Czy Polska ma dobre przepisy adopcyjne?

Czy Polska ma dobre przepisy adopcyjne?

Katarzyna Blar, rodzinny dom dziecka, Koszalin

Z mojego punktu widzenia wszystko działa dobrze, choć rodziny, które chcą adoptować dziecko, skarżą się na przewlekłość procedury. Jesteśmy ogniwem pośrednim pomiędzy nimi a rodzicami biologicznymi. To rodzaj pogotowia tymczasowego. Dziecko przebywa u nas do 15. miesiąca życia, więc procedury adopcyjnej nie przechodzimy. Mamy jednak kontakty z rodzicami zastępczymi. W tej chwili przyznanie prawa do władzy rodzicielskiej pozostaje w gestii kuratora i sędziego, natomiast z tego, co wiem, nowa ustawa, która jest jeszcze w powijakach, ma położyć większy nacisk na przekonywanie rodziny biologicznej, aby jednak nie pozbywała się dziecka. W sumie więc sytuacja kandydatów do adopcji może się pogorszyć, oczekiwanie na dziecko będzie jeszcze dłuższe.

Dr Grzegorz Południewski, lekarz ginekolog, prezes Towarzystwa Rozwoju Rodziny

Nie są to dobre przepisy, bo okres oczekiwania na adopcję, od momentu zgłoszenia chęci przyjęcia dziecka aż do realizacji, jest bardzo długi. Z jednej strony, daje szansę na dobre sprawdzenie kwalifikacji kandydatów na rodziców, z drugiej, wydłużający się okres oczekiwania sprawia, że niektórzy tracą zapał. W Polsce przeważa adoptowanie dzieci dużych, nie ma praktycznie adopcji wczesnej, „od kołyski”, która – patrząc na dobro dziecka – jest dużo korzystniejsza. Adopcja w wieku późniejszym jest dla dziecka o wiele bardziej traumatyczna i pozostawia trwały ślad w psychice. A jeszcze trudniejszym przeżyciem jest dla niego rezygnacja kandydatów na rodziców. Znam przypadki osób, które bardzo długo próbowały adoptować dziecko, ale ze względu na rozliczne utrudnienia proceduralne w końcu rezygnowały, choć były wystarczająco odpowiedzialne, zamożne i mogły się stać bardzo dobrymi rodzicami. Myślę, że takim osobom przydałyby się raczej ułatwienia, a nie utrudnienia w przepisach adopcyjnych. Jest to tym bardziej zasadne w przypadku małżeństw, które nie mogą mieć własnych dzieci, np. podejmują leczenie niepłodności i mają do tej sprawy stosunek bardzo emocjonalny. One gotowe są poświęcić wszystko, by przygarnąć dziecko.

Wojciech Pytel, prezes Zarządu Fundacji Rodzin Adopcyjnych

Przepisy i mechanizmy służące adopcji działają i wiele osób z nich korzysta. Być może przydałaby się większa popularyzacja adopcji klasycznej. Natomiast pewnej regulacji wymagałaby procedura adopcji ze wskazaniem, która choć jest w Polsce legalna, przebiega niekiedy na granicy prawa, a w pewnych przypadkach jest wręcz wykorzystywana do procederu handlowania dziećmi. W takich przypadkach kandydaci na rodziców umawiają się z ciężarną kobietą, która nie chce wychowywać potomstwa, i bywa, że do jej przekonania używa się argumentu pieniężnego. W ten sposób zamożniejsze osoby wybierają drogę na skróty, aby nie czekać w długiej kolejce. Przepisy powinny być tak skonstruowane, aby w jak największym stopniu chronić interes dziecka, a nie jego rodziców, biologicznych czy przybranych. Trzeba np. maksymalnie zabezpieczyć dziecko przed jego ponownym porzuceniem, co też nie jest rzadkie. Naczelnym kryterium dla sądu powinno być więc dobro dziecka, stabilizacja jego życia i wychowania. Nie zawsze media, które relacjonują poszczególne przypadki adopcji i akcentują długotrwałe oczekiwanie w kolejce po dziecko, odgrywają tu dobrą rolę. W istocie można by wprowadzić szereg usprawnień w przepisach o adopcji, ale powodem długiej kolejki jest to, że mało jest dzieci, które w myśl prawa mogą być adoptowane. Jeśli wzrośnie liczba dzieci, które będą trafiały do rodzin w trybie adopcji na życzenie, to kolejka oczekujących w zwykłym trybie jeszcze się wydłuży. I nie jest sytuacją korzystną ani normalną, że w tym wypadku będzie funkcjonował „rynek” dzieci do adopcji.

Beata Dołęgowska, prezes Fundacji Dziecko-Adopcja-Rodzina

Musimy rozgraniczyć dwie kwestie zawarte w jednym pytaniu. Pierwsza to procedura przygotowania kandydatów na rodziców adopcyjnych z systemem szkolenia odbywającego się w ośrodkach raz, dwa razy w roku, co powoduje, że do otrzymania kwalifikacji potrzeba często dwóch-trzech lat. To długo. Zbyt długo.
Druga kwestia to czas oczekiwania na dzieci. Informacje o dzieciach gotowych do przysposobienia są przesyłane zwykłą pocztą w formie skserowanych kart. Często te informacje, gdy dotrą do ośrodków w Polsce po pokonaniu wszystkich szczebli administracyjnych, są już nieaktualne lub dzieci kwalifikowane są do adopcji zagranicznej. Sprawę dodatkowo komplikuje funkcjonowanie sądów rodzinnych, które niechętnie odbierają prawa rodzicielskie rodzicom biologicznym, mimo że ich kolejna pociecha trafia do placówki, gdzie dzieci się „starzeją”, a przecież najchętniej adoptowane są dzieci małe.
Także sprawy o powierzenie pieczy i o przysposobienie ciągną się miesiącami. Wszystko oczywiście zależy od sądu i sędziego. Na to dodatkowo nakładają się różnego rodzaju nieformalne struktury, które wytworzyły się przez lata, w tych od dziesięcioleci niereformowanych procedurach, co w sumie sprawia, że cały system jest mało wydajny i anachroniczny.

Notował Bronisław Tumiłowicz

Wydanie: 2010, 50/2010

Kategorie: Pytanie Tygodnia

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy