Ćpun w każdej szkole

Tego lata dilerzy narkotykowi zwerbują 20 tysięcy uczniów Nie pomogły pogadanki, dziesiątki akcji i zaostrzenie przepisów. Ochroniarze w szkołach, rozmowy na lekcjach wychowawczych, statuty szkół zakazujące posiadania każdej ilości trawki i media przepełnione akcjami antynarkotykowymi – to wszystko tylko uśpiło uwagę rodziców. W tym tygodniu młodzież odbierze świadectwa i pojedzie na wakacje. Za nimi wyruszą dilerzy, ale dorośli są raczej spokojni. – Tyle się teraz mówi o narkotykach. – To mojego dziecka nie dotyczy. – Z takimi ćpunami się nie przyjaźni – to najczęściej powtarzające się opinie rodziców. Tymczasem pomimo szumu medialnego walka z narkomanią idzie nam słabo. W każdej szkole ktoś bierze i od kogoś można kupić. Tak samo, a może jeszcze swobodniej będzie na wakacjach. Co jest najgroźniejsze? Że narkotyki są coraz bardziej modne. – To mit, że po narkotyki sięga tylko młodzież z patologicznych środowisk. Narkotyki zadomowiły się w szkołach na wysokim poziomie. Kosztują, więc biorą je dzieci, które na to stać – zapewnia Andrzej Pągowski, grafik, autor plakatów antynarkotykowych. – Kiedyś była moda na piwo, teraz młodzież zbiera się, żeby zapalić trawkę – to opinia pracowników Monaru. Znamy przybliżoną liczbę narkomanów. Kontakt z narkotykami miały 3 mln osób, 60 tys. uznawanych jest za uzależnionych, 400 tys. bierze od czasu do czasu i jest na granicy uzależnienia. Tego lata, jak każdego, dilerzy zwerbują ok. 20 tys. uczniów. Ci, do których nie dotarli w szkołach, są teraz m.in. na dyskotekach. Nowym miejscem, gdzie czeka się na młodzież, jest stacja benzynowa. Najpełniejsze badania na temat szkolnej narkomanii przed dwoma laty przeprowadził Jerzy Sierosławski, socjolog z warszawskiego Instytutu Psychiatrii. I tak – 90% młodych ludzi ze szkół ponadpodstawowych zna nazwy środków odurzających, wie, jak działają. W pierwszych klasach liceów 10% brało marihuanę, w trzecich – 30%. Niewiele wiemy o narkomanii na wyższych uczelniach. Dopiero jesienne badania studentów socjologii, prowadzone pod hasłem „Uczelnie wolne od narkotyków”, pokażą prawdziwe oblicze studiowania. Dziś najciekawsze wydają się wycinkowe badania. – 30% uczniów spróbowało właśnie w szkole – wylicza Jolanta Nieścierewska z gorzowskiego Towarzystwa Zapobiegania Narkomanii. Działacze Towarzystwa przeprowadzili ankietę wśród 13 tys. uczniów. Potwierdzili, że pierwszym miejscem groźnym narkotykowo jest gimnazjum. 160 osób przyznało, że dzieli się swoją działką na terenie szkoły. – To znaczy, że częstują, sprzedają, są co najmniej początkującymi dilerami – dodaje Jolanta Nieścierewska i podkreśla, że skala zjawiska nie jest zaskoczeniem. Wycinkowe sondaże robiono też na Lubelszczyźnie. 30% uczniów jest zadowolonych z brania, bo poprawia im ono humor. Wielu kupuje od kolegów, co potwierdza tezę, że najlepszym dilerem jest szkolny kumpel. Aby powstał chłonny rynek, diler musi pokazać zalety narkotyków. Proponuje trawę (marihuana), kwasy (LSD), speedy (np. amfetamina). – Pytam, czy nie trzeba czegoś załatwić – to opowieść ucznia-dilera. – Zawsze znajdą się chętni, wciągną kolegów i szkoła jest zdobyta. W pewnym momencie zorientowałem się, że na kolegów patrzę wyłącznie jak na rynek zbytu. Ale nie jest to rynek najłatwiejszy, bo dziś modne jest branie indywidualnie dobranych mieszanek. Jego kolega dodaje: – Staram się działać zgodnie z regułami biznesu. Daję rabaty przy zakupie większej ilości, częstuję próbkami za darmo. Wszystko organizuję przez komórkę. Nauczyciele nie przeszkadzają. Inna tegoroczna opowieść zaczynała się od słów: – Kilkoro, w tym i ja, zdawało maturę na amfetaminie. Czułam, że jestem w grupie, że łączy nas coś szczególnego. Koleżanka opowiadającej przyznaje, że normą staje się branie. Właściwie nie wypada się przyznać do innych zachowań. Coraz więcej młodych ludzi zgłasza się do poradni. Ale terapeuci nie wiedzą, czy to sygnał rosnącej narkomanii, czy może więcej osób ma odwagę się ujawnić. Zaczynają w gimnazjum – Gimnazjaliści podają szkołę jako miejsce narkotykowej inicjacji – stwierdza Jerzy Fiałkiewicz z Towarzystwa Zapobiegania Narkomanii. – Oni jeszcze nie chodzą na dyskoteki, tak więc dilerzy starają się wejść właśnie do szkół. Rozprowadzają marihuanę i amfetaminę. Ta pierwsza ma wśród młodzieży ugruntowaną opinię całkiem nieszkodliwej. Jerzy Fiałkiewicz nie ma zbyt dobrego mniemania o dyrektorach gimnazjów. – Chowają

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2002, 24/2002

Kategorie: Społeczeństwo