Coś na sumieniu

Nikt mu nie powiedział, że to zabawa, ukryta kamera

Śmiech. Śmiech i deszcz. Dźwięki nie słyszane od dawna. Grube krople deszczu uderzały o parapet. Magda otworzyła okno jeszcze szerzej. Deszcz, nareszcie deszcz. A w pokoju obok Ewa śmiała się z czegoś pełnym głosem. Magda nie była ciekawa, z czego śmieje się Ewa. Była zła na przyjaciółkę i niezadowolona z siebie, że nie potrafi jej tego powiedzieć. Już trzeci miesiąc Magda mieszkała u niej i choć rzeczywiście była prawie przezroczystym gościem, to jednak Ewa zastanawiała się, jak długo jeszcze będzie jeść jej płatki kukurydziane, jak długo będzie używać jej szamponu i tuszu do rzęs.
Przyjaźnie szkolne kończą się po maturze, tak mawiała jej matka. Rozstały się dziesięć lat temu i tak powinno pozostać. Już w klasie maturalnej różniły się pomysłami na spędzanie niedzieli. Ewa przesiadywała w pubach, Magda w muzeach. Dziś te różnice powodowały, że spotykały się wieczorami. I wtedy dopiero Magda dostrzegała, jak bardzo Ewa jest smutna. Ale dziś się śmiała.
– Zobacz – zawołała. – To jest pomysł. Przyjrzyj się, jaką głupią minę ma ten facet. Uwierzył jej, naprawdę!
“Ukryta kamera podgląda” – był coraz popularniejszym programem, ale Magda, zmuszona przez Ewę obejrzała go po raz pierwszy. Znany aktor rozmawiał ze swoją przyjaciółką. Wybrali skromną kawiarnię na Ursynowie. Niebieskie stoliki, mrożona kawa. Udało im się zachować anonimowość. I w tym momencie wkracza podstawiona dziewczyna. Urocza, z urodą, której można domyślać się pod niedbałym makijażem.
– Co za zbieg okoliczności – cieszy się dziewczyna. – Dwa lata się nie odzywałeś. Nie miałam odwagi, żeby dzwonić do teatru, a tu taki zbieg okoliczności. Powiedz, że się nie gniewasz, bo jak wyjeżdżałeś wtedy z Juraty, byłeś jakiś taki nieswój. – Ja bardzo panią przepraszam, ale to jest niesamowity zbieg okoliczności…
Aktor nawet nie próbował jej przerwać, przyglądał się z osłupieniem, jakby czekał, że dziewczyna zaraz zorientuje się i przeprosi za pomyłkę. Dopiero, gdy jego towarzyszka z lekkim wyrazem furii zaczęła się podnosić, postanowił przerwać monolog.
– To pomyłka, proszę nam dać spokój – burknął.
– Sławku, jak możesz, przecież ja tylko chciałam porozmawiać.
– To może kiedy indziej.
– Ale oddasz mi wtedy ten tysiąc złotych? Wiesz, to dla mnie była duża suma. Ale byłam szczęśliwa, że mogę ci pomóc.
Widzowie obserwowali, jak aktor, nie kojarząc panienki, godzi się nie tylko na wspomnienie wspólnych nocy, ale także przyrzeka, że odda pieniądze.
– Lepszy model z niego – skomentowała Ewa. – Musi mieć więcej takich historyjek w swoim prawdziwym życiu. No, ale pewnie, taki aktor…
– Każdego faceta na czymś przyłapiesz – głos Magdy zabrzmiał pewnie.
– Masz rację – Ewa znowu się śmiała. Aktor z głupią miną wysłuchiwał, że jest w ukrytej kamerze.

Od niego zaczął się
smutek

Zbigniew Topolski wiedział, że dzisiaj wydarzy się coś niedobrego. Rano przystanął na półpiętrze, postał, ale cisza w sypialni żony była jednoznaczna. Musiał ratować swoje małżeństwo, bo musiał ratować swój biznes. Jeśli żona odejdzie, teść zakręci kurek. Proste. A on potrzebował jeszcze trochę czasu, żeby się usamodzielnić zarówno od cytrynowej sypialni, jak i kasy teścia. A do kłopotów brakowało mu tylko jakiejś nawiedzonej panienki.
Ewa przestudiowała tę scenę wiele razy. W “Ukrytej kamerze, która podgląda” wszystko było takie proste. A mężczyźni żałośni. Wybrała Topolskiego, bo rok temu wyrzucił ją z pracy. To od niego zaczął się smutek, tułanie, beznadziejne zajęcia na parę dni. To przez niego Magda patrzyła na nią z wyrzutem, że wyjada jej płatki.
– Przecież pani wie, że to bzdury – Topolski postanowił się nie denerwować. – Nigdy się z panią nie przespałem, jak była to pani łaskawa ująć. Poza tym, o ile pamiętam, zwolniłem panią za uparte spóźnienia i bałagan. Każdy się domyśli, że chce się pani zemścić.
– Każdy sobie przypomni, że co druga urzędniczka była pana kochanką. Rekord i to zaraz po ślubie. Ja chyba szybciej wyleciałam z pracy, niż trafiłam do pana łóżka. Ale równie dobrze mogłam tam być, licząc, że nie stracę tej nędznej pensji. I równie dobrze mogłam być w ciąży. I równie dobrze mógł pan poskąpić na zabieg. I równie dobrze…
– Ile?
– Cztery tysiące. I nie będę już wracać.
Chciał, żeby sobie poszła. Była jak uwierający kamyk w bucie. Ot, potrząśnie i po kłopocie. Tak, pamiętał ją. Ciągle coś żuła, albo pogwizdywała. Nigdy nie była na swoim miejscu. Musiał ją wyrzucić. Ubierała się jak na majówkę. Teraz też miała za grubo wymalowane rzęsy i krzywą grzywkę.
– Raczej nie noszę przy sobie takich pieniędzy. Proszę przyjść jutro, też tak wcześnie. Migające światełko informowało, że dzwoni żona. Prawie wypchnął ją za drzwi. Sekretarka spojrzała na nią chłodno. Wyszła. Nie wiedziała, czy wygrała. Czy jutro nie będzie czekać na nią policja?
– Wszystkiego się wyprę, a potem zadzwonię do żony – powiedziała głośno. Mężczyzna, z którym jechała windą, przyjrzał jej się z obrzydzeniem.
– Skąd masz tyle pieniędzy? – następnego dnia Magda wcale nie cieszyła się, że przyjaciółka wyrównała rachunki, że zrobiła zakupy, jakby miały zaprosić wszystkich sąsiadów.
– Sama wiesz, że to nie jest zbyt dużo – Ewa oglądała banknoty. – Ale ze mnie idiotka, powinnam zażądać więcej.
– Zażądać?
Ewa opowiedziała o pomyśle, który wymyśliła, oglądając aktora. – Ten Topolski był idealnym facetem. Wyrzucił mnie z pracy. Romansował obsesyjnie, a panienki opowiadały o jakiejś nadzwyczaj bogatej żonie, która finansowała fundamenty jego firmy. I tylko jedno mnie dręczy – dlaczego dał mi tak po prostu, od ręki. No i dlaczego nie zażądałam więcej.
– Przestań – Magda przeklinała chwilę, w której pozwoliła Ewie wprowadzić się do siebie. – Przecież to kryminał.
– On już nawet o tym nie pamięta – głos Ewy był niepewny. – Ale może jego żona poświęci mi więcej uwagi? Jak sądzisz?
– Zabraniam ci – głos Magdy był twardy. Tak samo mówiła w liceum, gdy nie chciała, by Ewa wychodziła z pubu z byle kim. I tak samo, jak wtedy, Ewa jej nie posłuchała.

Nadmiar żółtego koloru

Żona Topolskiego lubiła żółty kolor nie tylko w sypialni. – Musi mi pani wszystko szczegółowo opowiedzieć – przemawiała do Ewy, jak do kogoś lekko ociężałego umysłowo. Poprawiła cytrynową sukienkę. – Mam dość jego zdrad i w ogóle – ręka zawisła nad serwisem, którego Topolski też nie był wart. – Jeśli zgodzi się pani być świadkiem na naszej sprawie rozwodowej, wypłacę pani pewną sumę.
Ewa była pewna, że “pewna suma” będzie o wiele większa niż to, co wyciągnęła od Topolskiego.
– Dobrze – powiedziała. – Ale potrzebuję zaliczki.
– To oczywiste, moje dziecko – żółta sukienka nerwowo poruszyła się na kanapie. – Ile?
– Cztery tysiące – powiedziała automatycznie. Jej wyobraźnia nie sięgała jeszcze powyżej tej kwoty.
W trzeciej klasie liceum Magda poszła do wychowawczyni. Miała zmartwienie, Ewa paliła jakieś tajemnicze skręty. Magda chciała się tylko poradzić. Skończyło się na tym, że Ewa cudem utrzymała się w szkole i przez dwa miesiące nie rozmawiała z Magdą.
– To nieszczęśliwa dziewczyna – Magda czuła, że czas się cofa, a ona znowu, chcąc pomóc, zaszkodzi. Topolski przyglądał się jej z niedowierzaniem. Po co do niego przyszła? Może coś uknuły razem? Magda opowiadała, że Ewa ma za sobą bardzo ciężki rok. Straciła pracę i nic jej się nie udaje.
– To jeszcze nie powód, żeby kogoś szantażować – Topolski miał dość tej rozmowy. – Mam nadzieję, że pani nie przyszła po pieniądze.
Czuła, że się czerwieni. – Chciałam ją tylko usprawiedliwić i prosić, żeby pan nic nie robił przeciwko niej.
– Policja? Proszę spać spokojnie. Rozgłos nie jest mi potrzebny. A pani przyjaciółka wygląda na uczciwą szantażystkę. Wzięła i nie wróci. Niepotrzebnie pani przychodziła.

Naprawianie życia

Ewa przyrzekła sobie, że już nigdy nie kupi sobie nic żółtego. Żona Topolskiego obrzydziła jej ten kolor. Zbierała na niego od dawna dowody. Topolski siedział na betonie, a myślał, że na żyle złota. Sprawy, sprawki, ale świadek miał być jeden. Nikogo poza Ewą nie udało się kupić i namówić do składania fałszywych zeznań.
Ewa przyspieszyła. Jakiś mężczyzna uśmiechnął się do tej chmurnej kobiety, z trochę za ciężkim, jak na poranek, makijażem. Ewa także się uśmiechnęła. Wysoka, ciągle zafascynowana hippisowską modą podobała się przechodniom, niekoniecznie szefom. Szczególnie takim jak Topolski. Z Magdą było odwrotnie. Ulica mijała ją obojętnie, szefowie słuchali życzliwie. Zawsze była na swoim miejscu. I dlatego pocieszała się, że choć Topolski był zniecierpliwiony, to jednak nie zemści się na Ewie. Dzięki niej, dzięki przyjaciółce.
Ewa zobaczyła jej odbicie w lustrzanych drzwiach banku. Zawahała się. Co Magda tu robi? Knuje z Topolskim przeciwko niej? Nie, to niemożliwe. Zawsze była przemądrzała, a jej usługi słoniowate, ale nie wbiłaby jej noża w plecy.
Magda zniknęła już w tłumie, ludzie mijali ją obojętnie.
– Pan prezes jest zajęty – sekretarka broniła drzwi. Ewa ją wyminęła.
Topolski się zerwał. – Dajcie mi obie święty spokój – teraz dopiero próbował ściszyć głos, bo sekretarka przyglądała mu się uważnie. – Przed chwilą była jakaś pani przyjaciółka. I opowiadała, że jest pani nadzwyczaj szlachetną szantażystką. No i kogo widzimy? Szlachetna szantażystka wróciła. Pieniążki? Powiedziałem, że to jest usługa jednorazowa. A poza tym mam ważne sprawy, więc do widzenia.
Wziął ją za łokieć, czego nienawidziła. Próbował poprowadzić do drzwi. Szarpnęła się. – Proszę, to są pieniądze. Będą ci chyba bardziej potrzebne niż mnie. Ty przyzwyczaiłeś się do życia w luksusie, ja nie. A ty za chwilę stracisz wszystko.
Puścił ją. Uważnie słuchał, co Ewa przyniosła z żółtych wnętrz jego domu. – A więc to są jej pieniądze – roześmiał się, oglądał rozsypane na biurku banknoty. – Powinienem był dawno z tym skończyć. Ale ciągle łudziłem się, że możemy się dogadać. W końcu to jest moja żona. Dopiero ty uświadomiłaś mi, że nie ma co udawać.
Już nie próbował jej wypchnąć. Już mówili sobie na “ty”. – Zaczęło się od szantażu, ale tak naprawdę jesteś pierwszą kobietą, która chce mi pomóc. Co to jest? Dobroć? Pocałował ją. – Zostań ze mną – powiedział i roześmiał się. – Ale, ale. Może ci przeszkadza, że nie mam grosza?
– Jak to? – zdziwiła się. – Przecież mamy cztery tysiące złotych. To znaczy osiem – poprawiła się.
Wróciła wieczorem. Magda czekała, wybiegła do windy. Nigdy nie uwierzyła, że to nie jej wizyta zmieniła życie Ewy. Nie uwierzyła, tak jak w liceum, zawsze uważała, że naprawia życie przyjaciółki.

Wszystkie postacie i sytuacje są fikcyjne.

Wydanie: 2000, 21/2000

Kategorie: Przegląd poleca

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy