Disco polo wstyd

Disco polo wstyd

Młodym z Załuża każe się wybierać: pieśni maryjne albo dyskoteka Widok, jaki przedstawił się mieszkańcom wsi Załuże w gminie Lubaczów, był wstrząsający: wezwali sołtysa i mieszkających opodal gospodarzy, powiadomili proboszcza. Tuż przy murze okalającym cmentarz, w cieple porannego słońca suszyły się dolne części damskiej bielizny i zużyte prezerwatywy. Zebrana doraźnie kilkuosobowa komisja uznała czarne majtki za niezbity dowód rzeczowy, świadczący o przestępstwie – gwałcie dokonanym minionej nocy przez uczestników tutejszej dyskoteki. Świadkiem zdarzenia miała być mieszkająca opodal kobieta. Opowiedziała o nim, w trosce o własne bezpieczeństwo, tylko księdzu: sprawców nie rozpoznała, choć widziała, że było ich kilku, gwałcona dziewczyna – znana jej z imienia i nazwiska mieszkanka Lisich Jam – broniła się, krzyczała, daremnie wzywała pomocy; dyskotekowa muzyka głuszyła wszystko. Oficjalnie ofiara domniemanego gwałtu nie odnalazła się, do komendy policji w Lubaczowie nie wpłynęło zgłoszenie o tego rodzaju przestępstwie. Światło i łomot Ksiądz Jerzy Sopel, proboszcz parafii w Załużu, wiele mógłby powiedzieć o nieprzestrzeganiu szóstego przykazania przez swoje nieletnie owieczki, gdyby nie obligowała go tajemnica spowiedzi. Załuże od powiatowego miasta dzieli kilka ładnych kilometrów, wieś leży na uboczu drogi z Jarosławia do Tomaszowa

Cały tekst artykułu można przeczytać w elektronicznej wersji "Przeglądu", która jest dostępna dla posiadaczy e-prenumeraty lub subskrypcji cyfrowej.
Wydanie: 2000, 38/2000

Kategorie: Kraj