Jak w 1963 r. zaszczepiono na ospę 8 mln Polaków W 1963 r. śmiertelne wirusy krążyły po Wrocławiu ponad sześć tygodni, zanim zorientowano się, że to ospa prawdziwa. Ale już walka z epidemią zajęła wrocławianom tylko dwa miesiące. Głównie dzięki izolacji chorych i masowym szczepieniom. Czarną ospę przywiózł do Wrocławia, z krótkiej podróży służbowej do Indii, oficer wywiadu Bonifacy Jedynak. Przyleciał 25 maja 1963 r., a już cztery dni później zaczął się skarżyć na dreszcze, wysoką gorączkę i wykwity skórne podobne do trądziku. Wrocławski lekarz stwierdził malarię, ale dla pewności skierował Jedynaka do gdańskiego Zakładu Medycyny Tropikalnej. Niestety, tamtejsi specjaliści ograniczyli się do potwierdzenia rozpoznania i nie dostrzegli, że pacjent oprócz malarii choruje na znacznie groźniejszą ospę. Ta błędna diagnoza uruchomiła łańcuch zakażeń, który zapisał się w historii jako epidemia czarnej ospy we Wrocławiu – największa po 1945 r. i ostatnia w Polsce, a także jedna z większych w powojennej Europie. Łańcuch śmierci Leczony na malarię Jedynak szybko uporał się również z czarną ospą i już 5 czerwca opuścił szpital MSW. Niestety, zdążył zarazić ospą Janinę Powińską, salową, która sprzątała jego szpitalną izolatkę. A kobieta przekazała chorobę nastoletniemu synowi i córce – 27-letniej Leokadii Kowalow. Zanim Kowalow poczuła się gorzej, nie tylko chodziła do pracy, ale także pomogła szwagierce w przygotowaniach do wesela na ok. 100 osób i wzięła udział w kursie pielęgniarskim. Zaraziła ok. 30 osób. To ona była pierwszą ofiarą śmiertelną wrocławskiej epidemii. Zmarła 8 lipca. Lekarze do końca nie potrafili jej dobrze zdiagnozować. Podejrzewali m.in. szkarlatynę, zapalenie płuc, silne uczulenie. W akcie zgonu wpisali: białaczka. Mamę Leokadii Kowalow leczono w szpitalu zakaźnym na wietrzną ospę. Stefana Zawadę, lekarza, który diagnozował Powińską, też leczono na „wiatrówkę”. Mimo że objawy choroby wskazywały, że to coś innego. „Na tle białej pościeli jeszcze bardziej niż wcześniej uwidaczniały się czarne krosty, którymi obsypany był Zawada. Sprawiało to wrażenie, jakby ktoś spryskał jego twarz i ręce smołą przez rozpylacz i obrysował każdą plamkę czerwoną szminką”, wspominał Jerzy Rodziewicz, lekarz z wrocławskiej stacji sanitarno-epidemiologicznej. Dobrze powiązał fakty dopiero dr Bogumił Arendzikowski, lekarz sanepidu, gdy do szpitala im. Rydygiera trafił czteroletni chłopiec z podejrzeniem ospy wietrznej, chociaż już na tę chorobę chorował wcześniej. Arendzikowski – wiedząc, że na ospę wietrzną choruje się tylko raz w życiu – wreszcie postawił dobrą diagnozę: to ospa prawdziwa, zwana też czarną ospą, po łacińsku variola vera od varius – pstry, nakrapiany. Pacjenci i niektórzy pracownicy szpitala na wieść o diagnozie i koniecznej kwarantannie wpadli w panikę. Część odnalazła stare przejście w piwnicy i ukradkiem uciekła. Jeden – lekarz – umknął aż do Bułgarii. Zbiegów wyłapywali milicjanci. Stan alarmowy we Wrocławiu ogłoszono natychmiast, tj. 15 lipca 1963 r., czyli 47 dni od pierwszego zachorowania na ospę. Gdy śmiercionośne wirusy zostały już rozwleczone po całym Wrocławiu i województwie. Pojedyncze przypadki zdiagnozowano wkrótce także w Opolu, Gdańsku i Wieruszowie w województwie łódzkim. Bez wsparcia Szybko się okazało, że administracja służby zdrowia w Polsce była zupełnie nieprzygotowana do zwalczania epidemii. Bolesław Iwaszkiewicz, przewodniczący Prezydium Rady Narodowej m. Wrocławia, na posiedzeniu egzekutywy KW PZPR 6 sierpnia 1963 r. powiedział: „Mimo bytności ministra Kostrzewskiego (Jan Karol Kostrzewski, wiceminister zdrowia i opieki społecznej – przyp. aut.) we Wrocławiu (…) brak było jakichkolwiek przepisów czy instrukcji w tej sprawie. Już po fakcie zachorowań ministerstwo zobowiązało naszych lekarzy do opracowania tych instrukcji”. Czas pokazał, że pozbawiony wsparcia Wrocław potrafił własnymi siłami stawić czoła epidemii. Nad całością działań czuwał Iwaszkiewicz. Kierownictwo akcji powierzono Andrzejowi Ochlewskiemu, kierownikowi Wydziału Zdrowia i Pomocy Społecznej MRN. Błyskawicznie objęto kwarantanną placówki, gdzie pojawił się wirus, szpitale Rydygiera, MSW, zakaźny, a także szkołę pielęgniarstwa. Wstrzymano urlopy pracowników sanepidu oraz służby zdrowia i zarządzono natychmiastowe zaszczepienie ich przeciw ospie. Dosłownie z dnia na dzień rozpoczęto akcję powszechnego (początkowo dobrowolnego) szczepienia w przychodniach, a od 18 lipca – także w zakładowych ambulatoriach w całym województwie wrocławskim. Szczepiono










