Zabetonowanie systemu nie pomogło

Zabetonowanie systemu nie pomogło

Pozaprawna ochrona kolegów z partii przestaje funkcjonować. Zaczyna działać sprawiedliwość


Michał Wawrykiewicz – adwokat, współzałożyciel inicjatywy Wolne Sądy i Komitetu Obrony Sprawiedliwości KOS, członek Stowarzyszenia im. prof. Zbigniewa Hołdy. Uhonorowany m.in. nagrodą im. Teresy Torańskiej za działalność publiczną w 2018 r.


Jak Prawo i Sprawiedliwość traktowało prawo w czasie, gdy było u władzy?
– Od samego początku miało za nic prawo, konstytucję, standardy europejskie, konwencje, traktaty. To było jego modus operandi od jesieni 2015 r. Pierwszym przykładem był atak na Trybunał Konstytucyjny, kiedy w sposób pozbawiony jakichkolwiek podstaw odwołano trzech prawidłowo powołanych sędziów TK i na ich miejsce wybrano osoby wskazane przez PiS, przy czym warto dodać, że te działania były od samego początku bardzo jednoznacznie i konsekwentnie wspierane przez prezydenta Andrzeja Dudę. To on powoływał nocą dublerów do Trybunału Konstytucyjnego. To on inicjował i podpisywał destruktywne dla wymiaru sprawiedliwości ustawy, to on powoływał i nadal powołuje neosędziów. Po Trybunale Konstytucyjnym nastąpiły zmiany w prokuraturze, w Krajowej Radzie Sądownictwa, w Sądzie Najwyższym, w sądach powszechnych. Te wszystkie procesy, które ignorowały w sposób ostentacyjny jakikolwiek głos ekspercki, środowisk obywatelskich, prawników, pokazały nam, obywatelom, że PiS ma prawo za nic. Prawem był ośrodek decyzyjny przy Nowogrodzkiej. Tak miała być urządzona Polska. Prawo miało być jedynie fasadą.

Z jednej strony, posłowie czekali na Kaczyńskiego w Sejmie, gdzie prezes wchodził na mównicę, kiedy chciał. Z drugiej jednak, PiS zdawało się zabezpieczać na wypadek ewentualnej przegranej w dalekiej przyszłości. Myślę tu m.in. o gwarantowaniu urzędnikom bezkarności za działania podczas epidemii COVID-19.
– Uważam, że przegrana i konieczność oddania kiedyś władzy nie mieściły się politykom PiS w głowach. Stopień zabetonowania państwa i zabezpieczenia się przed utratą władzy był naprawdę ogromny. Natomiast na pewnym etapie, słysząc, jakie są głosy opinii publicznej i niezależnych prawników, jakie sankcje w demokratycznym państwie prawnym powinny dotknąć tych wszystkich, którzy drastycznie naruszali prawo w trakcie pandemii, uświadomili sobie możliwość przegranej. I wtedy próbowali się zabezpieczyć, uchwalili przepisy, które miały ich uchronić przed poniesieniem kary.

Także później, już pod sam koniec rządów, mieliśmy kilka przykładów takich rozwiązań legislacyjnych, które wybiegały w przyszłość, aby przypadkiem członkowie organizacji o nazwie PiS nie ponieśli negatywnych konsekwencji. Chociażby transfer kompetencji pomiędzy prokuratorem generalnym a prokuratorem krajowym miał zabetonować system w taki sposób, aby nawet mimo utraty większości parlamentarnej PiS nadal mogło czuć się bezkarne i mogło posiadać władzę czy to w mediach publicznych, czy w prokuraturze, czy w wielu instytucjach państwowych, w których ustanowiono kadencyjność. Taka strategia miała zagwarantować rządy pomimo braku demokratycznego mandatu pochodzącego z wyborów.

Jakie są najbardziej rażące przykłady łamania prawa przez PiS w ostatnich ośmiu latach?
– Zacząłbym od pryncypiów, czyli naruszania fundamentów państwa prawa. Zamach na Trybunał Konstytucyjny był precedensem otwierającym ścieżkę do totalnego bezprawia, które reprezentowało PiS w swoich dwóch kadencjach. Następnie Krajowa Rada Sądownictwa i Sąd Najwyższy. Ostentacyjne niewykonywanie orzeczeń europejskich trybunałów. I to absolutnie fundamentalnych orzeczeń. Władze z namaszczenia Nowogrodzkiej, łącznie z prezydentem, premierem i ministrem sprawiedliwości, w otwarty sposób deklarowały, że nie mają zamiaru wykonywać orzeczeń europejskich trybunałów, które z kolei wskazywały, że wszystkie co do joty zmiany w wymiarze sprawiedliwości dokonane przez PiS były naruszeniem traktatów, Europejskiej konwencji praw człowieka i ustanowionych w ten sposób, a obowiązujących w Polsce standardów europejskich.

Bezprawie najcięższego kalibru.
– Tak. Konsekwencją tej arogancji, impertynencji były przede wszystkim gigantyczne straty finansowe, jakie poniosło państwo polskie. Odpowiedzialność za to powinni ponieść konkretni ludzie. Musieliśmy zapłacić jako państwo 2,5 mld euro kar za niewykonywanie orzeczenia związanego z Izbą Dyscyplinarną i reżimem dyscyplinarnym w polskich sądach. Straciliśmy dostęp do środków unijnych, zarówno z KPO, jak i z Funduszu Spójności, z których Polska nie korzystała przez ostatnie dwa lata. Stracili na tym wszyscy. To niepowetowana strata również w wymiarze cywilizacyjnym. Z dostępem do tych pieniędzy bylibyśmy dziś jako społeczeństwo i jako gospodarka w zupełnie innym miejscu.

Cały tekst można przeczytać w „Przeglądzie” nr 1/2024, dostępnym również w wydaniu elektronicznym

k.wawrzyniak@tygodnikprzeglad.pl

Fot. Mateusz Skwarczek/Agencja Wyborcza

Wydanie: 01/2024, 2024

Kategorie: Kraj, Wywiady

Napisz komentarz

Odpowiedz na treść artykułu lub innych komentarzy