Cymbały brzmiące

Cymbały brzmiące

Pisałem przed paru miesiącami, że PiS w obliczu utraty władzy nie zawaha się przed podpaleniem Polski. Do utraty władzy jeszcze daleko, ale nasz kraj już został podpalony.

O problemie aborcji rozmawiałem w 1995 r. z Jackiem Kuroniem. Usłyszałem: „Czy chodzi o to, by ratować życie, czy by uspokoić sobie sumienie?”. W 2002 r. rozmawiałem o tej sprawie z Józefą Hennelową. Usłyszałem: „Początek ciąży to zawsze tajemnica kobiety. Jeżeli nie będzie chciała urodzić, to nie urodzi”. A zatem: z niechcianą ciążą kobieta zawsze sobie poradzi – choćby miała (jak chłopki w przedwojennej Polsce) skakać z dachu stodoły. Ile kobiet wtedy umrze – o to już głowa nie boli. A tymczasem aborcja będzie i tak dostępna. Dla bogatych. Bo gdyby weszło w życie orzeczenie niekonstytucyjnego Trybunału Konstytucyjnego, to koszty zabiegu dokonanego przez lekarza będą wprost proporcjonalne do podejmowanego ryzyka. A zabieg za granicą, nie mniej niż dotąd kosztowny, będzie – przynajmniej teraz – obarczony możliwością dalszego rozszerzenia pandemii.

Ciekawe: istnienia w Polsce podziemia aborcyjnego nie neguje nikt – nawet organizacje pro-life czy anti-choice, nawet Kościół. Nikt też nie neguje istnienia turystyki aborcyjnej. Ale jeżeli tak – to o jaką obronę życia chodzi?! Uspokajamy własne sumienie – ale czy naprawdę zapewniamy mu spokój? Opowiadamy się za życiem – lecz czy nie przez działanie pozorne? Zdejmując problem z wokandy, umywamy ręce gestem Piłata. Oto pierwsze postępowanie niechrześcijańskie.

A przecież w Polsce nie ma nakazu aborcji! Jan Paweł II, odpowiedzialny za rozpętanie aborcyjnego piekła, podkreślał, że „człowiek jest istotą wolną”, że „człowiek może powiedzieć Panu Bogu: nie”. No więc pozwólmy powiedzieć „nie”! To znaczy: uświadamiajmy, że aborcja jest grzechem, ale nie wyręczajmy ludzkiego sumienia. Który chrześcijanin ma większe prawo do nieba: ten, któremu zagraża ustawa, czy ten, który z własnej woli z możliwości aborcji nie korzysta? Czy zasługą ma być obawa przed zgrzeszeniem, czy posłuch świeckiemu państwu? Ale jeżeli to ostatnie – to czy nie znaczy, że państwo świeckie przestało istnieć? Upominanie się o państwowe prawo antyaborcyjne – to drugie postępowanie niechrześcijańskie.

Kościół w Polsce odwołuje się do brachium saeculare (ramienia władzy świeckiej). Ale taką pomoc Sobór Watykański II wykluczył. Jeżeli mimo to pomoc władzy świeckiej jest dla Kościoła (a przedtem dla Jana Pawła II) aż tak ważna, to znaczy, że odżegnał się on od dziedzictwa Soboru. Ale wiernych o tym nie poinformował, a tego rodzaju zatajenie, taka nieczysta gra – to trzecie działanie niechrześcijańskie. Nade wszystko jednak: Kościół przyznał się w ten sposób do własnej klęski duszpasterskiej. To zatem czwarte działanie niechrześcijańskie: popełnianie grzechu duszpasterskiego lenistwa.

Nie pochwalam demonstracji w świątyniach – cokolwiek by w tych świątyniach głoszono. Nie pochwalam profanacji pomników – cokolwiek by te pomniki symbolizowały. Wiem jednak, że wszystkie te akty (w sumie nieliczne i mało dolegliwe) są przejawem rozpaczy. Profanacja? W dawnej Polsce odbywały się w kościołach sejmiki, wyciągano szable. A dziś? Czy biskupi pamiętają, jak wzywali do zaostrzenia prawa aborcyjnego? Czy mogą mówić – jak abp Stanisław Gądecki – że Kościół nie stanowi prawa? Toż to gest Piłata i faryzeizm czystej wody! Oto więc piąte działanie niechrześcijańskie. Ale jest i szóste, najważniejsze: brak miłości. „Gdybym mówił językiem ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący”. To słowa św. Pawła Apostoła (1 Kor 13,1-2). I jest też siódme: formalizm. „Litera zabija, a duch ożywia” – to słowa św. Pawła z jego kolejnego listu (2 Kor 3,6). A gdy słyszę abp. Marka Jędraszewskiego porównującego znak demonstrujących do znaku SS, to przypominam sobie słowa samego Jezusa: „Błogosławieni pokój czyniący, albowiem nazwani będą synami Bożymi” (Mt 5,9). Jakże daleko odszedł polski Kościół od Chrystusa.

Aborcja powinna być legalna! Mówię to jako chrześcijanin, jako katolik, a choć nie mam prawa wypowiadać się w imieniu mojego Kościoła, to mam takie prawo w imieniu samego siebie, własnego sumienia. Aborcja powinna być legalna, bo tylko wtedy będziemy mogli stymulować zakres tego zjawiska, jego zasięg i rozprzestrzenienie, próbować jego skalę ograniczać, znajdować środki zaradcze. Tymczasem rezultatem KAŻDEJ ustawy antyaborcyjnej jest podziemie. Tym większe, im bardziej restrykcyjna ustawa.

Rachuby władzy były cyniczne: skoro wszystko się sypie, trzeba sobie zapewnić bezwarunkowe poparcie Kościoła. A skoro jest epidemia, to nikt nie będzie protestował. Tymczasem mamy coś więcej niż protest. Mamy bunt. „To jest wojna!”, skandują kobiety. „Musimy bronić polskich kościołów za każdą cenę”, odpowiada im Jarosław Kaczyński. Tak jakby kościoły rzeczywiście były atakowane. Czy stoimy w przededniu wojny domowej? Na razie jesteśmy w obliczu rozszerzenia pandemii. Sojusz ołtarza z tronem przynosi zawsze opłakane skutki.

Wydanie: 2020, 45/2020

Kategorie: Andrzej Romanowski

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy