Detektyw w filmie, zabójca w życiu?

Detektyw w filmie, zabójca w życiu?

Hollywoodzki aktor Robert Blake, demaskujący sprawców zbrodni w serialu kryminalnym, został oskarżony o morderstwo żony Wystąpił w 127 filmach. W ponurym dramacie „Z zimną krwią” zagrał okrutnego zabójcę. Teraz Robert Blake, któremu największy rozgłos przyniosła rola policyjnego detektywa Baretty, sam został oskarżony o morderstwo z premedytacją. Gwiazdor siedzi w pojedynczej celi więzienia w Los Angeles. Grozi mu kara śmierci. Do dramatu doszło 4 maja 2001 r. w Studio City, dzielnicy Miasta Aniołów, w której mieszka wielu reżyserów i aktorów. Wieczorem Blake zjadł z żoną, 44-letnią Bonny Lee Bakley, późną kolację w popularnej włoskiej restauracji Vitello’s, w której jedno z dań nazwane jest jego imieniem. Swój ciemny sportowy samochód dodge stealth zaparkował w pobliżu słabo oświetlonego placu budowy. Kiedy małżonkowie już opuścili lokal, aktor na chwilę wrócił, mówiąc, że zapomniał pistoletu, który przypadkowo wypadł z kabury. 68-letni Robert Blake miał pozwolenie na noszenie broni, co w Kalifornii nie zdarza się często. Twierdził, że pistolet zabrał, aby chronić żonę, która miała wielu nieprzyjaciół. Współwłaściciel restauracji, Joe Restivo, opowiadał później: „Nie widziałem, żeby Robert czegoś szukał. Wypił dwie szklanki wody i wyszedł. Wyglądał na poruszonego”. Aktor twierdzi, że gdy zbliżył się do samochodu, spostrzegł, że okno pasażera jest opuszczone. Zakrwawiona Bonny leżała na tylnym siedzeniu. Zabójca strzelił do kobiety dwukrotnie i zniknął w mroku nocy. Jedna z kul trafiła ofiarę w głowę. Blake pobiegł najpierw do pobliskiego domu, w którym mieszka reżyser Sean Stanek. Błagał: „Niech pan natychmiast zadzwoni na policję!”. Potem wrócił do restauracji, szukając doktora. Według świadków, był tak zaszokowany, że wymiotował. W pobliżu miejsca zbrodni ekipa śledcza znalazła w zaroślach pistolet porzucony przez zabójcę. Była to osobliwa broń – niemiecki walther kalibru 9 mm z czasów II wojny światowej, z usuniętym numerem, z pewnością należący do jakiegoś kolekcjonera. Pogrzeb Bonny Bakley odbył się 25 maja 2001 r. na cmentarzu Forest Lawn Memorial Park. Aktor trzymał w ramionach swą córeczkę Rosie, która jeszcze nie skończyła roku. Nad otwartym grobem dziękował żonie, że wydała dziecko na świat. Mówił: „Ślubuję przed Bogiem, że dopóki oddycham, uczynię wszystko, aby zapewnić Rosie jak najlepsze warunki życia”. Niektórzy prawnicy, jak profesor Laurie Levenson z Loyola University, twierdzą, że przez ten symboliczny gest Blake już wtedy przygotowywał swą linię obrony: „Widok ojca trzymającego w ramionach swą dziewczynkę na pogrzebie ma przekonać przysięgłych, iż oskarżony zbyt kochał to dziecko, aby zabić jego matkę. Jako zabójca przecież utraciłby także córeczkę”. Robert Blake od początku był podejrzany, chociaż policja nie mówiła tego głośno. Rodzina Bonny Bakley ostentacyjnie nie wzięła udziału w pogrzebie. Aktor musiał przeprowadzić się do domu swej dorosłej córki w Hidden Hills, ponieważ jego posiadłość stała się jednym z kluczowych punktów makabrycznej „Wycieczki po miejscach zbrodni w Los Angeles”. Za jedyne 55 dol. uczestnicy wycieczki mogą oglądać m.in. dom, w którym z ręki bandy Mansona zginęła żona Romana Polańskiego, Sharon Tate. Adwokat Roberta Blake’a, Harland Braun, niemal od razu po zabójstwie zaczął głosić, że Bonny była „kobietą fatalną”, oszustką, pasożytką, niemal potworem w spódnicy. Miała więc licznych wrogów, których wyprowadziła w pole, zatem potencjalnych sprawców z motywem zbrodni nie brakło. Solidne dowody – listy internetowe, ogłoszenia w czasopismach pornograficznych, skargi pokrzywdzonych przez panią Bakley – adwokat przekazał w kilku wielkich pudłach ekipie śledczej. Wynika z nich, że Bonny nienawidziła mężczyzn, gdyż była jako dziecko wykorzystywana seksualnie. Poprzez Internet czy ogłoszenia w „różowych” magazynach, wynajdywała samotnych dżentelmenów, którym obiecywała seks lub swoje erotyczne fotografie w zamian za gotówkę, bilety na samolot czy nawet tylko na autobus. Często jednak, pobrawszy z góry zapłatę, znikała bez śladu. Jeden z poszkodowanych wysłał gniewny list, grożąc pani Bakley: „Jeśli mnie oszukasz, wynajmę płatnego zabójcę”. Inny, niejaki DeMart Besly, wdowiec z Montany, przedstawił nawet swe przeżycia w 400-stronicowej relacji o charakterystycznym tytule: „Wszędobylska Bonny: Mistrzyni hańby!”. Besly twierdzi, że gdy w 1988 r. przekazał pani Bakley gruby plik dolarów, ta nie pokazała się więcej.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 17/2002, 2002

Kategorie: Świat