Czynnik nieobliczalny

Czynnik nieobliczalny

US President Donald Trump and German Chancellor Angela Merkel meet in the Oval Office of the White House in Washington, DC, on March 17, 2017. / AFP PHOTO / SAUL LOEB

Widmo wojny handlowej zagraża stosunkom niemiecko-amerykańskim Korespondencja z Berlina Pierwsze spotkanie Angeli Merkel i Donalda Trumpa przebiegło w dość chłodnej atmosferze, choć bez większych wpadek. Prezydent USA próbował zachowywać się dyplomatycznie, momentami jednak zwyciężały stare kampanijne nawyki. Pierwsze problemy z komunikacją pojawiły się już po kilku minutach, gdy podczas tradycyjnej sesji zdjęciowej w Gabinecie Owalnym Trump odmówił podania ręki pani kanclerz. Kiedy Merkel ku swojemu zdumieniu zauważyła, że prezydent uparcie ignoruje zachęcające okrzyki fotografów (Handshake!), postanowiła sama się o to upomnieć: – Oni chyba chcą, żebyśmy sobie podali rękę. Gospodarz Białego Domu dalej udawał, że nic nie słyszy. Z kolei podczas konferencji prasowej Trump pokusił się o niefortunny żart w sprawie podsłuchiwania jego i Merkel przez poprzednią administrację Baracka Obamy. – Pod tym względem mamy niewątpliwie coś wspólnego – zażartował. Polityka zagraniczna Swoimi lapsusami Trump wprawdzie ściągnął na siebie niechęć sympatyków Merkel, ale ogólnie niemieckie media uznały jej wizytę w Waszyngtonie za pożyteczną. Na wspólnym briefingu obydwoje zgodnie podkreślili znaczenie NATO jako filaru bezpieczeństwa transatlantyckiego i zapowiedzieli współpracę w realizacji porozumień z Mińska. Trump wyraził uznanie dla podejmowanych przez Merkel wysiłków w celu rozwiązania konfliktu rosyjsko-ukraińskiego i podziękował jej za obietnicę zwiększenia wydatków na obronność, w tym przeznaczenia na nią przynajmniej 2% PKB. Po agresywnej kampanii wyborczej, podczas której Trump kilkakrotnie zakwestionował sens NATO i skrytykował politykę imigracyjną niemieckiego rządu, nazywając panią kanclerz wariatką, Merkel spodziewała się w Waszyngtonie najgorszych scenariuszy. Kiedy na dodatek prezydent USA zawiesił przyjmowanie uchodźców z kilku krajów muzułmańskich, nad Sprewą wzrosło przekonanie, że jest on zupełnie nieprzygotowany do zajmowania tak ważnego stanowiska. Po wizycie w Waszyngtonie Merkel nie ocenia już polityki zagranicznej USA równie pesymistycznie. Najradykalniejszych pomysłów Trump jeszcze nie zrealizował. Porozumienie nuklearne z Iranem wciąż jest aktualne, a prowokacyjna przeprowadzka amerykańskiej ambasady z Tel Awiwu do Jerozolimy została odwołana. Wystąpienia sekretarza obrony Jamesa Mattisa i sekretarza stanu Rexa Tillersona na Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa pozwalają zakładać, że w kluczowych sprawach Trump otacza się pragmatykami. Nadzieję na lepsze stosunki daje także nominacja na stanowisko doradcy ds. bezpieczeństwa narodowego Herberta R. McMastera, który nie zamyka się w schematach myślenia swojego poprzednika, zdymisjonowanego niedawno Michaela Flynna. – Rozmawiałem z McMasterem i jestem przekonany, że to klasyczny, obliczalny republikanin, z którym można dobrze współpracować – utrzymuje Christoph Heusgen, doradca ds. zagranicznych w Urzędzie Kanclerskim. Niepokój Merkel wzbudzały również niejasne rozważania Trumpa na temat Rosji, pojawiające się w trakcie kampanii wyborczej. Także pod tym względem wiele się wyjaśniło. – USA podtrzymują sankcje wobec Kremla i w pełni akceptują porozumienie z Mińska – twierdzi Norbert Röttgen, bliski współpracownik szefowej rządu i przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych Bundestagu. Wyraźnym sygnałem, że w sprawie Rosji Trump przestał gasić pożar benzyną, jest powołanie do Narodowej Rady Bezpieczeństwa Fiony Hill, uchodzącej za antyputinistkę i głoszącej poglądy jaskrawo odmienne od zapatrywań Flynna. Jak zaznacza Röttgen, Trump mimo swoich egzaltowanych szarż w kwestiach polityki zagranicznej okazuje się pojętny. – Jeśli nowy prezydent USA po wyborach musiał stwierdzić, że jego szumnie zapowiedziane zmiany w amerykańskiej służbie zdrowia są nierealistyczne, to tym bardziej uznał, że potrzebuje kilku lekcji w sprawie tego, co się dzieje poza granicami USA. Wojna handlowa O wiele większe różnice stanowisk zarysowały się w dziedzinie handlu międzynarodowego. W Waszyngtonie Angela Merkel raz jeszcze wyraziła nadzieję, że Unia Europejska i Stany Zjednoczone wznowią negocjacje w sprawie porozumienia o wspólnej strefie wolnego handlu (TTIP). Trump jednakże potraktował ten apel jako kolejną okazję do podkreślenia, jakim nieszczęściem dla amerykańskiej gospodarki okazała się umowa NAFTA pomiędzy USA, Kanadą i Meksykiem. Na pytanie niemieckiej dziennikarki, czy w kwestiach gospodarczych jest izolacjonistą, prezydent odpowiedział, że tego rodzaju informacje można zaliczyć do fake news, choć jest „zwolennikiem sprawiedliwego handlu”. Tyle że Trump często przywoływał widmo wojny handlowej z Berlinem, wspierając się argumentem niemieckiej

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 13/2017, 2017

Kategorie: Świat