Ponad 2 tys. Polaków przekroczyło setny rok życia. Aż 400 żyje w województwie śląskim Miasto długowiecznych W Bielsku-Białej mieszkają 43 osoby w wieku 100 lat i więcej Zagłębiem stulatków jest Bielsko-Biała. Według danych z 1 stycznia tego roku, mieszka tam 14 osób, które ukończyły 100 lat, i 29, które przeżyły więcej. Najstarsza kobieta ma 108 lat, wśród tej 43-osobowej grupy jest 10 panów. – Cieszymy się, że mamy tak dobry klimat sprzyjający długowieczności. Rada miasta zajęła się stulatkami ok. 1995 r. Wtedy zaczęły do nas docierać coraz liczniejsze informacje o osobach, które kończą 100 lat, i zaczęliśmy je odwiedzać w imieniu władz miasta – informuje Danuta Brejdak, dyrektor Biura Rady Miejskiej w Bielsku-Białej. – Sporo tych osób nie urodziło się tutaj, tylko przeniosło w trakcie życia. Wiele pochodzi z Kresów Wschodnich. Większość ma rodzinę, chociaż część mieszka w domach opieki. Moja refleksja jest taka – ludzie ci byli dotknięci różnymi trudnymi przeżyciami, obozami, głodem, utratą rodziny. Jednak wszyscy mają wrodzony optymizm, są pogodni, nie myślą o śmierci – wprost przeciwnie, interesują się tym, co się dzieje, ich umysły są jasne i ostro pracują. Skarżą się na utratę słuchu, co trochę ogranicza ich codzienne kontakty, i na pewien rodzaj samotności. Polega ona na tym, że na co dzień nie mają perspektyw, iż coś w danym dniu się wydarzy, więc każda przerwa w monotonii jest dla nich ważna. Wielu jest bardzo wierzących, mają głębokie przeżycia duchowe. Nawet jeśli są otoczeni rodziną, czekają na wizyty gości, chcą mieć ciągły kontakt ze światem. Rada miasta przekazuje stulatkom po 3 tys. zł, upominki i pamiątki okolicznościowe. Potem co roku odwiedza jubilatów w kolejne urodziny z koszami słodkości i życzeniami. Przepis na długowieczność? Optymizm, radość życia, dużo ruchu i nieustanna ciekawość świata połączona z gimnastyką umysłu. Większość stulatków nie stosowała żadnej diety cud, niektórzy przeżyli w młodości straszne wydarzenia: obozy, głód, prześladowania. Jednak przyznają, że jedli potrawy proste, zdrowe i w skromnych ilościach. Nie palili papierosów. W życiu zawsze parli do przodu, zostawiając za sobą przykre wydarzenia – bo po co się smucić, kiedy świat jest taki piękny, a każdy dzień przynosi nowe wyzwania? Czy aby przekroczyć magiczną setkę, trzeba tak niewiele? Dystyngowana i oczytana Z Martą Rożańską umówiłam się telefonicznie. Ma głos 50-latki i tyle samo energii. Niedawno ukończyła 102 lata. Początkowo nie bardzo chciała się spotkać, mówiła, że jest zmęczona i ma ustalony tryb życia. Ale gdy usłyszała tytuł tygodnika, ucieszyła się. – Regularnie czytam waszą gazetę, bo ma takie mądre artykuły. I świetne krzyżówki, chociaż ostatnio muszę się namęczyć, aby je rozwiązać, niektóre hasła są trudne. Niech pani przyjedzie, ale na pół godziny. Rozmawiałyśmy ponad dwie godziny, po czym pani Marta odwiozła mnie na dół windą i otworzyła drzwi wewnętrznym domofonem, a na koniec pomachała. Nigdy jej nie zapomnę. Czasami na naszej drodze niespodziewanie pojawiają się osoby, które wnoszą do naszego życia coś ożywczego. Pani Marta stała się dla mnie symbolem kobiecej siły, mądrości, radości z każdego dnia. Szczerze mówiąc, chciałabym dożyć jej wieku z tak dużym potencjałem siły. – Nigdy się nie nudzę – oznajmiła na początku naszej rozmowy – dzień mam wypełniony po brzegi, a w weekendy przyjeżdża po mnie siostrzeniec i zabiera do rodziny na obiady i spacery. Kupuje mi też prasę i wasz „Przegląd”, robi zakupy. Marta Rożańska urodziła się 15 czerwca 1910 r. we Frydku. Jej życie było ciekawe, pełne wyzwań, ale niełatwe. Ojciec, Andrzej Buzek, żył 86 lat, był pastorem parafii ewangelicko-augsburskiej we Frydku, prefektem szkół średnich w Cieszynie, autorem zbiorów kazań, pieśni, artykułów i wierszy. Z domu wyniosła motywację do nauki. Zarówno ona, jak i jej dwie młodsze siostry odebrały staranne wykształcenie. – Studiowałam na Uniwersytecie Jagiellońskim anglistykę z germanistyką. Niemieckiego uczyłam się już w szkole podstawowej, więc ten język bardzo mi się przydał w życiu zawodowym. Wtedy mało kobiet się