Dla ofiar epidemii w Republice Południowej Afryki cmentarze stają się za ciasne Producenci trumien zacierają ręce z radości. W bieżącym roku osiągnęli rekordowe zyski. Udział w pogrzebach stał się najważniejszym zajęciem weekendowym czarnoskórych mieszkańców miast w RPA. Odprowadzają oni swoich krewnych, sąsiadów albo przyjaciół na cmentarze częściej, niż chodzą na mecze piłkarskie czy urządzają grilla. Według sondażu przeprowadzonego przez agencję All Media and Products Survey, w kwietniu br. w pogrzebach uczestniczyło 30% ankietowanych obywateli z „czarnych dzielnic”. W tym samym czasie tylko 26% było u lekarza. A przecież uzyskanie pomocy medycznej jest dla wielu dosłownie sprawą życia i śmierci. Przypuszczalnie co trzeci żałobnik jest zarażony wirusem HIV, który pustoszy Południową Afrykę i sprawia, że cmentarze stają się za ciasne. W RPA epidemia dżumy (już) XXI wieku zbiera tragiczne żniwo. Wirus wywołujący AIDS znajduje się we krwi 5,3 mln obywateli, w tym 700 tys. dzieci w wieku do 14 lat. Zainfekowany jest co dziewiąty mieszkaniec, co czwarty dorosły, co czwarty żołnierz południowoafrykańskich sił zbrojnych i prawie 7% dzieci w wieku od dwóch do dziewięciu lat. Przewidywana przeciętna długość życia spadła z 63 lat w 1991 r. do 46 lat. Jeśli nie zostaną podjęte zdecydowane kroki, w 2010 r. statystyczny obywatel RPA będzie umierał w wieku 39, a może nawet 36 lat. Według ocen specjalistów z Uniwersytetu w Kapsztadzie, w 2003 r. epidemia doprowadziła do 420 tys. zgonów. W 2009 r. może ich być ponad 700 tys. Być może, są to zbyt pesymistyczne dane, nie ma jednak wątpliwości, że dżuma XXI wieku zabija 600 obywateli RPA dziennie. To tak jakby każdego dnia dochodziło do wielkiej katastrofy lotniczej. W żadnym innym regionie AIDS nie doprowadził do takich spustoszeń. Zanim wirus zabije zdrowego 25-latka, mija zazwyczaj 10-11 lat. Obecnie przypada „szczyt zgonów” osób zarażonych na początku ubiegłej dekady. Nic dziwnego, że zaczyna brakować miejsca na pochówki. Władze Durbanu, największego miasta prowincji KwaZulu-Natal, poinformowały, że powierzchnia gruntów potrzebnych każdego roku na nowe cmentarze wzrosła o połowę i obecnie wynosi ponad 12 a. W KwaZulu choroba zbiera najobfitsze żniwo, ale także w Pretorii władze ostrzegają, że obecnie istniejące cmentarze za pięć lat będą zapełnione. W Kapsztadzie 33 ha wolnej powierzchni cmentarnej wystarczy tylko na dwa lata. Radni Johannesburga podjęli decyzję o budowie supernekropolii, znacznie większych niż ogromny cmentarz Avalon w Soweto o powierzchni 172 ha, na którym w sobotę, będącą tradycyjnym dniem pogrzebów, nad otwartymi mogiłami śpiewa jednocześnie kilkanaście kościelnych chórów. Usiłujący zapobiec przepełnieniu cmentarzy, urzędnicy bez większego powodzenia nakłaniają do kremacji zamiast grzebania zmarłych. „Jakieś pięć lat temu w sobotę mieliśmy osiem pochówków. Obecnie – od 45 do 50”, mówi Thembinkosi Ngcobo, odpowiedzialny za cmentarz w Thekwini pod Johannesburgiem. Z tych 45 około 80% to pogrzeby osób w wieku 18-30 lat, zmarłe, jak zapewniają ich bliscy, „z przyczyn naturalnych”. Prawie nikt nie poda prawdziwego powodu zgonu. AIDS wciąż jest tu tematem tabu. Spośród politycznej elity państwa tylko Mangosuthu Buthelezi, 75-letni przywódca Zulusów i lider partii Inkatha, odważył się je przełamać. Stojąc nad otwartym grobem 53-letniego syna, spontanicznie i niepewnie dodał do przygotowanej wcześniej mowy: „Współczuję wszystkim, którzy zmarli na AIDS. Tak jak mój syn”. Ale zdecydował się na ten bezprecedensowy krok, dopiero gdy utracił stanowisko ministra spraw wewnętrznych w rządzie w Pretorii. Niektórzy uważają, że wyznając prawdziwą przyczynę śmierci syna, Buthelezi wyświadczył ojczyźnie największą przysługę w swej karierze. W kwietniu br. RPA obchodziła 10. rocznicę zlikwidowania systemu segregacji rasowej i ustanowienia demokracji. Komentatorzy sławili odniesione w ciągu tej dekady sukcesy, takie jak zapewnienie politycznej stabilizacji w kraju, rządów prawa i harmonijnego współżycia między ludźmi różnych ras, utrzymanie dyscypliny ekonomicznej przez rządzący Afrykański Kongres Narodowy. Zwracano też uwagę na ciemne strony rzeczywistości, na powszechną nędzę (połowa obywateli musi przeżyć dzień za równowartość jednego dolara), 40-procentowe bezrobocie czy rekordową przestępczość. Ale to AIDS stanowi dla społeczeństwa największe zagrożenie. Odpowiedzialność za tragedię w znacznej mierze ponoszą politycy. Przecież nawet Uganda, Zambia
Tagi:
Krzysztof Kęciek









