Co z tym mięsem?

Co z tym mięsem?

Na wstrzymanym eksporcie do Rosji polscy producenci tracą 27-28 mln dolarów miesięcznie Ponad cztery miesiące minęły od wprowadzenia przez Federację Rosyjską zakazu importu produktów pochodzenia zwierzęcego i roślinnego z Polski. Do 10 listopada prawo wysyłania mięsa i produktów zwierzęcych do Rosji miało kilkadziesiąt firm, z czego 20 mogło eksportować samo mięso, 14 – wyroby drobiarskie. Od tego dnia producenci tracą po kilkaset tysięcy dolarów dziennie. Dla przykładu zakłady mięsne w Łukowie należące do grupy Stokłosy eksportowały 27% swojej produkcji, z czego blisko połowę do Rosji. – Rocznie przynosiło to ok. 20 mln euro – mówił w wywiadzie dla prasy rozsierdzony prezes Łukowa, Ryszard Smolarek. Według szacunków resortu rolnictwa straty, jakie ponoszą polscy eksporterzy, szacowane są na 27-28 mln dol. miesięcznie. Jerzy Majchrzak, dyrektor biura spółki Zakładów Mięsnych Sokołów SA, zwraca uwagę, że zakłady mięsne realizują unijną politykę eksportową w ramach przyznanych kontyngentów. Dlatego wstrzymanie eksportu do Rosji Sokołowa nie zrujnowało. Wojciech Biernacki, właściciel zakładów mięsnych, ubojni i chłodni Biernacki w Jarocinie, bije jednak na alarm. – Zakłady mięsne przetrzymają ten kryzys, bo zamiast przerabiać świnie, będą sprowadzać szynki z Francji, ale chłopscy producenci wieprzowiny nie przeżyją. Jeśli rynek rosyjski nie uruchomi się w ciągu dwóch, trzech miesięcy, to zlikwidują hodowlę. Tragedia wisi na włosku. Mleka już się nie produkuje, bo nie mamy kwot przydzielanych przez Unię Europejską. A teraz poniżej granicy opłacalności spada wieprzowina. Niedawno rolnik sprzedawał po 4 zł za kilogram, a teraz bywa, że oddaje za 2,90 zł, kiedy granicą opłacalności hodowli jest 3,5 zł/kg. W mojej ubojni biliśmy 2 tys. świń miesięcznie, a teraz tylko 1 tys., bo chłodnia jest zawalona słoniną, boczkiem i innymi towarami na Rosję, których nikt inny nie kupi. Tyle czekania Zakłady mięsne próbują dostosować się do nowej sytuacji. Witold Choiński, prezes Polskiego Mięsa – Związku Producentów, Eksporterów i Importerów Mięsa, twierdzi, że eksporterzy musieli zmienić kierunki sprzedaży, ale znaczna część produktów trafiła do magazynów jako zapasy. Mrożona wieprzowina może przeleżeć w chłodni nawet półtora roku. Gorzej, że są to także zamrożone pieniądze, które nie przynoszą zysków w obrocie. Dlatego szuka się wciąż nowych rynków zbytu, ale ponieważ Rosja była dosyć specyficznym odbiorcą, trudno dziś znaleźć chętnego na te produkty. – Jesteśmy w stałym kontakcie z administracją rządową – dodaje prezes Choiński – a od głównego inspektora weterynarii płyną sygnały, że coś się w kontaktach ze stroną rosyjską przeciera. Przedstawiciele zakładów mięsnych są bardziej powściągliwi w snuciu planów na przyszłość. Dyrektor handlowy Łmeat-Łuków SA, Zenon Puciaty, choć podobnie jak minister rolnictwa, Krzysztof Jurgiel, pochodzi z Białegostoku, nie wpada w euforię tylko na podstawie samych pogłosek, że coś drgnęło w rozmowach z Rosjanami. – Oczywiście uruchomienie kierunku rosyjskiego bardzo rozszerzyłoby nasze rynki zbytu. Poszukiwanie nowych odbiorców jest dla nas sporym utrudnieniem. Dotychczas eksportowaliśmy do Rosji tylko surowce mięsne, a przecież możliwa byłaby też sprzedaż wyrobów gotowych, gdyby zaproponowano dobre ceny – dodaje dyrektor. W głosie Andrzeja Pawelczaka z Grupy Animex Morliny jest jeszcze więcej goryczy. – Nasze zakłady w minionym roku w ogóle nie eksportowały mięsa do Rosji, bo nie byliśmy na liście upoważnionych. Czekaliśmy natomiast niecierpliwie na rosyjskich lekarzy weterynarii, którzy taką zgodę mogli wydać. Jednak zamiast oceny naszej produkcji doczekaliśmy się zamknięcia granicy. Morliny muszą więc czekać najpierw na odblokowanie rynku, a potem na przyjazd weterynarzy z Rosji. Resort nierychliwy A co na to ministerstwo? Wojciech Olejniczak, wicemarszałek Sejmu, a także b. minister rolnictwa, bardzo krytycznie ocenia działania resortu. – Minister sam nie zainteresował się sytuacją, negocjacje prowadzone są na szczeblu głównego inspektora weterynarii – mówi. – Ministrowi nie udało się też uruchomić poparcia Brukseli, która zajmuje się całym rynkiem Unii. Wykazano się dużą nieudolnością w sporze z Rosją. Co z tego, że rolnikom obiecywano nawet odszkodowania, skoro resort wysłał co prawda do Komisji Europejskiej prośbę o zwrot kwot gwarancyjnych, jakie wpłacają eksporterzy, ale odpowiedzi nie otrzymał. Sprawa

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 09/2006, 2006

Kategorie: Kraj