Zakładnicy Unii

Zakładnicy Unii

Jedyną alternatywą dla niepodległości Kosowa byłby podział tej prowincji, ale na to nie chcą się zgodzić Albańczycy Kwestia niepodległości Kosowa nie jest pytaniem „czy”, ale „kiedy”, co oznacza, że w najbliższym czasie na mapie Europy pojawi się nowe państwo. „Obecnie czekamy na ťzielone światłoŤ ze strony zarówno USA, jak i UE w sprawie ogłoszenia niepodległości Kosowa” mówi jeden z doradców premiera Hasima Thaciego. Kiedy niepodległość? Przyszłość Kosowa jest w dużej mierze uzależniona od stanowiska UE, która nadal nie mówi jednym głosem i nie jest gotowa do przejęcia odpowiedzialności za sytuację polityczną w prowincji, mimo że podjęła już decyzję o wysłaniu misji mającej nadzorować jej niepodległość. UE musi „najpierw stworzyć konstytucję dla nowego państwa, odpowiednie ustawy regulujące funkcjonowanie suwerennego Kosowa”, podkreślają pracownicy przyszłej misji. Istotne jest przy tym znalezienie sposobu na anulowanie prawa wprowadzonego dotychczas przez oenezetowską misję w Kosowie UNMIK (United Nations Mission in Kosovo), co w sytuacji braku możliwości uzyskania nowej legitymizacji na podstawie mandatu Rady Bezpieczeństwa ONZ przyczynia się do szeregu problemów praktycznych. Przykładem może być choćby sprawa paszportów. Obecnie większość Albańczyków w prowincji ma paszport UNMIK. W momencie przejęcia misji przez UE będzie ona dysponować paszportem instytucji nieistniejącej, czyli dokumentem niemającym prawnego znaczenia. Nadal nie jest wyjaśniona kwestia mandatu, na podstawie którego misja UE mogłaby funkcjonować w Kosowie. W sytuacji kiedy Rosja grozi zastosowaniem prawa weta, konieczne jest znalezienie przez UE formalnoprawnego rozwiązania omijającego prawo międzynarodowe zawarte w Karcie NZ. Obecnie istnieje pomysł zalegalizowania misji UE na podstawie oficjalnej akceptacji planu Martti Ahtisaariego przez sekretarza generalnego ONZ oraz formalnego zwrócenia się władz w Prisztinie do Unii z prośbą o nadzorowanie funkcjonowania przyszłego państwa. Co na to Belgrad? Serbia świadoma nieuchronności procesu utraty Kosowa próbuje przy poparciu Rosji zademonstrować swój sprzeciw. Belgrad ostrzega, że co prawda nie podejmie bezpośrednio żadnych działań zbrojnych, ale użyje wszelkich instrumentów politycznych, prawnych i gospodarczych, by izolować nowe państwo. Blokada granic, wstrzymanie dostaw energii elektrycznej i wymiany handlowej to tylko część środków, które mogą być zastosowane. Strategicznym celem Serbii jest członkostwo w UE i mimo że Belgrad oficjalnie podkreśla, że nigdy nie zaakceptuje swoistej wymiany Kosowa na wejście do UE, w rzeczywistości prędzej czy później będzie on zmuszony ulec naciskom Brukseli. W przeciwnym razie państwu temu będzie groziła międzynarodowa izolacja i wybuch niezadowolenia społecznego, ponad połowa Serbów bowiem opowiada się za członkostwem w Unii, a dla młodych ludzi mit „Kosowego Pola” nie ma już tak dużego znaczenia jak dla osób starszych. Rosja popiera Serbię, a prawosławną część Bałkanów traktuje tradycyjnie jako swoją strefę wpływów. W sytuacji, kiedy polityka UE ma na celu ominięcie weta Rosji w Radzie Bezpieczeństwa poprzez przeniesienie kwestii niepodległości Kosowa z forum ONZ na forum UE, głównym celem Moskwy staje się niedopuszczenie do utraty wpływu na rozwój sytuacji na Bałkanach, a tym samym ochrona prestiżu na arenie międzynarodowej i wśród własnego społeczeństwa. Paradoksalnie może się okazać, że Rosja, która nie jest w stanie długotrwale zablokować procesu powstawania nowego państwa, w przyszłości będzie chciała i mogła wykorzystać precedens Kosowa do własnych celów, domagając się uznania Naddniestrza, Abchazji i Południowej Osetii za niepodległe kraje. Oznaczać to może, że – niezależnie od ostatecznego uregulowania kwestii kosowskiej – tak naprawdę głównym zwycięzcą okaże się właśnie FR. A co z Serbami? Mimo planowanego procesu decentralizacji kraju nie uda się przekonać Serbów do zaakceptowania kosowskich władz w Prisztinie. Przez osiem lat ignorowali oni struktury ONZ, tworząc własne, paralelne instytucje państwowe, dlatego wątpliwe wydaje się, aby dobrowolnie zaakceptowali kosowskie władze. Świadczy o tym choćby bojkot ostatnich wyborów parlamentarnych i samorządowych w Kosowie. „Bojkotujemy wybory, gdyż oddanie głosu byłoby równoznaczne z uznaniem niepodległości Kosowa, ogłoszonej przez nowo wyłonione władze”, powiedział mi Milo Popovic, Serb żyjący w enklawie Strpce. Przyszłość Serbów, zamieszkujących w większości takie odosobnione enklawy, wydaje się więc jasna: albo sprzedadzą swoje nieruchomości Albańczykom, albo po prostu uciekną. Z ust mieszkańców serbskich enklaw słyszy się: „Czekamy na rozwój

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 07/2008, 2008

Kategorie: Świat