Do setki w 220V

Do setki w 220V

To już pewne – prąd będzie następcą benzyny. W ten sposób samochód, a wraz z nim nasza cywilizacja, zatoczy pełne koło Z benzyny na prąd nie przestawi nas przemysł samochodowy ani rządy. Decyzję podejmie konsument. Wybierze auto cichsze, tańsze w eksploatacji, bardziej niezawodne i przyjazne środowisku. W „elektryku” niepotrzebna jest skrzynia biegów. Koszt „tankowania” jest taki, jak gdyby benzyna kosztowała 50 gr (szacunki amerykańskiego Electric Power Research Institute z 2007 r.). Przy niższych prędkościach są wręcz niesłyszalne dla otoczenia. Aby zapobiec związanym z tym zagrożeniom, amerykańska Agencja Dróg i Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego chce zobligować producentów do instalowania sygnałów ostrzegających o zbliżającym się pojeździe. Czy można sobie wyobrazić lepszy sposób spędzania kilku lub kilkunastu godzin tygodniowo, bo przecież tyle zajmują nam dojazdy? Auta elektryczne to nie jest pieśń przyszłości, są dostępne na rynku, tak jak dostępny jest każdy spalinowy konkurent (a nie w leasingu, jak to było dotychczas). Obecnie w sprzedaży znajduje się Tesla Roadster, samochód, który pokazał, że prąd też może być sexy. Za jednym zamachem zatarł przykre wspomnienia o wszystkich elektrycznych porażkach ostatniego półwiecza. Kosztuje 109 tys. dol., ale wygląd i osiągi ma z półki przynajmniej dwa razy droższej. Przyspiesza do setki w 3,9 s, wygląda i prowadzi się jak supersamochód (tylko prędkość maksymalną ma rodem z rodzinnego sedana – 200 km/h). Nic w tym dziwnego, w końcu komponenty – przede wszystkim układ jezdny – projektował brytyjski Lotus, znany z niezwykle zwinnych aut. Ponieważ Roadster to dwuosobowe sportowe auto, Tesla prowadzi intensywne prace nad czymś pojemniejszym – fenomenalnym z wyglądu modelem S. Premiera w przyszłym roku, cena podstawowej wersji – 49,9 tys. dol. Klientów z Polski, których stać na taki wydatek, informujemy, że najbliższy salon znajduje się w Kopenhadze. Teslę trudno uznać za auto dla ludu, dlatego tymczasowy tytuł pierwszego producenta, który wprowadził na rynek masowe auto elektryczne, przypadnie Nissanowi. Firma, która dotychczas nie była znana z zabaw z prototypowymi napędami, prześcignęła innych producentów, najwcześniej projektując i wprowadzając na rynek swoje pierwsze elektryczne dziecko: pięcioosobowy hatchback Nissan Leaf (liść). Szef koncernu Carlos Ghosn dobrze wyczuł konsumenckie nastroje, mówiąc, że „nie chce silnika spalinowego w samochodzie i kropka”. Nissan pod koniec maja ogłosił, że wyczerpał już limit 19 tys. zamówień na pierwszą partię Leafa dostępnych w przedsprzedaży. Auto w Stanach ma kosztować 32,78 tys. dol., 25,28 tys. z uwzględnieniem federalnego odpisu od podatku dla zielonych pojazdów. Liczba zamówionych „liści” może nie budzić respektu, zwłaszcza jeśli weźmie się pod uwagę, że Toyota sprzedała dotychczas prawie 2 mln hybrydowych priusów. Trudno się dziwić ostrożności Nissana, jeśli jednak autko zda egzamin i wzbudzi zachwyty, to Ghosn i jego firma zapiszą się w historii motoryzacji złotymi literami. Prąd myślowy Konsument nie wybierze auta elektrycznego sam. Działa pod wpływem trendów panujących na świecie. Po ostatniej galopadzie cen ropy ludzie przywykli do myśli, że raz na zawsze skończyła się epoka taniego paliwa. Do opinii publicznej dotarło też, że odpowiedzialność za Ziemię zaczyna się na stacji benzynowej. Pozostała potrzeba taniej i czystej energii, a prąd jest tani, nawet jeśli trzeba go dużo, i czysty, jeśli wytwarzać go w odpowiedni sposób. Nie można zapomnieć też o modzie na zielone. To bez wątpienia najważniejszy i najbardziej stabilny trend naszych czasów, który na świecie (szkoda, że nie w Polsce) kształtuje decyzje konsumenckie, debatę publiczną, tworzy miejsca pracy. W tym klimacie można wprowadzać na rynek i sprzedawać z powodzeniem produkty i technologie, które bez niego nie przyjęłyby się. Toyota Prius sprzedała się w prawie 2 mln egzemplarzy nie dlatego, że to niesamowite auto. Poprzednie generacje były brzydkie (na rynku obecnie znajduje się trzecia), wykonane z niskiej jakości materiałów i kompletnie niedynamiczne. Nimb pierwszej masowo produkowanej hybrydy, najbardziej zielonego auta na Ziemi, możliwość publicznej manifestacji swoim samochodem, za czym się opowiadam jako konsument to się liczy. Nie liczyłoby się, gdyby nie zielony klimat. Na rozwój aut elektrycznych wpłynęło też zmniejszenie o 100 mln dol.

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.
Aby uzyskać dostęp, należy zakupić jeden z dostępnych pakietów:
Dostęp na 1 miesiąc do archiwum Przeglądu lub Dostęp na 12 miesięcy do archiwum Przeglądu
Porównaj dostępne pakiety
Wydanie: 2010, 23/2010

Kategorie: Nauka