Gospodarka rynkowa bez upadłości to jak chrześcijaństwo bez piekła Rozmowa z Hanną Gronkiewicz-Waltz, prezesem Narodowego Banku Polskiego – Pani prezes, nasze banki sprywatyzowano w wielkim pośpiechu, sprzedając je za około 5% globalnej sumy oszczędności w nich złożonych… – Przypomina mi pan moją rozmowę z Wałęsą, który też mówił o prywatyzowaniu za bezcen. Powiedziałam: “Panie prezydencie, ja mam w piwnicy czarno-biały telewizor, ale dobrze działa i jest w niezłym stanie. Nie chcę go oddawać za darmo, jednak chętnie sprzedam panu za złotówkę”. A on mówi: “Ja nawet i za darmo bym nie wziął, bo też mam taki w piwnicy”. Trzeba się pogodzić z tym, że cenę ustala rynek. Nabywcy polskich banków muszą bardzo dużo zainwestować, głównie w informatykę, która jest bardzo kosztowna. W PKO BP na inwestycje informatyczne należy wydać ok. 100 mln dol. Kto ma wyłożyć te pieniądze? Do Polski weszły zachodnie banki z pierwszej ligi, gwarantujące bezpieczeństwo depozytów – i, jak wykazują ankiety, są dobrze oceniane przez naszych klientów. Potrzebujemy inwestycji zagranicznych w każdej dziedzinie. Irlandia właśnie dzięki temu podniosła poziom życia swoich obywateli. Taka jest rzeczywistość – zgadzam się, że czasem trudna do zaakceptowania emocjonalnie. Trudno, jesteśmy biednym krajem, dwie wojny, zadłużenie i centralne planowanie bardzo się temu przysłużyły. W Polsce nie było systematycznego gromadzenia kapitałów z pokolenia na pokolenie. Jeszcze w Krakowie można coś mieć po dziadku, ale w Warszawie już raczej nie. – Dlaczego jednak w Polsce przez tyle lat nie powstała silna, krajowa grupa bankowa? – Nie wszyscy chcą zrozumieć, że Polska nie miała kapitału, że w 90 roku mieliśmy 50 mld dol. długu i nie było pieniędzy nawet na rozpoczęcie przemian gospodarczych. Osiemnaście państw złożyło się na fundusz zabezpieczający reformę Balcerowicza. System bankowy zaczął się dopiero kształtować, z NBP wydzielano 9 banków komercyjnych. Już w chwili powstania przejęły one złe kredyty, bo spadł na nie cały bagaż gospodarki centralnie sterowanej. Musiały więc zostać dofinansowane, aby mogły się rozwijać. Ubolewam nad tym, że w Polsce nie ma jeszcze tak dużych kapitałów, które mogłyby wspierać rodzime banki. W Banku Współpracy Regionalnej udziałowcami były polskie firmy – CPN i Stalexport – ale nie chciały zaangażować większych środków, by pokryć jego straty. I w rezultacie BWR został przejęty przez Deutsche Bank. Mówiąc o zaangażowaniu kapitału zagranicznego w polskich bankach, musimy się porównywać nie z krajami o rozwiniętej gospodarce rynkowej, lecz z krajami, które podobnie jak Polska wyszły z gospodarki centralnie planowanej. – Jak zatem postąpiono w innych krajach naszego regionu? – Węgrzy wybrali drogę zbliżoną do naszej, tam udział kapitału zagranicznego w sektorze bankowym wynosi 70%. Czesi czekali, sądząc, że wszystko załatwi prywatyzacja kuponowa – i mają ponad 30% złych kredytów, tak jak my 7 lat temu. W Czechach początkowo próbowano prywatyzować sektor bankowy głównie z udziałem krajowego kapitału. Doprowadziło to do tego, że Czesi po raz czwarty musieli dokapitalizować swoje banki. Kapitał zagraniczny, wchodzący do czeskich banków, na pewno wzmocni je kapitałowo i da lepsze możliwości rozwoju. Gdyby w polskiej bankowości nie było inwestycji zagranicznych, to nasze największe przedsiębiorstwa od razu zapożyczyłyby się we Frankfurcie czy Londynie, bo polskie banki miałyby zbyt małe kapitały, żeby je kredytować. Wicepremier Kołodko powiedział mi kiedyś: “Wprowadziła pani takie wysokie stopy procentowe, że lepiej pożyczać we Francji”. Odpowiedziałam: “Pomimo wyższych stóp taniej jednak kosztowałoby pożyczanie w Polsce, bo 40% dochodu od tego kredytu bank z powrotem zapłaciłby do budżetu. – Tyle że pożyczanie w Polsce coraz częściej oznacza branie kredytów w bankach, należących do właścicieli zagranicznych. – Chodzi mi o to, żeby zatrzymać klientów w bankach, działających w Polsce i płacących podatki do naszego budżetu. W polskim sektorze bankowym będą redukcje pracowników. Wolę więc, żeby zarabiali bankowcy w Polsce i budżet Polski – a nie jakichś innych krajów. – Gdyby jednak nasze banki połączyły siły, mogłyby stworzyć mocną grupę bankową z polskim kapitałem. – Udział polskiego kapitału w bankowości mógłby być większy, gdyby od początku lat dziewięćdziesiątych rozpoczęto łączenie banków. W 1993 r., gdy Bank Handlowy i Bank Pekao S.A. jeszcze nie zostały sprywatyzowane, można było je połączyć podpisem
Tagi:
Andrzej Dryszel








