Czy Polska mogłaby być dziś krajem 66-milionowym?

Czy Polska mogłaby być dziś krajem 66-milionowym?

Ian Traynor i Patrick Wintour, korespondenci „The Guardian”

Rządzona przez nacjonalistycznych braci Kaczyńskich Polska wydaje się starać o wygranie II wojny światowej przeciw Niemcom w bunkrach Brukseli. „Gdyby Polska nie przeżyła lat 1939-1945, liczyłaby dziś 66 mln mieszkańców, w związku z czym miałaby dużo większą siłę głosu w UE. W traktacie nicejskim Polska otrzymała 27 głosów, a Niemcy – 29. W systemie podwójnej większości Berlin ma ponad dwa razy więcej siły niż Warszawa. Polacy domagają się nowego sposobu kalkulowania głosów, co osłabiłoby niemiecką hegemonię”, powiedział premier Jarosław Kaczyński w Polskim Radiu.

Prof. Jerzy Tomaszewski, historyk

Co by mogło być, tego nie wiem. To jest problem ze sfery literatury fantastycznej. Mogło tak być, mogło być inaczej. Inny problem, czy tego typu rozważania powinny się znaleźć w poważnej debacie.

Prof. Tomasz Nałęcz, historyk, b. wicemarszałek Sejmu

Gdyby nie zmiany spowodowane przez II wojnę światową, to być może Polska byłaby nawet jeszcze większym krajem, ale to byłaby zupełnie inna Polska. Rozumiem, że autorowi tego twierdzenia chodziło o to, że gdyby tamta Polska sprzed września 1939 r. trwała bez strat wojennych i innych zmian, to zapewne taką ludność by miała. Trzeba jednak pamiętać o bardzo poważnych konsekwencjach tego twierdzenia. II Rzeczpospolita była państwem wielonarodowym, co trzeci mieszkaniec nie był Polakiem, a mniejszości narodowe były uboższe i na niższym poziomie cywilizacyjnym od Polaków. Czyli w takiej projekcji mielibyśmy ponad 10 mln Ukraińców, kilka milionów Żydów, odpowiednio Białorusinów, Niemców, Litwinów. Dlatego trzeba się tym argumentem posługiwać ostrożnie i uczciwie. Nie wiem, czy w tym argumencie więcej jest braku wiedzy, czy więcej politycznej manipulacji, bo Polska z takim składem narodowościowym byłaby jednym z chorych krajów Europy, kto wie, czy nie czymś w typie dawnej Jugosławii.

Prof. Jerzy Holzer, historia najnowsza, studia niemcoznawcze

Oczywiście bzdura. Jeżeli przyjąć, że zginęło 6 mln z około 27 mln ludności polskiej i żydowskiej, przeżyłoby wojnę około 30% więcej. Jeżeli nawet prymitywnie przyjąć wobec tego podwyższenie obecnej liczby ludności Polski o 30%, to dojdziemy do maksimum 50 mln. No i co zrobić z tymi pomordowanymi Żydami i ich potencjalnym potomstwem? Doliczyć do potencjalnej emigracji z 1968 r.? Czy do potencjalnego stanu na 2007 r.? Dość kompromitujące wyliczenia.

Prof. Stanisław Sulowski, niemcoznawca, dyrektor Instytutu Nauk Politycznych UW

Tego typu pytanie, co by było gdyby, tak w historycznej, jak i politycznej debacie, jest trochę bezsensowne. Pobudza niepotrzebne nostalgie. Historia Europy jest tak okrutna, a jej mieszkańcy doświadczyli tak wiele różnego zła. Nie ma się co tymi stratami licytować. Ważna jest dbałość o interes narodowy przy założeniu, że w naturalnych uwarunkowaniach nic nie zmienimy i ich nie wyeliminujemy. Tylko racjonalne myślenie pozwala na racjonalne działanie, które powinno być korzystne dla kraju. Nie leży więc w naszym interesie rozważanie, co by było, gdyby…

Włodzimierz Odojewski, pisarz

Gdyby nie szlachta polska w XVII i XVIII w., to bylibyśmy potężnym mocarstwem, a gdyby ostatni z Jagiellonów nie zrobił tego, co zrobił… A gdyby Mieszko I zawarł lepsze sojusze… To przecież gdybanie zupełnie bez sensu. Po co ktoś, kto wyjechał z takimi zdaniami? To kompletne wydurnianie się.

Prof. Feliks Tych, historyk

To jest projekcja, której nie można w żaden sposób udowodnić. Poza tym nie wiem, czemu ma ten dowód służyć w sensie obiektywnym, prócz zaznaczenia, że to się stało. Z czysto pragmatycznego punktu widzenia, niezależnie od tego, na ile takie projekcje są precyzyjne, warto się przyjrzeć, jak to zostało przyjęte i czy działało w interesie kraju. Gdyby to mogło pomóc Polsce, to warto mieć taki argument, ale to zostało bardzo źle przyjęte jako próba wymuszenia. Rzecz w tym, że z takim argumentem historycznym inni też mogliby wystąpić. W ważnych debatach międzynarodowych nie używa się argumentów, które nie budują porozumienia, nikogo nie przekonują. A jeśli to nie miało sensu, trzeba się zastanowić, dlaczego to stwierdzenie zostało użyte.

Marek Siwiec, wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego

Po pierwsze, odrzucam całą demagogię populacyjną. To jest kalkulacja prowadząca donikąd. Złośliwie powiedziałbym, że jeśli nie straciłoby życia ok. 3 mln Żydów, to ilu spośród tych ocalonych zmuszono by do emigracji z Polski? Duma naszego premiera, że bylibyśmy dziś państwem tak wielkim, jest lekko przesadzona. A przy tym rodzi się proste pytanie – ile ludności liczyłyby w takim wypadku Niemcy? O ile bardziej liczebna byłaby Rosja? Z takimi pytaniami można by jeszcze iść daleko i prowadzić rozważania bardzo szeroko zakrojone.

Prof. Zofia Mielecka-Kubień, demografia, ekonometria, statystyka, AE Katowice

Nie wiem, czy tak by było, ale to można porządnie wyliczyć. Potrzebny byłby na to jeden dzień pracy. Trzeba wziąć dawne roczniki statystyczne, wyliczyć migracje ludności, uwzględnić przyrost naturalny, rozrodczość, naturalną śmiertelność i cofając się w przeszłość rok po roku, zrobić taką symulację. Nie spotkałam się w literaturze, aby ktoś tym się zajmował naukowo w odniesieniu do Polski. Zastanawiam się jednak, jaki wskaźnik śmiertelności należałoby wziąć do tych wyliczeń, czy ten z lat 30., kiedy ludzie średnio żyli krócej niż dziś, czy obecny. Podobnie jest z przyrostem naturalnym, bo powojenne wskaźniki rozrodczości były dużo wyższe, a teraz mamy dramatyczny spadek urodzeń. Podejrzewam, że gdyby wybrać najkorzystniejsze wskaźniki, pominąć też fale emigracji, byłoby nas jeszcze więcej niż 66 mln.

Notował Bronisław Tumiłowicz

 

Wydanie: 2007, 27/2007

Kategorie: Pytanie Tygodnia

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy