka. – Beztalencie, co tylko potrafiło innych sprzedać.
HIENA JEST KOBIETĄ
Marian Fijarski należał do przeciwników Kalickiego. Jego recenzje z lat 70. i 80. pełne były zjadliwości typu – “To nie literatura, a co najwyżej przyzwoity reportaż, przyzwoita pocztówka, żadnej metafory”. Fijarski, odnaleziony w domu spokojnej starości nie zmienił zdania. – Nic sam wymyślić nie potrafił – powtarzał.
Marta raz jeszcze przeczytała “Miłość do nieznajomych”. Książka wyszła już po śmierci góralki a przed kolejnym, krótkim małżeństwem z lekarką dzięki któremu powstała powieść ”Oddział zamknięty”. Pojechała więc do biblioteki, wartowała kolorowe pisma z tamtych czasów. Nie plotkowano wtedy tak potężnie jak teraz, ale na jakimś koncercie sfotografowano Kalickiego z bladą rudowłosą kobietą. Z podpisu Marta dowiedziała się, że rudowłosa śpiewa w chórze Teatru Wielkiego.
Nikt jej tam nie pamiętał. Dwadzieścia lat – tu się wszystko zmieniło. – Śpiewak się tak długo nie utrzyma – tłumaczyła sekretarka dyrektora. – Co najwyżej bileter… Marta nie słuchała, zbiegła na parter. Bileterka wyglądała jak babcia z “Czerwonego Kapturka”. Tylko zerknęła na zdjęcie, zaraz poznała tę nieszczęsną Wandzię. Dlaczego nieszczęsną? W jakimś pisarzu się zakochała, on ją chciał, potem nie chciał, z domu wyrzucił, znowu wziął, aż się jakaś stara depresja ujawniła i Wandzia wylądowała w Tworkach. Bileterka nawet pamiętała, że jeździli do niej z teatru. Podobno żyje, ale nic nie pamięta.
I wyjść nie może. Zresztą nie ma do kogo, bo ten pisarz nie odwiedził jej nigdy, a kto był w Tworkach, opowiada, że ona tylko o nim… – bileterka aż straciła oddech.
– Nikt jej nie odwiedza – lekarka była zdziwiona. – Tyle lat, z teatru też nie przyjeżdżają a pani kim jest?
– Nasze matki pracowały razem – skłamała. Korytarz był szary i zimny. W “piątce” leżała kobieta o radych włosach. Nawet się nie poruszyła. Spojrzała na Martę i zaczęła płakać. Potem odwróciła się do ściany, siwe włosy przykryły rudy kolor. Marta zostawiła soki, owoce, witaminy. – Podobno była związana z jakimś mężczyzną, nie pomaga jej? – Był niedawno – odpowiedziała lekarka. Zawahała się. – Nie chciałabym być niesprawiedliwą, ale chyba był zdziwiony, że ona żyje.
Marcin słuchał chaotycznej opowieści. – Nie gadaj tyle, pisz. Wreszcie coś ciekawego. Tworki, znany pisarz, ona żyje, to lepsze od tych jego powieści. Ale wiesz, że on cię znienawidzi?
– Wiem – odpowiedziała. – Ale należy mu się, i za Wandzię, i za góralkę.
Artykuł z “Prozy życia” był rozchwytywany. Parę pism kobiecych poprosiło Martę o wywiad. W przeddzień ukazania się artykułu Marta była u Kalickiego. Trochę się kochali, ale beż przekonania. Potem nie odezwał się.
O artykule szybko zapomniano, za to jego książki sprzedawały się jeszcze lepiej. W rok później ukazała się powieść “Hiena jest kobietą”, gdzie drobiazgowo opisał seks z Martą, jej głupawe zachwyty i śledztwo, zakłócanie życia psychicznej Wandzi.:
Janka nie mogła się do niej dodzwonić, W redakcji powiedziano jej, że Marta ma kłopoty ze zdrowiem. Jest w szpitalu psychiatrycznym. Nie, nie w Tworkach.
Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy