Co można zrobić dla spółdzielczości? – rozmowa z Alfredem Domagalskim,

Co można zrobić dla spółdzielczości? – rozmowa z Alfredem Domagalskim,

Rozmowa z Alfredem Domagalskim, prezesem Zarządu Krajowej Rady Spółdzielczej

W wielu krajach system podatkowy promuje transakcje ze spółdzielcami, tak że opłaca się należeć do spółdzielni

– Czy „Raport o stanie polskiej spółdzielczości”, który jest ponadpięćdziesięciostronicowym dokumentem rządowym, opisuje całe minione
20 lat istnienia tego sektora, czy skupia się raczej na sytuacji obecnej?
– Raport nawiązuje do ostatnich 20 lat, ale z natury odnosi się do stanu całego ruchu spółdzielczego w Polsce. Pokazuje także możliwości spółdzielczości, jej rolę i znaczenie dla ludzi, dla państwa, a kończy się wnioskami i rekomendacjami. Zajmuje się więc tym, co powinniśmy zrobić w celu naprawienia popełnionych błędów, aby spółdzielczość miała lepsze warunki funkcjonowania, choćby takie, jakie ma w krajach Europy Zachodniej. To jest ważna z mojego punktu widzenia kwestia, po raz pierwszy bowiem po 20 latach udało się przekonać rząd, by podjęto merytoryczną rozmowę na ten temat. Wartość tego raportu zasadza się więc na tym, że władza publiczna dojrzewa do rozmowy o spółdzielczości. Ale to jest dopiero początek drogi, bo wnioski wynikające z raportu trzeba przekuć w nowy system prawny. Na pewno nie uda się tego zrobić od razu.

– Z niektórych wypowiedzi uczestników konferencji, np. byłego wiceministra finansów Ryszarda Pazury, wynikało, że spółdzielczość nie powinna się starać o specjalne preferencje, bo ich brak nie jest powodem zmniejszenia się potencjału tego sektora.
– Jest to tylko część prawdy. Kiedy pytaliśmy o to np. Duńczyków, dowiadywaliśmy się, że tam dla spółdzielczości nie ma specjalnego systemu preferencji, istnieje natomiast oddzielny system podatkowy. Uważamy więc, że z uwagi na społeczną funkcję, jaką spółdzielnie pełnią, tworzą bowiem struktury społeczne, przyczyniając się do budowy społeczeństwa obywatelskiego, i wypełniają wiele innych pożytecznych zadań dla dobra ludzi, powinny funkcjonować w systemie, który zrekompensuje przynajmniej koszty społeczne i uwzględni specyfikę tego sektora. Państwo powinno być zainteresowane rozwojem spółdzielczości, nie tyle tworząc ekstra preferencje, ale uwzględniając jej specyfikę w systemie prawnym i podatkowym, także w zakresie wsparcia akumulacji kapitału. Spółdzielnie przecież nie są notowane na giełdzie, nie funkcjonują na rynku finansowym, a ich kapitał pochodzi zasadniczo z dwóch źródeł: z nadwyżek produkcyjnych czy handlowych i z udziałów członkowskich. W wielu krajach stosuje się taki system podatkowy, który promuje transakcje z członkami spółdzielni, tak że opłaca się należeć do spółdzielni, bo istnieją korzystne warunki finansowe. Członkowie wnoszą swoje udziały i powiększają kapitał własny spółdzielni, państwo zaś decyduje się na zmniejszenie podatku od osób prawnych, pod warunkiem że środki przeznaczone są na rezerwy i powiększają potencjał ekonomiczny takiego podmiotu. W ten sposób tworzy się niepodzielny fundusz i nie ma pokusy do likwidowania spółdzielni. Wspieramy w ten sposób budowę trwałych, ponadpokoleniowych podmiotów gospodarczych.

– Ruch spółdzielczy w Polsce staje się domeną pokolenia dojrzałego, starzeje się. Jak przyciągnąć do spółdzielczości ludzi młodych?
– Spółdzielczość jest ideą, która wymaga promowania, wspierania i upowszechnienia. Tutaj zdecydowanie oczekiwałbym pomocy państwa w promowaniu tej idei, w mówieniu o tej formie na wszystkich szczeblach wychowania i edukacji młodzieży. Istotny jest w tym przypadku właściwy system zachęt finansowych, który skłaniałby młodych ludzi do wspólnego gospodarowania. Wspólnie można przecież osiągnąć dużo więcej niż w pojedynkę, a sama praca w zespołach buduje też zdrowe relacje między ludźmi, tworzy więzi społeczne, tak ważne w trudnym, zmaterializowanym i skomercjalizowanym świecie. Takie spojrzenie staje się w ostatnim czasie coraz rzadsze i byłoby szkoda, aby całkiem zanikło.

– Czy fakt, że majątek spółdzielczy jest obecnie uważany za majątek prywatny, stawia spółdzielnie w korzystnej sytuacji?
– W czasach PRL majątek spółdzielczy też był majątkiem należącym do członków, choć spółdzielnie zaliczane były do sektora gospodarki uspołecznionej. Funkcjonowały one w systemie rozmaitych przydziałów, limitów, dotacji itd. Obecnie majątek znajduje się w dyspozycji ludzi, którzy go tworzą, i jakaś jego część powinna podlegać podziałowi, ale warto się też zastanowić, jakimi metodami wspierać niepodzielność pozostałej części wspólnego dobra.
n Czy zgodzi się pan z tezą, którą przedstawił jeden z prelegentów, że polska spółdzielczość jest opóźniona w stosunku do zachodnioeuropejskiej o jakieś 15-20 lat?
– To raczej przesadzona opinia. Na tle krajów Europy Środkowo-Wschodniej nasza spółdzielczość wyróżnia się bardzo pozytywnie, natomiast w konfrontacji z krajami Europy Zachodniej wypadamy nieco gorzej. Jesteśmy mniej zasobni kapitałowo, bo nasze spółdzielnie są biedniejsze. Trzeba jednak pamiętać, że w czasach PRL polska spółdzielczość była najbardziej zbliżona do zachodnioeuropejskiej. Nigdzie w naszym regionie nie było tylu spółdzielni rolniczych, także w innych dziedzinach spółdzielnie stanowiły znaczny potencjał. Dość powiedzieć, że państwo posłużyło się spółdzielczym systemem gospodarowania przy rozwiązywaniu niektórych problemów społecznych, np. w budownictwie mieszkaniowym. Wynikało to zarówno ze spółdzielczych tradycji w tym sektorze, jak też z faktu, że w Polsce generalnie trudno wprowadzało się elementy socjalistycznej gospodarki planowej. Tymczasem spółdzielnie udowadniały, że ludzie, decydując sami o sobie, pracują efektywnie i zgodnie dla wspólnego dobra. Trzeba jednak pamiętać, że spółdzielczość była wykorzystywana instrumentalnie.
Z tych doświadczeń jednak i z tego potencjału społecznego można jeszcze wiele stworzyć – także w dzisiejszej dobie, w systemie gospodarki rynkowej, która nie wyzbywa się niektórych form uspołecznienia.

Wydanie: 04/2010, 2010

Kategorie: Kraj

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy