W Polsce nadal patrzy się na Europę jakby sponad muru, który przez kilka dziesiątków lat oddzielał wasz kraj – Zacznijmy od okładki pana książki. Młody człowiek stoi na schodkach i spogląda z zachodniej strony muru berlińskiego na wschodnią. Czy taka właśnie jest pańska książka i czy to pan zasugerował tę ilustrację? – Tu muszę wytłumaczyć, że mur jest wyłącznie na okładce polskiego wydania. Generalnie w innych wydaniach było widać most, który miał symbolizować jakieś połączenie. Tak zresztą wyobrażałem sobie ideę tej książki – most łączący państwa, narody, mimo różnic w kulturze, doświadczeniu historycznym i temperamencie. Ale w zasadzie projektami okładki zajmowali się poszczególni wydawcy. W każdym kraju robiono to oddzielnie, w Hiszpanii, Francji, Niemczech. Na okładce wydania holenderskiego była stacja kolejowa i most, w wydaniu brytyjskim – most, wszędzie raczej mosty. Tylko w Polsce mur berliński, ale ta wersja podoba mi się bardzo. Wydawca zwracał się do mnie z zapytaniem, czy zaakceptuję taki projekt, więc odpowiedziałem, że jeśli nie ma tam nic specjalnie pornograficznego, to się zgadzam [śmiech]. I rzeczywiście to może lepiej trafia do wyobraźni polskiego odbiorcy, bo tutaj nadal patrzy się na Europę jakby sponad muru, który przez kilka dziesiątków lat oddzielał wasz kraj. Symbol mostu tutaj jakby mniej się sprawdza. Zresztą Europa dzisiaj nie przypomina już mostu. -Europejskim, które wzbudziło liczne protesty. Czy czasem nie czuje pan pokrewieństwa z tym twórcą? – Ależ skądże! To była jawna prowokacja, wiele osób poczuło się obrażone, były nawet noty dyplomatyczne. Osobiście nie widziałem tej ekspozycji, tylko o niej czytałem. Sądzę, że temu artyście chodziło o skandal, prowokację, z czego był zresztą znany. Ale to na pewno nie było moją intencją. Moja KSIĄŻKA to nie wystawa karykatur – A jednak poszczególne charakterystyki krajów u Czernego i w pańskiej książce wydają się podobne. Np. Francja na wystawie to permanentny strajk, pan natomiast pisze, że w Paryżu wydaje się specjalne mapki, jak się poruszać po mieście, aby ominąć pikiety, pochody i inne demonstracje strajkujących. – Strajki to jednak malutki wycinek francuskiej rzeczywistości, a problemy tego kraju są o wiele poważniejsze i głębsze, i temu właśnie poświęcam wiele stron w książce. To tak jakby mój kraj, Holandię, sprowadzić do kawałka sera holenderskiego. Co do Francji – poruszam wiele bardzo istotnych aspektów wynikających z historii, a mających wpływ na mentalność i samopoczucie jej mieszkańców. To problem siły, potencjału. Francja nie jest już mocarstwem i już nigdy nie będzie, choć wciąż aspiruje do takiego miana. Do tego dochodzą różne frustracje mające swoje korzenie w przeszłości, choćby cienie kolaboranckiego Vichy z czasów wojny. To także rosnąca przestępczość. Podobne uczucia zdarzają się także w Wielkiej Brytanii, która również utraciła status imperium. – Weźmy inny obrazek z wystawy. Niemcy jako sieć nowoczesnych autostrad, które w dziwny sposób krzyżują się w formę swastyki. – Na pewno nie w mojej książce. Taki obrazek może być jedynie rodzajem zjadliwej karykatury. Coś się jednak w Niemczech zmieniło w ciągu powojennych dziesięcioleci i tam nie ma powrotu do Hitlera. Spotykałem się z wieloma Niemcami i czułem szacunek z powodu ogromnego wysiłku, jaki włożyli oni w znalezienie nowego miejsca w Europie. Zwłaszcza w latach 60. za czasów Willy’ego Brandta nastąpiły istotne przemiany w świadomości społecznej, wyrosły też nowe pokolenia powojenne, cała generacja, która sprawiła, że Niemcy dziś są właśnie takie zmienione, ale także potrafią spoglądać w przeszłość i potrafią o niej uczciwie rozmawiać. I widać to zarówno w wypowiedziach oficjalnych, na łamach prasy, w mediach, jak i w domu, przy rodzinnym stole. Zauważyłem jedną rzecz. Tamta przeszłość jest dla Niemców poważnym moralnym problemem aż po dzień dzisiejszy. To być może sprawiało, że przez dłuższy czas właściwie o wojnie nie mówiono, zamykano oczy. Także w Holandii, choć przecież u nas działał jak w Polsce ruch oporu, ale zarazem regularnie na rozkaz Niemców odprawiano transporty z Żydami. U nas też początkowo starano się w rozmowach jakoś ten temat omijać lub w ogóle go nie poruszać, ale to się zmieniło. Podobnie też było we Francji w ich stosunku do rządu Vichy. Jednak w przypadku Niemców to wszystko jest o wiele poważniej traktowane, bo w końcu ten kraj prowadził kiedyś najbardziej
Tagi:
Bronisław Tumiłowicz









